EBL. Anwil - Arka. Florence wybity z rytmu, mistrz walczy do upadłego. "Włocławek mekką polskiej koszykówki"

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Seria Arki z Anwilem dostarcza ogromnych emocji. Trzeci mecz był do tej pory najciekawszym widowiskiem. Było w nim wszystko: świetne zagrania, walka do upadłego, słowne starcia między zawodnikami. A wszystko w gorącej jak nigdy Hali Mistrzów.

1
/ 5

Kibice szóstym zawodnikiem Anwilu

Tak gorącej atmosfery w Hali Mistrzów we Włocławku nie było od dawna. Kibice zgotowali na trybunach prawdziwy kocioł, który zrobił na rywalach z Gdyni spore wrażenie. Trenerzy i zawodnicy z uznaniem kiwali głowami, gdy podczas  prezentacji fani Anwilu zademonstrowali oprawę z dużym napisem na środku trybun: "Sixth man of the year".

"Jeśli ktoś nigdy nie był na którymś z ważnych meczów Anwilu, to musi się wybrać. I nie chodzi o sympatie lub antypatie, tylko o fakty. Próżno szukać kibicowsko gorętszego miejsca na koszykarskiej mapie Polski. Tam zaangażowani emocjonalnie są kibice, działacze, a nawet spiker" - pisze Paweł Kątnik, dziennikarz Radia Gdańsk, który z hali relacjonował wydarzenia z meczu.

- Szacunek dla naszych kibiców, którzy zgotowali doskonałą atmosferę. To nasz zawodnik z pierwszej piątki - mówi trener Igor Milicić.

- Włocławek jest mekką polskiej koszykówki. To jedyne takie miejsce w Polsce, gdzie wszyscy żyją tym sportem. Nie ma człowieka w mieście, który nie wiedziałby, że jest mecz. Gdy tylko wyjdę do sklepu, to wszyscy mnie pozdrawiają, pytają, co słychać w zespole. Dzień przed spotkaniem poszedłem na kawę z Igorem Wadowskim i co chwilę ktoś podchodził i życzył powodzenia - opowiada Jarosław Zyskowski, który rozgrywa w Anwilu drugi sezon.

Anwil wygrał z Arką 87:79 w trzecim meczu półfinałowym i nadal liczy się w walce o mistrzostwo Polski.

2
/ 5

Znakomici goście na trybunach

W Hali Mistrzów nie zabrakło znanych osobistości. Na trybunach zasiadł m.in. Tomas Pacesas, jeden z najbardziej utytułowanych zawodników w historii Polskiej Ligi Koszykówki. Litwin zdobywał mistrzostwa w barwach obu klubów. Później święcił także triumfy jako szkoleniowiec gdyńskiej drużyny, z którą zaszedł nawet do TOP8 Euroligi. Mecz z wysokości trybun oglądał także Igor Griszczuk, legenda włocławskiej koszykówki, który został nominowany przez prezydenta miasta Marka Wojtkowskiego do Miejskiej Rady Sportu.

ZOBACZ WIDEO "Druga połowa". Gala Lotto Ekstraklasy bez Legii i Lechii. "Tylko mistrz musi być na wydarzeniu w komplecie"

3
/ 5

Florence wybity z rytmu

Nie ma łatwego życia z kibicami w Hali Mistrzów James Florence, lider Arki Gdynia i MVP sezonu zasadniczego. Włocławscy fani na każdym kroku próbują go wytrącić z rytmu. Amerykanin na prowokacyjne okrzyki "MVP, MVP" odpowiadał ironicznym biciem braw, zachęcając ich do jeszcze głośniejszych gwizdów. Co prawda Florence zdobył 21 punktów, ale trafił zaledwie 4 z 11 rzutów z gry. Miał tylko dwie asysty. Włocławianie w tej serii są dobrze przygotowani na lidera Arki. Do krycia Amerykanina są oddelegowani zarówno Simon i Broussard, którzy cały czas wywierają na nim ogromną presję.

4
/ 5
Foto Piotr Kieplin
Foto Piotr Kieplin

Krzyczący Robert Upshaw

Hala Mistrzów ucichła na moment w połowie pierwszej kwarty, gdy na parkiet upadł potężny środkowy Arki Robert Upshaw. Amerykanin złapał się za nogę i aż krzyknął z bólu. Momentalnie na pomoc ruszyli mu zawodnicy, fizjoterapeuta Arki i lekarze. Cały upadek wyglądał fatalnie. W pierwszej chwili wydawało się, że koszykarz doznał złamania, ale na szczęście obyło się na strachu. Upshaw wstał i z pomocą kolegów udał się na ławkę rezerwowych. Wstępne diagnozy mówią o skręceniu stawu skokowego. Jego brak będzie dużą stratą Arki.

- Przykra sprawa. Nikomu, nawet największemu wrogowi, nie życzę kontuzji. Nie wolno cieszyć się z czyjegoś nieszczęścia. Podbiegłem do niego i zapytałem, czy chodzi o kolano. Odpowiedział, że problem dotyczy stawu skokowego. My przeżywaliśmy podobną sytuację kilka tygodni temu, gdy z gry wypadł Josip Sobin. Na pewno to dla Arki spora strata, ale wątpię, żeby spuścili głowy - mówi Kamil Łączyński, rozgrywający Anwilu.

5
/ 5

Anwil bije się jak lew, zaangażowanie godne mistrza

- Serce mistrza bije, nigdy nie można go lekceważyć - lubi powtarzać trener Arki Przemysław Frasunkiewicz, który narzekał na postawę swoich zawodników we wtorkowym spotkaniu. - Zagraliśmy słabo i za miękko - mówił. Anwil zagrał z wielkim sercem, w pełni wykorzystał energię płynącą z trybun. Dla włocławian tego dnia nie było straconych piłek, często rzucali się na parkiet. Kluczową akcję dla losów meczu wykonał Ivan Almeida, który w samej końcówce w wielkim zamieszaniu i walce w parterze zbił piłkę do Jarosława Zyskowskiego. Ten trafił spod kosza, po chwili Kabowerdeńczyk pokazał wszystkim muskuły, a Anwil triumfu z rąk już nie wypuścił.

Czwarte spotkanie w tej serii odbędzie się w czwartek, 23 maja. Gospodarzem ponownie będzie Anwil, a początek spotkania zaplanowano na godzinę 17:45.

Źródło artykułu: WP SportoweFakty
Komentarze (4)
avatar
SlavicPride
23.05.2019
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Dziś dokładam do kuponu, który postawiłem już w ćwierćfinałach... ANWIL MISTRZEM. No chyba że Arka dziś wygra... Jeśli nie, to Rottweiler poczuje krew i nic Arce moim zdaniem nie pomoże fakt, ż Czytaj całość
avatar
Asphodell
23.05.2019
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Kto nie awansuje, będzie ciężkim przeciwnikiem i będzie się trzeba dobrze przygotować.  
avatar
Lubuszanin.
23.05.2019
Zgłoś do moderacji
2
0
Odpowiedz
Ta druzyna ma jaja,Nie to co moj Stelmet.Kibicuje Anwilowi.Trzeba byc obiektywnym a nie zapatrzonym tylko w swoj czubek nosa.  
avatar
Nie chcę islamskich imigrantów w Polsce
23.05.2019
Zgłoś do moderacji
0
4
Odpowiedz
Lepiej będzie jak Arka wygra, bo bedzie łatwiejszym przeciwnikiem w finale dla Torunia. Pokryje się dwóch zawodników i nie istnieje.