Miało go już nie być w klubie. Teraz jest jednym z najlepszych rozgrywających w PLK

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Aaron Johnsona jest ostatnio na językach niemal wszystkich w PLK. I całkowicie zasłużenie. Z zawodnika, który był praktycznie na wylocie z klubu, stał się jednym z najlepszych koszykarzy na swojej pozycji. Przeszedł niesamowitą metamorfozę.

1
/ 5

Szumne zapowiedzi

Aaron Johnson był jednym z pierwszych transferów BM Slam Stali Ostrów Wielkopolski przed sezonem 2016/2017. Amerykanin trafił do PLK za sprawą obserwacji Zorana Sretenovicia. Ówczesny trener "Stalówki" bardzo chciał mieć takiego zawodnika w drużynie. - To prawdziwy rozgrywający - przekonywał.

Koszykarz w minionych rozgrywkach występował w Rumunii. Reprezentował barwy SCM CSU Craiova. Koszykarz przeciętnie notował ponad 11 punktów i sześć asyst, będąc trzecim najlepiej podającym zawodnikiem ligi rumuńskiej. Ze swoim zespołem wywalczył czwarte miejsce po rundzie zasadniczej. Poza tym zagrał także w Meczu Gwiazd ligi rumuńskiej.

Do Polski przyjeżdżał z jasnym celem: Chcę być liderem, który będzie prowadził drużynę do zwycięstw. Poza tym zależy mi na byciu najlepszym podającym w lidze. Stać mnie na to.

2
/ 5

Trudne początki "małego generała". O krok od odejścia

Słowa o byciu "ostrowskim Napoleonem" weszły w życie... dopiero w szóstej kolejce PLK. Wtedy to Johnson w spotkaniu z MKS-em Dąbrowa Górnicza zdobył 15 punktów (najwięcej w drużynie), rozdał pięć asyst i wymusił sześć przewinień.

Nie da się ukryć, że dużą cierpliwością w stosunku do jego osoby wykazali się działacze ostrowskiego klubu. Wierzyli w umiejętności amerykańskiego rozgrywającego, choć już po kilku pierwszych meczach mieli podstawy do tego, by go zwolnić i poszukać nowego generała.

Johnson zresztą nie ukrywa faktu, że był blisko opuszczenia drużyny. - Nie był to łatwy czas, ale poradziłem sobie ze wszystkimi problemami i nadal reprezentuję barwy klubu z Ostrowa Wielkopolskiego, co mnie niezmiernie cieszy - mówi.

Amerykanin podkreśla, że PLK niego go zaskoczyła. - Nigdy nie spotkałem się z tak fizyczną ligą. To był mój problem na początku. Nie potrafiłem się zaadoptować. Potrzebowałem na to czasu. Teraz jest znacznie lepiej - zauważa.

3
/ 5

Emil Rajković przywrócił go na dobrą ścieżkę

Wydaje się, że to był kluczowy ruch macedońskiego szkoleniowca, który zastąpił na tym stanowisku Zorana Sretenovicia. Emil Rajković widział w nim potencjał, mimo że ten wcześniej był kompletnie bezproduktywny. Nie bał się na niego postawić. To okazało się "strzałem w dziesiątkę". Filigranowy Amerykanin znów może mówić o sobie, że jest "małym generałem".

- Od samego początku wierzyłem w jego umiejętności. Wiedziałem, że to dobry zawodnik, który jest w stanie prowadzić grę zespołu. Po prostu potrzebował wskazówek, dokładnych zadań i pewności. To mu dałem od pierwszego spotkania - mówi nam Rajković.

ZOBACZ WIDEO Ewa Brodnicka: to, co przeżyłam, było dla mnie dramatem

- Trener Rajković dał mi rolę lidera w drużynie. Pozwolił mi ją prowadzić. To wiele znaczy dla rozgrywającego. Myślę, że zmiana mojej mentalności miała kluczowe znaczenie. Teraz znów gram na najwyższych obrotach - przyznaje Aaron Johnson.

4
/ 5

Nowi koledzy zrobili swoje

Nie od dziś wiadomo, że rozgrywający "żyje" ze współpracy ze środkowym. Na początku sezonu Johnson miał utrudnione zadanie, bo zarówno Koreniuk, jak i Jefferson nie byli wartościowymi zawodnikami. "Mały generał" nie mógł pokazać swojego potencjału. Teraz po dojściu Shawna Kinga sytuacja uległa zmianie o 180 stopni. Na to zwraca uwagę trener Rajković.

- Oczywiście, że dla rozgrywającego bardzo istotni są koledzy z drużyny. W tym momencie Aaron ma wokół siebie świetnych zawodników i jemu też jest łatwiej pokazać swoje prawdziwe oblicze - przekonuje Macedończyk.

Johnson dobrze także współpracuje z innymi graczami. Z jego podań korzystają Nikołow, Szewczyk czy Majewski. - Fajnie mieć takiego gościa w drużynie - mówią.

5
/ 5

Chce być najlepszy na swojej pozycji

- To jeden z najlepszych rozgrywających w PLK - przekonuje Rajković.

Johnson nie ukrywa, że dąży do bycia najlepszym podającym. Na razie ze średnią 5,8 zajmuje czwarte miejsce - wyprzedzają go Blassingame, Robinson i Wiggins.

Koszykarz imponuje szybkością. To jego największy atut. Potrafi na dużej prędkości związać nogi rywala (przekonał się o tym Tyler Laser) i podać do lepiej ustawionego kolegi.

- Podania sprawiają mi przyjemność. Wolę mieć asystę niż punkty - podkreśla.

Pytamy Johnsona, czy czuje się najszybszym graczem w PLK? - Niech inni o tym zadecydują - odpowiada skromnie.

Statystyki Johnsona: 10,4 punktu i 5,8 asyst

Źródło artykułu: WP SportoweFakty
Komentarze (2)
arekPL
4.02.2017
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Faktycznie miłe zaskoczenie. Chłopak szaleje , ale nie robi z siebie gwiazdy i "widzi" kolegów . To on w dużej mierze (i KING) przyczynią się , że STAL zagra w "8".