Obcokrajowcy z przypadku. Przyjechali do Polski tylko po pieniądze
Na podstawie słów Krzysztofa Szubargi o przypadkowych obcokrajowcach stworzyliśmy listę zawodników, którzy kompletnie nic nie wnieśli do PLK. W Polsce zarobili pieniądze, a za kilka miesięcy nikt nie będzie o nich pamiętał.
- Umówmy się, że transfery niektórych zawodników do naszej ligi nie mają kompletnie sensu. Przyjeżdżają, by zaraz wyjechać. Pamiętam, jak ja zaczynałem grać w koszykówkę, to wtedy do Polski trafiali bardzo solidni obcokrajowcy. Teraz jest dużo przypadkowych koszykarzy, którzy przyjeżdżają tylko po pieniądze. Nie są wartością dodaną - mówił rozgrywający Asseco Gdynia.
Przyjrzeliśmy się zawodnikom zagranicznym, którzy w tym sezonie przyjechali do Polski. Na podstawie słów Krzysztofa Szubargi stworzyliśmy listę graczy, którzy kompletnie nic nie wnieśli do PLK. W Polsce zarobili pieniądze, a za kilka miesięcy nikt nie będzie o nich pamiętał.
Zaczynamy od....
Pedja Stamenković (Trefl Sopot)
To zdecydowanie najgłośniejsze nazwisko pod tym względem w ostatnich miesięcy. Serb na kilkanaście dni przed rozpoczęciem sezonu dołączył do zespołu z Sopotu, ponieważ sztab szkoleniowy nie był zadowolony z gry Pawła Dzierżaka. Postawiono na Stamenkovicia, który zdaniem Zorana Marticia miał dać jakość drużynie.
Słoweniec bardzo się w swojej ocenie pomylił. Niektórzy byli nawet zdania, że 28-letni Serb był najgorszym rozgrywającym w historii PLK. Zawodnik miał olbrzymie problemy w rzutach z dystansu - w pewnym jego wskaźnik wskazywał trzy procent (1/29)! Ostatecznie klub w jego miejsce zatrudnił Tylera Lasera.