W tym artykule dowiesz się o:
Nieudolna polityka transferowa przeprowadzona przez Waltera Jeklina przyczyniła się do tego, że do Gdyni trafiło wielu "przypadkowych" koszykarzy. Co ciekawe w drużynie ostał się już tylko jeden zagraniczny zawodnik. Jest nim środkowy Rasid Mahalbasić, który poczyna sobie całkiem nieźle. O jego osobę pytały już inne, znaczące kluby - m.in. ULM, Bayern Monachium, czy Besiktas Stambuł.
Portal Sportowefakty.pl przedstawia listę zawodników, którzy opuścili już szeregi mistrza Polski w tym sezonie.
1. Julian Khazzouh
Australijczyk jako pierwszy opuścił Asseco Prokom Gdynia. Jeszcze w wakacje mierzący 209 cm Julian Khazzouh grał w Lidze Letniej NBA, w barwach Los Angeles Lakers. Wystąpił tam w trzech spotkaniach. Co ciekawe działacze APG zastanawiali się nad pozyskaniem Bena McCauley'a, ale ostatecznie zdecydowali się nad Khazzouha.
W Gdyni wiązano z nim dosyć spore nadzieje, ale bardzo szybko rozwiązano z nim kontrakt. Australijczyk rozegrał tylko cztery spotkania w barwach Asseco Prokomu. W spotkaniu o Superpuchar Polski z Treflem Sopot rzucił 8 punktów i miał 9 zbiórek. W dwóch meczach Tauron Basket Ligi (przeciwko Startowi Gdynia oraz AZS Koszalin) - zdobywał średnio 8,5 punktu oraz 7 zbiórek na mecz. W Eurolidze przeciwko Elan Chalon Khazzouh miał 11 oczek i 5 zbiórek.
- Wspólnie z zarządem klubu uznaliśmy, że potrzebujemy pod kosz innego gracza, w innym typie. I stąd decyzja o rozstaniu z Khazzouh. Zawodnik też to czuł i rozumiał, widać było, że europejski styl grania nie do końca mu odpowiadał - powiedział na łamach oficjalnej strony klubowej trener Kestutis Kemzura.
2. Drew Viney
Drugim zawodnikiem, który opuścił szeregi mistrza Polski - był skrzydłowy Drew Viney. Amerykanin podobnie, jak Khazzouh przyjechał do Polski po występach w Lidze Letniej. Viney reprezentował barwy Miami Heat, średnio notując 9.5 punktów, 5.5 zbiórek. Absolwent Loyola Marimount Lions nie przekonał jednak działaczy mistrzów NBA do podpisania z nim kontraktu.
Gdyńscy działacze wiązali z nim duże nadzieje, ale... Viney zdążył rozegrać tylko dwa spotkania w koszulce Asseco Prokomu. W meczu ligowym przeciwko Startowi Gdynia skrzydłowy rzucił 12 punktów i miał 5 zbiórek. Jednak później Amerykanin nabawił się kontuzji kostki i działacze nie chcieli dłużej czekać na jego powrót.
Można żałować, że Viney złapał ową kontuzję, ponieważ zapowiadał się całkiem nieźle. Oto skrót możliwości amerykańskiego skrzydłowego.
3. Frank Robinson
Kolejnym zawodnikiem, który nie spełnił pokładanych w nim nadziei był Frank Robinson. Amerykanin trafił do Gdyni z ligi izraelskiej, gdzie notował średnie na poziomie 12.6 pkt, 5.5 zb, 2.3 as, oraz 1.8 przechwytu w każdym meczu. W lecie koszykarz w barwach Golden State Warriors wystąpił w Lidze Letniej NBA.
