Dzień przed zawodami Swoboda mówiła, że jej celem na toruński mityng IAAF World Indoor Tour jest zejście poniżej 7,30. Założenie udało się zrealizować z nawiązką, gdyż 19-latka uzyskała czas 7,21. - Jestem z siebie bardzo zadowolona - powiedziała w rozmowie z WP SportoweFakty. - Co mogę więcej dodać? Poszłabym do Mc Donald's, ale nie mogę, bo preferuję styl życia fit. Myślałam, że nie pobiję tu 7,30, ale się udało. Jestem więc najszczęśliwsza.
Czas uzyskany w Toruniu jest kolejnym poprawieniem najlepszego tegorocznego osiągnięcia Swobody. Z mityngu na mityng Polka biega szybciej. - Czasy są rzeczywiście coraz lepsze. Staram się, żeby tak było. Już odpuszczamy w treningu, jest luźniej, nogi są lżejsze, choć dalej za ciężkie. Powtórzę, jestem szczęśliwa.
W finałowym biegu Copernicus Cup Swoboda finiszowała czwarta. Obsada była mocna - pierwsze miejsce zajęła aktualna halowa mistrzyni świata Barbara Pierre. Dla toruńskiej widowni Polka była jednak jak zwyciężczyni. - Dla mnie nie chodzi o to, żeby wygrać czy przegrać. Publiczność pokazała, że mnie kocha, mogę tak powiedzieć. Było mi tak miło, gdy przed startem wszyscy krzyczeli "dajesz Ewa!". Jest wtedy wiara w siebie, to podbudowuje. To, że jestem czwarta, jest nieważne.
Zarówno przed półfinałem, jak i przed finałem, z głośników rozbrzmiał discopolowy szlagier "Niech żyje wolność, wolność i swoboda". Taki repertuar nie trafia jednak w gust naszej sprinterki. - Nienawidzę disco polo, ale to zawsze leci. Muszę to akceptować.
Najbliższy start 19-latki będzie miał miejsce 16 lutego w Łodzi. Plany na kolejne dni są więc proste. - Odpocząć, wyspać się i potem rozwalić wszystko na Orlen Cup - powiedziała Ewa Swoboda na koniec rozmowy z naszym portalem.
ZOBACZ WIDEO Ewa Brodnicka: to, co przeżyłam, było dla mnie dramatem