W tym artykule dowiesz się o:
[b]
Dariusz Kaszowski (Rawlplug Sokół Łańcut) [/b]
W dobrej sytuacji znajduje się zespół Dariusza Kaszowskiego. Jego Sokół Łańcut mając 15 zwycięstw i 9 porażek jest na trzecim miejscu w tabeli. Cel? Pierwsza czwórka.
- Dokładnie tak. Przed sezonem założyłem sobie, aby na koniec rundy zasadniczej znaleźć się w pierwszej czwórce. Jesteśmy bardzo blisko osiągnięcia zamierzonego celu. Co prawda, jeszcze nie jest on w 100% wykonany, dlatego musimy w tych dwóch spotkaniach, które czekają na nas na koniec, zrobić tak, aby nie patrzeć na przeciwników, a było to tylko uzależnione od nas. Aby tak było, musimy jeszcze jeden mecz wygrać - odpowiada Dariusz Kaszowski.
Trener Rawlplug Sokoła Łańcut jest jedynym trenerem na zapleczu ekstraklasy z tak długim stażem. Czy coś go zaskoczyło w dotychczasowym sezonie 2019/20?
- Wyrównanie sił w tej lidze. To nie jest nic odkrywczego. Ten sezon pokazuje, że niemal co kolejkę widzimy jak nie jedną, to kilka niespodzianek, gdzie można założyć, że zespoły wyżej notowane przegrywają z zespołami niżej notowanymi. Jest to ocena jedynie przez pryzmat miejsca w tabeli i nie do końca odzwierciedla siłę zespołu na dany moment rozgrywkowy. Jest bardzo ciężko utrzymać jednakową formę przez cały sezon, ta forma faluje. Tutaj nie można być nigdy spokojnym o zwycięstwo, tylko na każdym spotkaniu trzeba być w pełni skoncentrowanym, udowadniając to na parkiecie.
Każdy zespół ma swoje problemy. Jest to uwarunkowane tym, że kontuzje przydarzają się dość często i to zazwyczaj w najmniej spodziewanym momencie. Nas dopadło to nieszczęście, nawet w ostatnim meczu, w którym musieliśmy radzić sobie bez rozgrywającego Piotrka Wielocha. To ma wpływ na dyspozycje zespołów i na dane spotkanie - mówi.
Co będzie kluczowe w dalszej części sezonu i czym Sokół może jeszcze zaskoczyć? Odpowiada: Koncentruję się na tym, aby utrzymać przewagę parkietu. To nie jest jednak najważniejsze, co zresztą liga pokazuje. Ale wolałbym ze spokojną głową rozgrywać chociaż pierwszą rundę. Będziemy starali zbudować formę, jak najlepszą na rundę play-off. Myślę, że nie powiedzieliśmy jeszcze ostatniego słowa względem aspektów obronnych. Na pewno mamy jeszcze duże pole do popisu. Z kolei w ataku, przydałaby się lepsza skuteczność, również w rzutach za 3 punkty. Nad tymi elementami musimy pracować, aby je dopieścić na najważniejszą fazę sezonu.
Jerzy Chudeusz (Zetkama Doral Nysa Kłodzko)
Mniej optymistyczną sytuację ma zespół trenera Jerzego Chudeusza, który znajduje się w dolnej części tabeli, na pograniczu strefy spadkowej. Bilans 8-15 zapewnia im dwunastą lokatę. Do rozegrania zostały im jeszcze 3 spotkania - z WKK Wrocław, Rawlplug Sokołem Łańcut oraz GKS-em Tychy. Zadanie nie będzie łatwe do wykonania, bowiem dwa z nich odbędą się na wyjeździe, a w tym sezonie Zetkama Doral Nysa Kłodzko za każdym razem wracała do domu na tarczy. Energa Kotwica Kołobrzeg i Weegree AZS Politechnika Opolska mają zaledwie o jedno zwycięstwo mniej, ale również terminach ich nie rozpieszcza (zobacz terminarz).
- Rozpoczynając ten sezon nie mieliśmy postawionego celu, zdecydowanego zadania. Awansowaliśmy do pierwszej ligi i jednak najważniejsze było to, aby się w niej utrzymać. To jest kluczowa sprawa - mówi Jerzy Chudeusz, dodając: - Mamy przed sobą 3 mecze. Tak jak na początku sezonu powtarzałem, nie skupiamy się na tym co będzie, tylko na każdym najbliższym spotkaniu. W ten sposób do tego podchodzimy.
ZOBACZ WIDEO: Koronawirus. Ministerstwo Zdrowia opublikowało specjalny film
- Musimy być skoncentrowani. Po wszystkich meczach będzie wiadomo, co z tego wyszło. Oczywiście, każde miejsce powyżej oczekiwań będę uważał jako sukces. Nic nie jest jeszcze pewne. Zawsze uważałem, że trzeba mieć spokój, aby osiągnąć jakikolwiek dobry wynik. Należy oczywiście wygrywać u siebie, jak i szukać tego na wyjazdach. Mieliśmy spotkania, w których byliśmy blisko, ale nie daliśmy rady. To nie znaczy, że na tych dwóch ostatnich wyjazdach ma się to nie udać, chociaż przeciwnicy są z górnej półki. Po ciężkiej serii, podnieśliśmy się niedawno w Opolu, więc może to dobry znak? Nie poddajemy się. Pokazaliśmy już swój charakter - zaznacza.[b]
Radosław Hyży (Timeout Polonia 1912 Leszno)[/b]
Można powiedzieć, że zespół z Leszna po wielu zawirowaniach na początku rozgrywek, wreszcie złapał rytm, mimo, że porażki przeplatały się ze zwycięstwami. W tym momencie biało-czerwoni uplasowali się na dziesiątym miejscu w ligowej tabeli, mając bilans 10-14. Przed nimi jeszcze dwa pojedynki - jeden z STK Czarnymi Słupsk, a drugi z Elektrobud-Investment ZB Pruszków. Mecz o "4 punkty" odbył się w minioną sobotę. Koszykarze podjęli u siebie GKS Tychy, a zwycięstwo w tym meczu mogło przybliżyć jedną z drużyn bliżej ósemki. Z tej okazji skorzystali przyjezdni.
- 4 lata albo 5 jestem trenerem i nauczyłem się, że cała wina jest na trenera. I to tylko mogę powiedzieć. Źle dobrałem taktykę, źle delegowałem zadania, źle przygotowałem zespół i to wszystko - powiedział o meczu z GKS-em Tychy w klubowym materiale Mariusza Cwojdy Radosław Hyży, trener Timeout Polonii 1912 Leszno.
Dalej padły dość gorzkie słowa: Dyscyplina (drużyny gości - przyp. red) z jednej strony na pewno dobra, a u nas, brak wiary z drugiej strony.
Próbując znaleźć przyczynę sytuacji, odpowiada: Tabela tak pokazuje, jesteśmy na tym miejscu, co jesteśmy. Możliwe, że ja jestem słaby albo zawodnicy są słabi.
- Będziemy grali, bo to jest nasza praca. Czy teoretyczne czy małe szanse są chyba tylko matematyczne na ósemkę, ale to jest nasza praca i będę wykonywał moją pracę do końca kontraktu i to wszystko - zakończył swoją wypowiedź, odpowiadając na pytanie, czy podnoszą ręce do góry przed dwoma spotkaniami, które zostały im do rozegrania.