Piotr Małachowski, znany z sukcesów w rzucie dyskiem (jest dwukrotnym wicemistrzem olimpijskim - Pekin 2008 i Rio de Janeiro 2016), od kilku lat mieszka poza Polską - obecnie w Tajlandii, wcześniej Dominikanie.
W wywiadzie dla "Przeglądu Sportowego Onet" podkreśla, że przeprowadzki pozwoliły mu spojrzeć na życie z dystansem. Zaznacza, że życie w Dominikanie i Tajlandii różni się od polskiej codzienności.
ZOBACZ WIDEO: Obrzydliwe zachowanie podczas pogrzebu. Otylia Jędrzejczak pamięta to do dziś"
Sportowiec przyznaje, że wyjazdy dały mu przestrzeń do refleksji. - Podróże dały mi czas, żeby przeanalizować życie. Wcześniej też było super, nie narzekam. Jednak w Dominikanie miałem swoją przestrzeń - nic nie musiałem, nikt nie dzwonił, nie pisał, nie zapraszał na eventy. W Polsce jest inaczej - sport, bankiety, obowiązki. A zawody same się nie finansują, więc też się trzeba pojawiać - mówił Małachowski.
Zmiana miejsca zamieszkania była podyktowana także potrzebami rodziny, żona chciała czegoś nowego.
- Ale prawda jest taka, że przeprowadzki są męczące: torby, szukanie mieszkania, samochodu, szkoły, ubezpieczenia. Do tego ludzie próbują wykorzystać fakt, że jesteśmy z zagranicy. Denerwuje mnie czasem to, że tubylcy płacą tam za ubezpieczenie 200 zł, a ja dziesięć razy tyle (ok. 10 000 zł - przyp. red.). Widzę, że niekiedy próbują nas naciągać. Jednak uczę się, że jestem w innym kraju i muszę respektować ich zasady. Tak jak chciałbym, żeby obcokrajowiec w Polsce szanował nasze - wyjawił.
Małachowski, który w wieku 42 lat pobiera dwie emerytury (wojskową i olimpijską), w wywiadzie nie ukrywa, że życie na emigracji pozwoliło mu lepiej poznać siebie.
- Że jestem cholerykiem i egoistą - podsumował ze śmiechem były lekkoatleta. Dodał też, że podróże nauczyły go dystansu i większego luzu w codziennych sprawach.