Medalistka zdradza, co dzieje się po wyścigach. Kosztuje ją to wiele zdrowia

Twitter / Na zdjęciu: Anna Kiełbasińska
Twitter / Na zdjęciu: Anna Kiełbasińska

Sportowe emocje - niemal dosłownie - spędzają jej sen z powiek. Anna Kiełbasińska, która wraca ze Stambułu z największym dorobkiem medalowym spośród całej naszej reprezentacji, zdecydowała się na zaskakujące wyznanie.

W tym artykule dowiesz się o:

Anna Kiełbasińska w Stambule wywalczyła brązowy medal w biegu na 400 metrów oraz brąz w sztafecie 4x400 metrów. W sumie wystąpiła aż czterokrotnie i za każdym razem poprawiała swój wynik.

- Każdy bieg to dla mnie tak duże obciążenie, że wywołuje bezsenność. Jestem więc strasznie zmęczona, bo ostatnie trzy dni to była męka. Każdy występ, nawet ten w eliminacjach, to duże wyzwanie dla układu nerwowego. Zwykle biegi są późno, a ja lubię się pobudzać kofeiną. No i potem długo mnie trzyma. Zwykle zajmuje mi przynajmniej cztery godziny, żeby ochłonąć po zawodach. Jeśli nawet uda się zmrużyć oko w nocy, to sen jest przerywany i trudno mówić o pełnej regeneracji - przyznaje 30-letnia zawodniczka.

Starty w Stambule były dla niej na tyle obciążające, że dostała po nich aż tydzień wolnego od trenera. Zawodniczka jeszcze nie podjęła decyzji, ale możliwe, że uda się na krótkie wakacje. Po nich dwa tygodnie będzie trenowała w Warszawie, a potem rozpocznie kolejny etap przygotowań do sezonu letniego.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Anita Włodarczyk i piłka nożna? No, no - zdziwicie się!

Biegaczka jest w na tyle dobrej sytuacji, że na co dzień trenuje z dwoma swoimi najgroźniejszymi rywalkami. Na bieżąco może więc porównywać swoją formę do Holenderek Femke Bol i Lieke Klaver. W Stambule obie okazały się szybsze od Polki, co nie było dla niej wielkim zaskoczeniem.

- Na kluczowych treningach widziałam, że dziewczyny odbiegają ode mnie. Zresztą podobnie było rok temu tyle, że wtedy różnica między nami była mniejsza. Ja jednak świetnie radzę sobie w stresie i adrenalinie na zawodach, bo wtedy wstępują we mnie nowe siły. Nie wykluczałam więc, że pojawi się szansa, by się z nimi złapać i zaatakować. Byłam na to gotowa. Ostatecznie były jednak zbyt mocne - przyznaje polska biegaczka.

Szwajcarski trener Laurent Meuwly przed finałem 400 metrów kobiet miał nietypową sytuację, bo trójka kandydatek do medali to były jego podopieczne. Jak więc wyglądały odprawy przed najważniejszym wyścigiem?

- Nasz trener kocha sport i uwielbia w nim to, że wygrywa najlepszy. On zna nasze wady i zalety, a taktykę dla każdej z nas dobiera właśnie pod nasze możliwości. Nie ma przy tym znaczenia, że rywalizujemy głównie ze sobą. Zreszta ja sama dobrze znam moje rywalki, a jednocześnie koleżanki z grupy, a praktycznie zawsze moje spostrzeżenia pokrywają z uwagami trenera. Wszyscy mają równe warunki i wygrywa najlepszy. W żadnym momencie nie odczułam, że ktoś jest faworyzowany - wyjaśnia Anna Kiełbasińska.

Mateusz Puka, dziennikarz WP SportoweFakty

Czytaj więcej:
To już koniec Feio? Będzie reakcja PZPN
Ostra sytuacja o sytuacji w skokach kobiet

Komentarze (0)