- Główną przyczyną, dlaczego przyjechałem do Gdyni to postać trenera Kemzury. To świetny fachowiec. Rozmawiałem z Jerem Blassingamem na temat Asseco i on wystawił temu klubowi świetną laurkę. Na pewno dysponujemy wieloma utalentowanymi zawodnikami. Pod koszem także jesteśmy całkiem mocni. Jestem bardzo podekscytowany tym, jak rozwinie się ten sezon - mówił zaraz po przyjściu do nowego klubu Robinson.
Amerykański rzucający miał być liderem Asseco Prokomu Gdynia, ale rzeczywistość szybko zweryfikowała te plany. Robinson zagrał w ośmiu meczach TBL, grał średnio zdobywał 5,3 punktów oraz miał 3,3 zbiórki. Nieznacznie lepiej wyglądały jego statystyki w Eurolidze - w siedmiu meczach zdobywał 7,4 pkt oraz notował 3,7 zb.
28-letni rzucający obrońca rozwiązał kontrakt za porozumieniem stron. Robinson reprezentuje obecnie barwy Budivelniku Kijów. - Naszym problemem nie była atmosfera w zespole, ale to, że nie wygrywaliśmy spotkań. Prawdę mówiąc to czułem, że pasuję do tej drużyny świetnie, ale często zdarza się tak, że jak się przegrywa to ktoś musi "zapłacić za te porażki". Padło na mnie i musiałem opuścić zespół. Rozstaliśmy się jednak w zgodzie - stwierdził Frank Robinson.
4. Alex Acker
Amerykanin trafił do Asseco Prokomu w połowie października. Wydawało się, że będzie gwiazdą na poziomie Qyntela Woodsa, ale stało się zupełnie inaczej. Alex Acker zawiódł kompletnie i opuścił szeregi APG po dwóch miesiącach pracy.
- Mamy naprawdę spory potencjał. W drużynie jest wielu młodych zawodników, którzy wciąż się rozwijają. Oczywiście jest kilku doświadczonych graczy i taka mieszanka będzie naszym dużym atutem. Wierzę, że nasz trener to poskłada i będziemy groźni dla każdego rywala - mówił po pierwszym spotkaniu w barwach Asseco Prokomu Alex Acker.
Koszykarz występujący w przeszłości w lidze NBA, w Trójmieście grał słabo lub bardzo słabo. Ten rzucający obrońca w lidze polskiej zdobywał średnio 8,1 punktu na mecz i miał 2,8 zbiórki. W Eurolidze Acker wypadł równie blado. Miał być najgroźniejszą bronią mistrzów Polski, a raził nieporadnością pod koszem i niską skutecznością (tylko 6,3 punktu na mecz).
Odejście Ackera zbiegło się w czasie ze zwolnieniem pierwszego trenera Kestutisa Kemzury, który w Gdyni również zawiódł. Oczekiwano, że pod jego wodzą mistrzowie Polski będą prezentować efektowną koszykówkę, ale nic takiego nie miało miejsca.
5. Jerel Blassingame
Dosyć niespodziewanie szeregi Asseco Prokomu Gdynia opuścił Jerel Blassingame. Ulubieniec gdyńskiej publiczności przeniósł się Cibony Zagrzeb. Tego transferu nie byłoby, gdyby nie problemy finansowe, które dotknęły mistrzów Polski.
W Gdyni podjęto decyzję, że trzeba zrezygnować z któregoś z graczy. Padło wówczas na Blassingame'a. Podobno już wtedy na rynek agentów trafiła osoba Łukasza Koszarka, który ostatecznie opuścił klub półtora miesiąca później.
W Asseco Prokomie Blassingame grał od sierpnia 2011 roku. Wcześniej bronił barw Czarnych Słupsk. Ponadto występował m.i. w BC Odessa, 08 Stockholm, Lappeenrannan NMKY.
Blassingame został uznany MVP finałów w sezonie 2011/2012, kiedy to Asseco Prokom pokonał Trefl Sopot 4:3.
