W tym artykule dowiesz się o:
Kibice szóstym zawodnikiem Anwilu
Tak gorącej atmosfery w Hali Mistrzów we Włocławku nie było od dawna. Kibice zgotowali na trybunach prawdziwy kocioł, który zrobił na rywalach z Gdyni spore wrażenie. Trenerzy i zawodnicy z uznaniem kiwali głowami, gdy podczas prezentacji fani Anwilu zademonstrowali oprawę z dużym napisem na środku trybun: "Sixth man of the year".
"Jeśli ktoś nigdy nie był na którymś z ważnych meczów Anwilu, to musi się wybrać. I nie chodzi o sympatie lub antypatie, tylko o fakty. Próżno szukać kibicowsko gorętszego miejsca na koszykarskiej mapie Polski. Tam zaangażowani emocjonalnie są kibice, działacze, a nawet spiker" - pisze Paweł Kątnik, dziennikarz Radia Gdańsk, który z hali relacjonował wydarzenia z meczu.
- Szacunek dla naszych kibiców, którzy zgotowali doskonałą atmosferę. To nasz zawodnik z pierwszej piątki - mówi trener Igor Milicić.
- Włocławek jest mekką polskiej koszykówki. To jedyne takie miejsce w Polsce, gdzie wszyscy żyją tym sportem. Nie ma człowieka w mieście, który nie wiedziałby, że jest mecz. Gdy tylko wyjdę do sklepu, to wszyscy mnie pozdrawiają, pytają, co słychać w zespole. Dzień przed spotkaniem poszedłem na kawę z Igorem Wadowskim i co chwilę ktoś podchodził i życzył powodzenia - opowiada Jarosław Zyskowski, który rozgrywa w Anwilu drugi sezon.
Anwil wygrał z Arką 87:79 w trzecim meczu półfinałowym i nadal liczy się w walce o mistrzostwo Polski.
Znakomici goście na trybunach
W Hali Mistrzów nie zabrakło znanych osobistości. Na trybunach zasiadł m.in. Tomas Pacesas, jeden z najbardziej utytułowanych zawodników w historii Polskiej Ligi Koszykówki. Litwin zdobywał mistrzostwa w barwach obu klubów. Później święcił także triumfy jako szkoleniowiec gdyńskiej drużyny, z którą zaszedł nawet do TOP8 Euroligi. Mecz z wysokości trybun oglądał także Igor Griszczuk, legenda włocławskiej koszykówki, który został nominowany przez prezydenta miasta Marka Wojtkowskiego do Miejskiej Rady Sportu.
ZOBACZ WIDEO "Druga połowa". Gala Lotto Ekstraklasy bez Legii i Lechii. "Tylko mistrz musi być na wydarzeniu w komplecie"
Florence wybity z rytmu
Nie ma łatwego życia z kibicami w Hali Mistrzów James Florence, lider Arki Gdynia i MVP sezonu zasadniczego. Włocławscy fani na każdym kroku próbują go wytrącić z rytmu. Amerykanin na prowokacyjne okrzyki "MVP, MVP" odpowiadał ironicznym biciem braw, zachęcając ich do jeszcze głośniejszych gwizdów. Co prawda Florence zdobył 21 punktów, ale trafił zaledwie 4 z 11 rzutów z gry. Miał tylko dwie asysty. Włocławianie w tej serii są dobrze przygotowani na lidera Arki. Do krycia Amerykanina są oddelegowani zarówno Simon i Broussard, którzy cały czas wywierają na nim ogromną presję.
Krzyczący Robert Upshaw
Hala Mistrzów ucichła na moment w połowie pierwszej kwarty, gdy na parkiet upadł potężny środkowy Arki Robert Upshaw. Amerykanin złapał się za nogę i aż krzyknął z bólu. Momentalnie na pomoc ruszyli mu zawodnicy, fizjoterapeuta Arki i lekarze. Cały upadek wyglądał fatalnie. W pierwszej chwili wydawało się, że koszykarz doznał złamania, ale na szczęście obyło się na strachu. Upshaw wstał i z pomocą kolegów udał się na ławkę rezerwowych. Wstępne diagnozy mówią o skręceniu stawu skokowego. Jego brak będzie dużą stratą Arki.
- Przykra sprawa. Nikomu, nawet największemu wrogowi, nie życzę kontuzji. Nie wolno cieszyć się z czyjegoś nieszczęścia. Podbiegłem do niego i zapytałem, czy chodzi o kolano. Odpowiedział, że problem dotyczy stawu skokowego. My przeżywaliśmy podobną sytuację kilka tygodni temu, gdy z gry wypadł Josip Sobin. Na pewno to dla Arki spora strata, ale wątpię, żeby spuścili głowy - mówi Kamil Łączyński, rozgrywający Anwilu.
Anwil bije się jak lew, zaangażowanie godne mistrza
- Serce mistrza bije, nigdy nie można go lekceważyć - lubi powtarzać trener Arki Przemysław Frasunkiewicz, który narzekał na postawę swoich zawodników we wtorkowym spotkaniu. - Zagraliśmy słabo i za miękko - mówił. Anwil zagrał z wielkim sercem, w pełni wykorzystał energię płynącą z trybun. Dla włocławian tego dnia nie było straconych piłek, często rzucali się na parkiet. Kluczową akcję dla losów meczu wykonał Ivan Almeida, który w samej końcówce w wielkim zamieszaniu i walce w parterze zbił piłkę do Jarosława Zyskowskiego. Ten trafił spod kosza, po chwili Kabowerdeńczyk pokazał wszystkim muskuły, a Anwil triumfu z rąk już nie wypuścił.
Czwarte spotkanie w tej serii odbędzie się w czwartek, 23 maja. Gospodarzem ponownie będzie Anwil, a początek spotkania zaplanowano na godzinę 17:45.