Względem wcześniejszych mistrzostw doszło do zmiany w przepisach. Do tej pory awans do kolejnej rundy można było uzyskać zajmując czołowe miejsce w swoim biegu lub osiągając najlepszy czas. Tym razem premiowane były wyłącznie najlepsze szóstki.
Ogromnych emocji dostarczyła końcówka drugiego biegu. Rywalizacja toczyła się w średnim tempie i na metę wpadła grupa aż jedenastu zawodników. Zmieścili się oni w niecałej sekundzie. Różnica między pierwszym a szóstym wyniosła natomiast 0,32 s.
Długo na swój start musiał poczekać jedyny reprezentant Polski w stawce Michał Rozmys. Znalazł się bowiem dopiero w czwartym biegu.
ZOBACZ WIDEO: Ludzie Królowej #6. Nikola Horowska ozłocona. "Przeżywałam w tym roku trudne chwile"
Najlepszy tegoroczny wynik 28-latka nie napawał optymizmem w kontekście walki o awans. Rozmys mocno wystartował i pilnował czołówki. Długo znajdował się na trzecim miejscu.
Bieg z jego udziałem toczył się w mocnym tempie i pod koniec drugiego okrążenia Polak spadł na czwartą pozycję.
Wydawało się, że Rozmys jest w stanie utrzymać się w czołowej szóstce. Na około 200 metrów przed metą zrobiło się bardzo ciasno i Polak został popchnięty przez jednego z rywali.
To mocno wytrąciło go z równowagi. Polak się nie wywrócił, ale spadł pod koniec stawki. Poprawił najlepszy wynik w sezonie (3:36.26 min.), ale nie dało to awansu.
- Myślę, że powinniśmy złożyć protest, ale trzeba przeanalizować. Patrzyłem przez cały czas, żeby nikogo nie nadepnąć - powiedział Michał Rozmys w rozmowie z TVP Sport. - Poczułem, że ktoś mnie podciął. O mało się nie wywróciłem. Nie czuję się mocno zmęczony tym biegiem - dodał wyraźnie rozczarowany.
Czytaj także:
- Bardzo mocne słowa Sofii Ennaoui. "Czuję się wrakiem człowieka"
- Skandal na MŚ. "Jamajka po prostu chamsko mnie kopnęła"