Pierwsze starty Adrianny Sułek-Schubert w siedmioboju na MŚ Tokio 2025 były obiecujące i nasza reprezentantka zajmowała nawet siódme miejsce po 1. dniu. Potem jednak przytrafiły się jej gorsze występy i w efekcie pochodząca z Bydgoszczy 26-latka ukończyła rywalizację na 15. pozycji z sumą 6105 punktów.
Nasza lekkoatletka nie miała łatwych przygotowań. Obecnie opiekuje się synem, który przyszedł na świat w 2024 roku. Mimo tego wzięła udział w igrzyskach olimpijskich w Paryżu, a teraz wystartowała w MŚ w Tokio.
ZOBACZ WIDEO: Polska mistrzyni przeżyła koszmar. "Mój mąż wtedy pierwszy raz zemdlał"
Po zakończeniu występu w japońskiej stolicy Sułek-Schubert wyszła do dziennikarzy w strefie mieszanej. Padło pytanie o jej przyszłość. - Najpierw spędzę czas z synem, potem będę szukała jakiegoś szkoleniowca od siedmioboju, bo jak dobrze wiecie, sytuacja w Polsce mi tego nie ułatwia - stwierdziła nasza zawodniczka, cytowana przez TVP Sport.
- Mam nadzieję, że znajdę trenera. Może mi spadnie z nieba. Byłoby dużo łatwiej, gdybym mogła emigrować za granicę, ale ja nie za bardzo chcę. W Bydgoszczy lada moment będę miała taką bazę treningową, że co mi więcej potrzeba do życia i szczęścia - dodała.
Sułek-Schubert nie chciała urazić osób, z którymi obecnie współpracuje. Jednak wyznała wprost, że interesują ją tylko medale, w tym także te olimpijskie. W Polsce trudno niestety jest jej znaleźć wybitnych fachowców od wieloboju.
- Jarosław Kotewicz, z którym teraz współpracuję, jest super, ale nie wiem, czy damy radę nadrobić braki wielobojowe w krótkim czasie mojej kariery, bo ona nie będzie trwać wiecznie. To jest bardzo dobry człowiek, ale ja nadal będę musiała myśleć i oczywiście, że będziemy o tym rozmawiać i szukać kandydata, żeby mógł też okiełznać mój charakter i żebym mogła na nim polegać - przekazała nasza lekkoatletka.
Ogólny występ lekkoatletow w Tokio to blamaz.Gdyby Czytaj całość