Amerykanin na stosowaniu niedozwolonych substancji przyłapany w karierze był już dwa razy. W 2006 roku groziła mu nawet dożywotnia dyskwalifikacja, jako że był on recydywistą. Ostatecznie jednak potraktowano go dosyć łagodnie i w 2010 roku Justin Gatlin wrócił oficjalnie na bieżnię.
Amerykański specjalista od sprintu przez wiele lat był z wielu stron mocno atakowany i głośno krytykowany za to, czego się dopuścił w karierze. Nawet sam Usain Bolt otwarcie przyznał, że taki zawodnik jak Gatlin nie powinien mieć prawa wstępu na bieżnię w oficjalnych zawodach.
[ad=rectangle]
Po mistrzostwach świata w Pekinie, brytyjski dziennik "The Guardian" ujawnił korespondencję pomiędzy Gatlinem a sprawującymi do niedawna najwyższe funkcje w federacji IAAF, Laminem Diackiem i Siergiejem Bubką. Wynika z nich jasno, że Gatlin okazał skruchę i zobowiązał się naprawić swoje błędy.
- Szczerze żałuję tego, co zrobiłem. Moją misją jest teraz to, by odegrać pozytywną rolę i przekonać sportowców, że doping niesie ze sobą zagrożenia i prowadzi do publicznego upokorzenia. Wyrządza wiele szkód w życiu zawodników - pisał Gatlin w jednym z listów nadesłanych do IAAF.
Amerykanin zadeklarował również, że zamierza "ściśle współpracować z amerykańskim wymiarem sprawiedliwości, żeby oczyścić lekkoatletykę z dopingu".
Przypomnijmy, Gatlin zdobył w Pekinie dwa srebrne medale - w biegu na 100 i 200m. W obu przypadkach na mecie meldował się za Usainem Boltem.