Po dwóch porażkach w Zielonej Górze, koszykarze Śląska Wrocław mieli jasność: każda kolejna oznacza dla nich koniec marzeń o półfinale i walce o medalach.
Efekt był taki, że w poniedziałkowym meczu numer trzy rozbili Enea Zastal BC Zielona Góra aż 95:68. - Wiedzieliśmy, że jak przegramy, to dla nas jest to koniec sezonu. A nikt z nas tego nie chce - przyznał na konferencji prasowej trener Andrej Urlep.
Lepsza walka na tablicach, zespołowa gra, każdy pomagał każdemu i dobre dzielenie się piłką - te czynniki wskazał, jako kluczowe dla tak efektownego "powstania".
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Kurek zdobył wicemistrzostwo, a potem... Taka nagroda!
Doświadczony szkoleniowiec zdaje sobie sprawę, że sytuacja nadal jest bardzo trudna. - To tylko jeden mecz i jedna wygrana. Dalej to Zastal prowadzi 2:1. Następny mecz to będzie zupełnie inna historia - komentuje.
W meczu numer trzy Śląsk zagrał bez Aleksandra Dziewy, który zmaga się z urazem stawu skokowego. Jakie są szanse na jego występ? - To decyzja lekarzy. W poniedziałek powiedzieli, że grać nie może. A jaka będzie decyzja w środę? Wierzę, że będzie mógł zagrać - tłumaczy Urlep.
Ten w jego miejsce w piątce postawił na Martins Meiers. Łotysz pozostawił rozegrał całkiem przyzwoite zawody. Do tej pory raczej zawodził, niż pomagał. - Jego największym problemem był fakt, że cały czas miał jakieś problemy zdrowotne. Przez to nie był w swojej optymalnej dyspozycji - wyjaśnił szkoleniowiec Śląska.
We Wrocławiu wszyscy liczą również na Ivana Ramljaka, który nie może dojść do swojej optymalnej formy po problemach zdrowotnych. - Nie ma przerwy, więc nie ma czasu, żeby doszedł do niej na treningach - zakończył Słoweniec.
Czwarty mecz serii, która toczy się do trzech zwycięstw, już w środę 27 kwietnia, początek o godz. 19:00. Gospodarzem ponownie będzie Śląsk Wrocław.
Zobacz także:
Szalona pogoń nie wystarczyła. Kluczowy rzut Mathewsa dał Anwilowi półfinał
Thriller w meczu fazy play-off w NBA. Morant bohaterem!