Armand Duplantis od lat dominuje w światowej tyczce. Jego zwycięstwa w zawodach są praktycznie pewne już przed startem. W Paryżu jedynie kataklizm byłby w stanie mu odebrać złoto.
Szwed rozpoczął zmagania od przeskoczenia poprzeczki zawieszonej na wysokości 5,70 m. Później z ogromną łatwością skoczył 5,85 m.
Na tym etapie stawka była już mocno przetrzebiona, a rywale mocno się męczyli. Kroku próbowali dotrzymać mu jedynie Sam Kendricks i Emmanouil Karalis.
Zarówno Amerykanin, jak i Grek, nie zaliczyli wysokości 6,00 m i zdobyli odpowiednio srebro i brąz. Duplantis z kolei zrobił to bez najmniejszych problemów.
ZOBACZ WIDEO: "Prosto z Igrzysk". Niepowodzenie polskich młociarzy. "Wszyscy liczyli na medale"
Szwed następnie poprawił rekord olimpijski o 7 centymetrów, robiąc to już w pierwszej próbie (6,10 m). Później poprosił o zawieszenie poprzeczki na wysokości 6,25 m, co byłoby nowym rekordem świata.
W dwóch pierwszych próbach było blisko. Osiągał odpowiednią wysokość, ale delikatnie zahaczał o poprzeczkę. W myśl powiedzenia "do trzech razy sztuka", Szwed dopiął swego. To był nieprawdopodobny pokaz siły w jego wykonaniu.
Po raz pierwszy od 2004 roku w finale zabrakło reprezentantów Polski. Piotr Lisek i Robert Sobera odpadli w kwalifikacjach. Zajęli ex aequo 15. miejsce.
Czytaj także:
- To była formalność w wykonaniu Kaczmarek
- Odstawał od samego początku. Niezły finisz nie wystarczył Komańskiemu