Oba zespoły rozpoczęły mecz bardzo nerwowo, pudłując kilka rzutów przy agresywnej obronie rywala. Po prawie 4 minutach gry co prawda prowadziła Francja - 7:6, ale od tego momentu na parkiecie dominowali tylko Hiszpanie. Podopieczni Sergio Scariolo zaprezentowali ten sam styl, jak w wygranym meczu z Polską: bardzo twardą obronę i zabójczą skuteczność z dystansu. Przewodził im duet z NBA - Rudy Fernandez (3 "trójki" w 1. kwarcie) i Pau Gasol (6 pkt, 4 zb). Po 10 minutach Hiszpanie prowadzili już 25:15, a po 15 nawet 37:21.
Francuzi nie mieli pomysłu na grę w ofensywie, a jeśli już udało im się wypracować czystą pozycję, wiele rzutów było niecelnych. Bezradny był nawet Tony Parker, który w pierwszej połowie trafił tylko 1 z 6 rzutów z gry.
Swoją dominację aktualni mistrzowie świata potwierdzili w 3. kwarcie, w pewnym momencie prowadząc różnicą aż 24 punktów. Świetnie grał Pau Gasol, który po 30 minutach meczu miał na swoim koncie już 24 punkty, 7 zbiórek i 3 bloki. W ekipie Francji dobre momenty miał Ronny Turiaf (12 pkt), ale to zdecydowanie zbyt mało na świetnie dysponowanych Hiszpanów.
Na początku 4. kwarty Francuzi rzucili się do rozpaczliwego ataku, wymuszając pressingiem na rywalach kilka strat i zamieniając je na punkty. Po "trójce" Antoine'a Diota na 5 minut przed końcem było tylko 66:77, ale trafienia Paua Gasola i Fernandeza szybko uspokoiły sytuację. Hiszpanie wygrali zasłużenie - 86:66, a ich liderzy uzyskali odpowiednio 28 i 16 "oczek".
Hiszpania - Francja 86:66 (25:15, 22:17, 26:20, 13:14)