W tym artykule dowiesz się o:
Niespodziewane, premierowe zwycięstwo w Polskiej Lidze Koszykówki
Sezon 2012/2013 był dla Rosy debiutanckim na najwyższym szczeblu rozgrywkowym. Po "laniu" 71:109 od PGE Turowa Zgorzelec na inaugurację zmagań i dwóch kolejnych porażkach - z Polpharmą Starogard Gdański i Energą Czarnymi Słupsk - radomska drużyna udała się do Hali Mistrzów we Włocławku jak na pożarcie. Chyba tylko jej najwięksi fani i niepoprawni optymiści spodziewali się korzystnego rezultatu w starciu z Anwilem.
Wszyscy przecierali oczy ze zdumienia, gdy niedoświadczony na tym poziomie zespół walczył jak równy z równym z wielokrotnym medalistą ekstraklasy. Po emocjonującej końcówce prowadzeni wówczas przez Mariusza Karola radomianie zwyciężyli 65:63. Tamto spotkanie doskonale pamiętają: obecny prezes i drugi trener Rosy, Piotr Kardaś, oraz center, Kim Adams.
W rewanżu nie było tak kolorowo - debiutant PLK przegrał przed własną publicznością 72:89.
Zebrane "frycowe" potrafili przekuć na sukces już w kolejnym sezonie, między innymi w ćwierćfinale, właśnie przeciwko... Rottweilerom.
Thriller dla Rosy
Niesamowitą huśtawkę nastrojów sprawili swoim kibicom radomianie w pierwszej rundzie play-off następnych rozgrywek. Z uwagi na wyższą pozycję po fazie zasadniczej, przewagę parkietu miał Anwil. Z Włocławka prowadzeni już przez Wojciecha Kamińskiego zawodnicy Rosy wyjeżdżali z bagażem dwóch porażek. Ulegli odpowiednio 77:83 i 85:89. Rottweilerom wystarczyło postawić kropkę nad "i".
W hali MOSiR gospodarze odwrócili jednak losy rywalizacji. Niesamowita determinacja pozwoliła im wygrać oba pojedynki (odpowiednio 86:74 i 100:75), dzięki czemu przedłużyli szanse na awans do strefy medalowej.
Decydująca konfrontacja odbyła się na Kujawach. W pierwszej połowie goście wypracowali kilkupunktową przewagę, której nie oddali już do ostatniej syreny (74:68). Ich najlepszym strzelcem był Jakub Dłoniak, zdobywca 16 punktów. On i koledzy osiągnęli olbrzymi sukces, awansując po raz pierwszy w historii radomskiej koszykówki do strefy medalowej.
Warto przypomnieć, iż w barwach Anwilu błyszczał wtedy Jordan Callahan, obecnie gracz Rosy.
Trzeba było czekać dwa lata na kolejną zażartą walkę obu zespołów.
ZOBACZ WIDEO Problemów na Dakarze ciąg dalszy (źródło: TVP SA)
{"id":"","title":"","signature":""}
Wygrany półfinał milowym krokiem radomskiego sportu
W sezonie 2014/2015 borykającego się z różnymi problemami Anwilu zabrakło w fazie play-off. Obie ekipy stworzyły niesamowite widowisko w półfinale minionych rozgrywek. Wcześniej Rosa gładko wyeliminowała Polfarmex Kutno, zaś włocławianie potrzebowali czterech meczów do ogrania drużyny King Szczecin.
Tym razem przewagę boiska mieli radomianie. Rywalizacja nie rozpoczęła się dla nich korzystnie, gdyż polegli w pierwszym starciu 58:64. Przed drugim spotkaniem mieli nóż na gardle. Kilku zawodników nie wytrzymało napięcia psychicznego, towarzyszącego temu pojedynkowi. Mowa o Igorze Zajcewie, który musiał przedwcześnie opuścić parkiet z powodu popełnienia dwóch przewinień technicznych. Z ust Roberta Tomaszka polała się krew, a na trzy minuty przed końcową syreną kontuzji doznał C.J. Harris. Uraz wykluczył go z gry w dwóch kolejnych meczach. Jego drużyna zwyciężyła 82:65.
Kluczowe okazało się trzecie starcie. Grający koncertowo podopieczni Kamińskiego wytrzymali presję i gorącą atmosferę, panującą na trybunach Hali Mistrzów. Nie przeszkodził im nawet brak lidera. Kapitalnie spisał się Michał Sokołowski, były zawodnik... Anwilu. Wziął na siebie ciężar zdobywania punktów, uzyskał ich aż 26, a jego zespół wygrał 71:56. Dwa dni później dorzucił 17 "oczek", jego ekipa postawiła kropkę nad "i" (75:61), awansując do finału, w którym czekał już na nią Stelmet BC Zielona Góra.
Do Pucharu Polski dołożyła więc kolejny sukces, największy w historii Radomia w dyscyplinach zespołowych.
Sympatycy obu klubów słusznie ostrzyli więc sobie zęby przed niedzielnym meczem. Tym razem to Anwil wydawał się faworytem.
Rosa ma patent na Anwil
Prezentujący mocno nierówną formę wicemistrzowie Polski dodatkowo zmobilizowali się na spotkanie trzynastej kolejki bieżącego sezonu. Można było wyczytać między wierszami, że bardzo prestiżowo potraktowali ten pojedynek. Widać to było zresztą na parkiecie, gdzie nie brakowało twardej, męskiej walki, ale także efektownych zagrań. O gorącą atmosferę na trybunach zadbali także fani obu ekip, którzy w komplecie wypełnili halę.
Radomianie przełamali "klątwę trzeciej kwarty", wygrywając w tej części 20:11. To okazało się kluczowe dla końcowego rezultatu. Nie dali się dogonić w ostatniej odsłonie, dzięki czemu sięgnęli po zwycięstwo 74:61. Do triumfu poprowadził ich Gary Bell, autor 20 punktów.
W szeregach Rosy grają zawodnicy pamiętający występy w Anwilu.
Sokołowski, Witka i Callahan z przeszłością we Włocławku
Od sezonu 2013/2014 w Rosie występuje Robert Witka, wychowanek Anwilu. W tym klubie rozpoczynał karierę, grając przez pierwsze trzy lata zawodowej przygody z koszykówką. Miał więc duży udział w najważniejszych zwycięstwach radomskiego zespołu nad swoją macierzystą drużyną.
Ogromną rolę Sokołowskiego w półfinałowym triumfie nad Rottweilerami opisaliśmy wcześniej. W latach 2011-2014 bronił barw klubu z Kujaw. Musiał więc przełknąć gorzką, ćwierćfinałową pigułkę z wiosny 2014 roku, choć trzeba podkreślić, iż zagrał jedynie w pierwszym starciu, a z czterech kolejnych wykluczyła go poważna kontuzja.
Kapitalnie w trakcie tamtej rywalizacji spisywał się Callahan, od półtora miesiąca gracz Rosy. Notował wówczas 19,6 punktu.
Przez półtora roku w radomskim zespole występował rozgrywający, obecnie zawodnik Rottweilerów.
Kamil Łączyński jednym z autorów pierwszego sukcesu w historii Rosy
W latach 2013-2015 rozgrywający bronił barw klubu z województwa mazowieckiego. Wraz z kolegami po raz pierwszy awansował do strefy medalowej. W trakcie sezonu 2014/2015 przeniósł się jednak do Polfarmeksu, a od poprzednich rozgrywek jest zawodnikiem Anwilu. Bilans oficjalnych pojedynków z byłym pracodawcą póki co nie przedstawia się dla niego zbyt korzystnie.