Do tego koszmarnego zdarzenia doszło w sobotę podczas finału zmagań tyczkarek podczas HMŚ 2024 w Glasgow. Margot Chevrier szykowała się do swojej drugiej próby, która skończyła się dla niej fatalnie.
Francuzka chciała pokonać poprzeczkę, znajdującą się na wysokości 4,65 metra i do pewnego momentu wszystko wyglądało dobrze, ale zaliczyła bolesne lądowanie. Lekkoatletka opadła nie na materac, a na skrzynkę, z której wybijają się zawodnicy.
24-latka nienaturalnie wykręciła przy tym lewą stopę, co zakończyło się paskudną kontuzją. U Margot Chevrier doszło do otwartego złamania kości skokowej. Zawodniczka przeżywała niewyobrażalny ból, a jej przerażający krzyk wstrząsnął całą Commonwealth Areną. Finał musiał zostać wstrzymany na kilkanaście minut.
ZOBACZ WIDEO: "Cudowna dziewczyna". Tymi zdjęciami Brodnicka zachwyciła
Chevrier dostała niezbędną pomoc, a następnie opuściła arenę na noszach, otrzymując gromkie brawa od publiczności. Jak przekazał później za pośrednictwem platformy X agent sportowy - Jerome Dupont, w tym trudnym przypadku konieczne są dwie operacje.
Francuzka pierwszy zabieg miała przejść w niedzielę. Tyczkarka opublikowała na Instagramie zdjęcie ze szpitala i zapowiedziała, że będzie walczyć o powrót na igrzyska olimpijskie w Paryżu (od 26 lipca do 11 sierpnia).
Czytaj także:
Katastrofa Piotra Liska. Tego nikt się nie spodziewał
Gwiazda kadry Polski bez ogródek po tym, co stało się w Glasgow