Paweł Fajdek pisze historię. Zdominował rywalizację w rzucie młotem w ostatnich latach. W Eugene z wynikiem 81,98 m ponownie wywalczył złoto mistrzostw świata. Zbliża się tym samym do rekordu Siergieja Bubki. Ukrainiec sześć razy z rzędu zdobywał złoty krążek w skoku o tyczce (1983-1997).
- Rzucałem młotem, który nazywa się Szymon Ziółkowski. Nie wszystkim pasuje. Jest większy, ma inny środek ciężkości. Trzeba być rozluźnionym, nie używać chamskiej siły - mówił po zawodach w rozmowie z TVP Sport.
W trakcie rywalizacji Fajdek liczył na to, że rekord mistrzostw świata wróci do Polski. W Edmonton (2001) pobił go Szymon Ziółkowski, a następnie najlepszy wynik odebrał mu Iwan Tichon (83,63 m). - Chcieliśmy go odzyskać, ale cóż, mamy szansę za rok w Budapeszcie - powiedział.
W sobotę, zaraz po zawodach, Fajdek wyszedł ze stadionu. Podkreślił, że była to jedyna impreza w tym roku, na której mu zależało. Chciał po raz piąty zostać mistrzem świata. Zdradził także, co mu pomogło.
- Na początku sezonu przygotowawczego dostałem taką maskotę od córki. Na każdym obozie, na którym byłem, rzucałem bardzo dobrze. Potem zniknął mi na półtora miesiąca i było gorzej. Postanowiłem ją znowu zabierać. Od tamtej pory wszystko zaczęło się układać - wytłumaczył Fajdek.
Czytaj także:
- Twitter zapłonął po sukcesie młociarzy. "Piękna historia pisana na rzutni"
- Duże rozczarowanie Polaka i....awans. "Jeden z najgorszych biegów w życiu"
ZOBACZ WIDEO: #dziejewsporcie: tak wyglądają wakacje reprezentanta Polski