Wszystko zaczęło się od lotu na miting we Francji, który okazał się tylko stratą czasu. Nie dość że Paweł Fajdek musiał spędzić jedną noc na lotnisku we Frankfurcie, to po przylocie okazało się, że w trakcie kolejnych międzylądowań zaginął jego bagaż i sprzęt sportowy. Polak zawody obejrzał więc z perspektywy trybun, a do Polski wrócił jedynie z plecakiem.
Przewoźnik nie był w stanie namierzyć bagażu i dlatego nasz mistrz na mistrzostwa świata do USA poleciał bez ulubionych akcesoriów, w których startował do tej pory. To jednak tak naprawdę tylko część problemów, bo wszystko co najgorsze nastąpiło dopiero po mistrzostwach. Gdy młociarz zjawił się na Lotnisku Chopina w Warszawie, znów okazało się, że w samolocie... nie ma jego bagażu.
- Walizki z USA dotarły do Polski ostatecznie z tygodniowym opóźnieniem. To jednak nie koniec niemiłych niespodzianek, bo okazało się, że są całe mokre - opowiada nam. - Wyglądało na to, że przez kilka dni musiały stać na deszczu. Niestety, okazało się, że w środku wszystkie ubrania są pognite. Nie wiem, jak to się stało i na pewno będę chciał to wyjaśnić. Na razie wrzuciłem wszystko do prania, ale nie wiem, czy coś będzie się jeszcze nadawało do użycia - tłumaczy pięciokrotny mistrz świata w rzucie młotem.
ZOBACZ WIDEO: Messi haruje na początku sezonu, a żona?! Te zdjęcia robią furorę
To wszystko spowodowało, że przynajmniej na jakiś czas zawodnik nie chce mieć do czynienia z samolotami, a lotniska będą kojarzyły mu się tylko z kolejnymi problemami.
Nie ma się więc co dziwić, że na mistrzostwa Europy do Monachium (15-21.08) zawodnik postanowił pojechać prywatnym samochodem.
- Taką decyzję podjęliśmy wspólnie z trenerem Szymonem Ziółkowskim i innym młociarzem Marcinem Wrotyńskim. Po ostatnich przygodach wolałem wybrać nieco bezpieczniejszy środek transportu. Mam nadzieję, że pozostali reprezentanci, którzy wybrali samolot, będą mieli więcej szczęścia niż ostatnio. My wolimy wziąć sprawy w swoje ręce - dodaje Fajdek, który ostatnio udowodnił znakomitą formę w Memoriale Kamili Skolimowskiej i do Monachium jedzie jako faworyt konkursu.
Problemy z lotami prześladują także innych lekkoatletów, a nasza kadra po MŚ w Eugene musiała zmieniać rezerwację, bo część lotów odwołano. Wielu z naszych sportowców wiele dni musiało czekać na zagubione bagaże, a gdy już dotarły, wielu przeżyło podobne rozczarowanie do Pawła Fajdka. Młociarz ma to szczęście, że za chwilę kończy sezon i w tym roku nie czekają go już żadne dłuższe podróże.
Czytaj więcej:
Rozpętała burzę w kadrze. Teraz mówi jak wyglądała rozmowa z prezesem
Atmosfera w polskiej kadrze daleka od idealnej