W tym artykule dowiesz się o:
Kto wygranym numer 1?
Głównymi wygranymi są oczywiście Dallas Mavericks i nad tym nie ma się nawet co rozwodzić. Posiadali oni piąty numer, jednak udało im się porozumieć z Atlantą Hawks, w wyniku czego Luka Doncić, nadzieja europejskiej koszykówki, trafił do Teksasu. Dziennikarze ESPN, Mike Schmitz oraz Jonathan Givony, postarali się o wytypowanie największych wygranych draftu. Wśród klubów nie ma wcale tych, którzy wybierali najwyżej.
The @nuggets select Michael Porter, Jr. with the 14th pick in the #NBADraft pic.twitter.com/EhuXV2MV6o
— NBA TV (@NBATV) 22 czerwca 2018
"Bryłki" wyciągnęły z 14. numerem "najlepszego zawodnika draftu 2018", Michaela Portera Jra. 20-latek sam mówił tak zresztą o sobie jakiś czas temu. Twierdził, że nie ma od niego lepszego i choć pewność siebie to dobra cecha, chyba nieco przesadził. Z drugiej strony może i miał racje? To okaże się w przyszłości.
Porter Jr. ma za sobą stracony sezon. Rok temu wiele mówiło się o tym, ze to murowany kandydat do wyboru w pierwszej trójce w 2018, ale kontuzja kręgosłupa i wiążąca się z tym operacja zabrała mu całe minione rozgrywki w NCAA. Jakie zatem ryzyko podjęli Nuggets? Zasadniczo niewielkie. Nie jest to bowiem pick, który na przestrzeni ostatnich lat gwarantował lidze wybitnych graczy. Oni sami raczej także nie potrzebują jego pomocy na już. Porter może w spokoju czekać na swoją szansę, bo tę otrzyma na pewno.
The @spurs select Lonnie Walker IV with the 18th pick in the #NBADraft pic.twitter.com/YHIK4UeIJS
— NBA TV (@NBATV) 22 czerwca 2018
"Ostrogi" w drafcie zdecydowały się postawić na zawodnika, którego fryzura do złudzenia przypominać może włosy Elfrida Paytona, zanim ten postanowił zrobić z nimi porządek. Ale nie o to tu przecież chodzi. Lonnie Walker IV, który został wybrany przez SAS z 17. numerem, uchodzi za spory talent i zawodnika z nieprzeciętnym boiskowym IQ.
Posiada spory potencjał do bycia solidnym obrońcą, bowiem jak na rzucającego obrońcę wyróżnia go spory zasięg ramion. Musi jednak jeszcze popracować nad tą kwestią. Jest ponadto atletycznie zbudowany, co w grze w NBA powinno mu jedynie pomagać.
The @Pacers select Aaron Holiday with the 23rd pick of the 2018 #NBADraft pic.twitter.com/C0D3n4Mhpg
— NBA TV (@NBATV) 22 czerwca 2018
Kolejny z braci Holiday melduje się w NBA. Po Jrue i Justinie przyszedł czas na Aarona. Pacers postawili na niego z 23. numerem. Do tej pory większą gwiazdą w lidze był Jrue, choć jest o rok młodszy od Justina. Może zatem największa kariera czeka tego, który obecnie ma na koncie 21 wiosen?
To, czego w Indianapolis najbardziej było trzeba, to właśnie rozgrywający. Ktoś, kto nie tylko poda do Victora Oladipo, ale także odciąży go w ataku. Holiday to także niezły strzelec. W ostatnim sezonie w UCLA, za trzy rzucał z bardzo dobrą skutecznością - 43 procent. Jest typem atlety. Ma zadatki na lidera. Ktoś taki bez dwóch zdań przyda się do pomocy dla pierwszej opcji w ataku Pacers.
The @sixers trade draft rights to Mikal Bridges to @suns for Zhaire Smith and a 2021 first round pick via Miami #NBADraft pic.twitter.com/gSttY71Wj8
— NBA TV (@NBATV) 22 czerwca 2018
Włodarze z Filadelfii wybrali w drafcie Mikala Bridgesa, jednak porozumieli się z Phoenix Suns i wymienili go na Zhaire Smitha i pierwszorundowy pick 2021. Już teraz mówi się, że wyjdą na tym świetnie. Ich nowy nabytek był bowiem ich rezerwową opcją, dlatego pierwotnie postawili na Bridgesa. Ostateczna decyzja została podjęta pod presją czasu, ale Brett Brown postanowił, że na dany moment właśnie Smith będzie najlepszą opcją dla całej organizacji.
19-latek posiada znakomitą decyzyjność jeśli chodzi o rzuty dystansowe. Jego główne atuty to dynamika i atletyzm oraz potencjał defensywny. Właśnie dlatego powinien doskonale sprawdzić się w Sixers jako gracz 3&D oraz wspomóc na obwodzie Bena Simmonsa. Smitha (16.) już teraz porównuje się do Donovana Mitchella (13. w 2017) ze względu na zdecydowanie wyższy potencjał niż numery, z jakimi obaj zostali wybrani.
The @celtics select Robert Williams III with the 27th pick of the 2018 #NBADraft pic.twitter.com/EmxKkX2SFH
— NBA TV (@NBATV) 22 czerwca 2018
Nie mogło przecież zabraknąć tutaj Danny'ego Ainge'a. Fakt, generalny manager Celtów miał chrapkę, i to wielką, na Mo Bambę, jednak aby go zdobyć, musiałby poświęcić jedną ze swoich młodych gwiazdek, do czego ostatecznie się nie posunął. I okazało się, że zrobił dobrze, nie chcąc go za wszelką cenę. Celtics postawili bowiem z 27. numerem na Roberta Williamsa III, który miał zostać wybrany dużo wcześniej.
Pierwotnie myślano, że na 20-latka pokusi się ktoś już w okolicy 10-15 miejsca. Stało się jednak inaczej. W Bostonie nie przepuścili takiej okazji, kiedy wyszło na to, że Williams został pominięty już 26 razy. Jest on niezwykle atletyczny, potrafi zagrać tyłem do kosza, ale to akurat nie jest jego główny atut. Tym jest obrona i zbieranie piłek z tablic. Już porównuje się go do Clinta Capeli. Cóż, jeśli faktycznie okaże się on jego kopią, za 2-3 lata Celtics będą mieli z niego wielki pożytek. A może i wcześniej?
ZOBACZ WIDEO Olimpiady Specjalne - rywalizowało 160 koszykarzy