"To jest kosmos i obłęd". Zachwyt nad wyczynem Polki

Zdjęcie okładkowe artykułu: PAP/EPA / Na zdjęciu: Justyna Święty-Ersetic i Natalia Kaczmarek
PAP/EPA / Na zdjęciu: Justyna Święty-Ersetic i Natalia Kaczmarek
zdjęcie autora artykułu

- To jest kosmos i obłęd. Inna galaktyka - wyznała Justyna Święty-Ersetic, zapytana o wyczyn Natalii Kaczmarek na ME w Rzymie i pobicie rekordu Polski na 400 metrów. Co więcej, sprinterka uważa, że to jeszcze nie koniec popisów jej koleżanki.

W tym artykule dowiesz się o:

Z Rzymu Tomasz Skrzypczyński, WP SportoweFakty

Choć od finału biegu na 400 metrów kobiet na mistrzostwach Europy w Rzymie minęło już kilkanaście godzin, echo wyczynu Natalii Kaczmarek wciąż odbija się od trybun Stadio Olimpico. Bo Polka nie tylko zdobyła złoty medal, ale poprawiła 48-letni rekord Polski Ireny Szewińskiej, uzyskując niesamowity czas 48,98 s.

To najlepszy wynik europejskiej sprinterki na tym dystansie od 28 lat!

Nasza gwiazda dostała we wtorek wolne i nie musiała biec w eliminacjach sztafety 4x400 metrów kobiet. Na dodatek zmaga się z lekkim przeziębieniem, więc decyzja była ze wszech miar słuszna. Tym bardziej, że bez niej jej koleżanki spisały się bardzo dobrze - wygrały bieg eliminacyjny i awansowały do środowego finału.

ZOBACZ WIDEO: Zachwyty nad urodą Joanny Jóźwik. "Moje osiągnięcia są sprawą drugorzędną?"

Na ostatniej zmianie we wspomnianych eliminacjach biegła więc, jak za dawnych czasów, Justyna Święty-Ersetic. Po biegu podzieliła się swoimi wrażeniami z tego, co zrobiła jej koleżanka.

- Wczoraj pisał do mnie Aleksander Dzięciołowski (reporter TVP Sport) i pytał jak będzie. Odpisałam, że Natalia wygra i czas będzie z kosmosu. Nie pomyliłam się, ale przyznam, że o tej porze powoli kładłyśmy się spać, a tu nagle takie emocje. Ciężko było zmusić się do spania. Fantastyczna sprawa, to też nas dzisiaj zmotywowało, żeby ona mogła spokojnie odpoczywać, żeby jutro "odpalić wrotki" - powiedziała doświadczona sprinterka.

Święty-Ersetic została zapytana jak się czuje z tym, że jej koleżanka uzyskała wynik aż o około 1,5 sekundy szybszy od jej, bardzo dobrego rekordu życiowego (50,40 s).

- Nie wspominajmy o tym! To jest kosmos i inna galaktyka. Z jednej strony nas podbudowała, ale z drugiej myślę sobie: "ja pierdziele, przecież ja tyle nie pobiegnę nawet na lotnej zmianie!" - śmiała się indywidualna mistrzyni Europy na 400 m z 2018 roku.

- Pani Irena Szewińska była klasą samą w sobie, a teraz Natalia poprawiła ten wynik tak znacząco i zrobiła to po prostu na wielkim spokoju, z lekkością i łatwością. Jestem z niej dumna, ale ona nie powiedziała jeszcze w tym sezonie ostatniego słowa - zapewniła.

Według niej jej koleżanka ze sztafety może jeszcze w tym roku zbliżyć się do takiego rezultatu. Najlepiej na igrzyskach olimpijskich w Paryżu.

- Wolę o tym nie myśleć, bo mam ciarki na nogach. To jest obłęd, ale myślę, że realne jak najbardziej. Ona zawsze jest gotowa na docelową imprezę, czyli w tym roku są to igrzyska. Będzie na pewno super przygotowana i głodna medalu w Paryżu. To jest jej czas i chce to wykorzystać - podsumowała.

Źródło artykułu: WP SportoweFakty