6. Ryan Richards Działacze Asseco Prokomu Gdynia kontraktując Ryana Richardsa byli przekonani, że zostanie on "drugim Donatasem Motiejunasem". - Życzymy sobie, aby Richards szybko wkomponował się w drużynę i wykorzystał swoją szansę. Niech podąża śladami Donatasa Motiejunasa, dla którego gra w Asseco była drogą do NBA - mówił zaraz po zakontraktowaniu Richardsa Walter Jeklin.
Samą grę Richardsa lepiej nie komentować, bo Brytyjczyk był chyba najsłabszym wzmocnieniem mistrza Polski od lat. Tak słabego zawodnika nie widzieliśmy dawno na parkietach polskiej ligi - nieporadny w ataku, beznadziejny w obronie.
Richards dołączył do zespołu w listopadzie. Wystąpił tylko w dziewięciu spotkaniach Tauron Basket Ligi, w których łącznie zagrał tylko 34 minuty! W tym czasie zdobył osiem punktów i siedem zbiórek.
7. Łukasz Koszarek
Saga pt. "co dalej z Łukaszem Koszarkiem" trwała bardzo długo. Najdrożsi koszykarze APG otrzymali od działaczy dwa wyjścia - albo 50 proc. cięcia w kontrakcie albo odejście z klubu. Koszarek długo negocjował z włodarzami klubu, aż wreszcie przyszedł dzień, w którym rozwiązał kontrakt i trafił na rynek wolnych agentów. Na nim długo jednak nie pozostał, bo dwa dni później był już w Zielonej Górze, gdzie podpisał kontrakt ze Stelmetem.
- Najlepszym rozwiązaniem dla mnie byłoby z pewnością gdybym mógł dograć ten sezon do końca w barwach Asseco Prokomu Gdynia. Szkoda, że nie sprawdzimy tego, na ile mocni byliśmy. Koszykówka to jest biznes i rozumiem takie podejście klubu - mówi zaraz po rozwiązaniu kontraktu Łukasz Koszarek.
W tym sezonie w barwach APG Koszarek notował przeciętnie 11,8 punktu i 4,6 asysty.
Koszarek przychodząc do Stelmetu zapowiedział, że chce zdobyć mistrzostwo Polski. - Cieszę się, że w końcu tu jestem. Wiem, że do końca sezonu nie zostało wiele czasu. Rozumiem, że role w drużynie już są podzielone, natomiast myślę, że jestem już na tyle doświadczonym zawodnikiem, że będę wartością dodatnią dla zespołu. Przed nami walka o mistrzostwo - stwierdził na specjalnie zwołanej konferencji Łukasz Koszarek.
8. Adam Hrycaniuk
Nie PGE Turów Zgorzelec, nie Trefl Sopot, a Basket Valencia będzie nowym klubem Adama Hrycaniuka. Popularny "Bestia" przyszedł do Asseco Prokom w 2008 roku. Z roku na rok jego rola w zespole wzrastała i w zeszłym sezonie wywalczył sobie pewne miejsce w pierwszej piątce.
- Wypracowałem sobie jakąś pozycję po ponad czterech sezonach spędzonych w Gdyni. Bardzo związałem się z tym klubem, tymi kibicami, czy zarządem, ale oferta, którą dostałem w środę, a nawet czwartkowy poranek była po prostu nie do odrzucenia. Takie sytuacje zdarzają się bardzo rzadko, a czasami nigdy. Grzechem byłoby nie spróbować z tej oferty. Podjąłem taką decyzję, iż opuszczam Gdynię, może w nie najlepszej sytuacji kadrowej zespołu, ale mam nadzieję, że koledzy zrozumieją i nikt nie będzie mi miał za złe - mówił na łamach naszego portalu Adam Hrycaniuk.
W barwach nowej drużyny Hrycaniuk zadebiutuje już w poniedziałek w meczu przeciwko Barcelonie. Jego klubowym kolegą jest inny reprezentant Polski - Thomas Kelati.