Ewa Swoboda od lat należy do czołówki biegaczek na sprinterskich dystansach. Pokazał to zakończony niedawno sezon, który był bardzo udany w jej wykonaniu. 27-latka została halową wicemistrzynią świata na 60 metrów. Medal z takiego samego kruszcu przywiozła również z mistrzostw Europy na stadionie, gdzie wywalczyła pierwszy seniorski medal na 100 metrów.
Niedosyt pozostawił za to najważniejszy start w sezonie, czyli igrzyska olimpijskie. Polka w Paryżu pobiegła świetnie w eliminacjach, jednak w półfinale do szczęścia zabrakło tylko 0,01 sekundy. Nasza sprinterka marzenia o występie w olimpijskim finale musiała tym samym odłożyć do startu w Los Angeles.
Swoboda w rozmowie z Interią nawiązała do uczuć, które towarzyszyły jej w stolicy Francji. - Siadłam tam trochę psychicznie. Gdyby nie mój brat, to na pewno nie miałabym tam tyle energii, by pobić 10,99 sek. On przyjechał do Paryża i dzięki niemu się zebrałam. Byłam już zrezygnowana i przemęczona. Za dużo było bodźców i to mi się dało we znaki - stwierdziła wprost.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Ależ ma sylwetkę! Tak wygląda w stroju kąpielowym
Dodała po chwili, że zostawia już wydarzenia z poprzednich miesięcy i skupia się na kolejnych wyzwaniach. 27-latka otwarcie zapowiada, że zamierza wystąpić na igrzyskach w Los Angeles, ale na ten moment nie wybiega myślami w kierunku tej imprezy. W pewnym momencie sprinterka została zapytana, czy w przerwie między igrzyskami planuje przerwę macierzyńską. Jej odpowiedź była zdecydowana.
- Nie myślę o tym na razie. Na dzieci przyjdzie czas - skwitowała. Nawiązała też do wyzwań, które czekają je w przyszłym roku. - To będzie bardzo ciężki sezon, ale fajnie, że hala zaczyna się późno. Pierwsze zawody są w lutym. Potem będą halowe mistrzostwa Europy i świata. Po nich będzie trochę przerwy do sezonu letniego. Myślę, że jak dobrze pójdzie, to będę gotowa na wrzesień - podsumowała. We wrześniu odbędą się mistrzostwa świata w Tokio.