Film, który miał pokazać prawdę o Pistoriusie, wywołał międzynarodowy skandal

AFP / Fot. AFP / MUJAHID SAFODIEN / Na zdjęciu: Oscar Pistorius
AFP / Fot. AFP / MUJAHID SAFODIEN / Na zdjęciu: Oscar Pistorius

11 listopada "Blade Runner Killer" ma się pojawić w kinach. Jeszcze przed premierą wywołał wiele kontrowersji. Najbliżsi obu stron - zmarłej Reevy Steenkamp oraz skazanego Oscara Pistoriusa - odcinają się od twórców i zapowiadają pozwy sądowe.

W tym artykule dowiesz się o:

14 lutego 2013 roku - w Walentynkowy wieczór - Oscar Pistorius zastrzelił swoją dziewczynę. 29-letnią modelkę Reevę Steenkamp. Po wielomiesięcznym procesie najbardziej znany niepełnosprawny sportowiec świata został skazany na sześć lat pozbawienia wolności. Wyrok wydano w lipcu 2016 roku. Teraz powstał film.

Krytycy nie pozostawili suchej nitki

Producentom nie udało się pozyskać znanych gwiazd. W rolę Steenkamp wcieliła się niemiecka aktorka Toni Garrn, a Pistoriusa zagrał Andreas Damm. Film nie miałby wielkich szans na rozgłos, gdyby nie kontrowersje. Kanał telewizyjny Lifetime, na którego antenie dojdzie do premiery, zapowiedział, że scenariusz został napisany "oczami" zmarłej modelki oraz jej matki.

- Bzdura! - natychmiast zareagowali zgodnie rodzice zmarłej modelki, June i Barry Steenkamp. - Nie współpracowaliśmy z producentami filmu.

Przy okazji zapowiedzieli pozew sądowy. - Nie pozwolimy sobie, aby ktoś, kto chce zarobić na tym filmie wykorzystywał nasze dobre imię - przyznała June Steenkamp. - Rozgłaszanie nieprawdziwych informacji, jakobym miała doradzać scenarzystom wprowadza potencjalnych widzów w błąd. Być może część z nich zdecyduje się go obejrzeć właśnie z tego powodu. I zostanie oszukany.

Słowa rodziców potwierdziła siostra zmarłej, Simone. - Mama z tatą są wściekli i przerażeni - powiedziała na łamach "Daily Mail". - Nie zdawali sobie sprawy, że taki film w ogóle jest kręcony. Dowiedzieli się o nim z internetu.

Przedstawiciele Lifetime nie odnieśli się do zarzutów rodziny zmarłej modelki. Amerykańscy krytycy filmowi w większości potępili działanie producenta i w bardzo ostrym tonie potraktowali zapowiedź filmu. A zwłaszcza trailer, który kilkanaście dni temu pojawił się w sieci.

Zobacz.

Zablokowana premiera?

Nie tylko przedstawiciele rodziny zmarłej są oburzeni. Również najbliżsi Pistoriusa zapowiadają wkroczenie na ścieżkę sądową. Chodzi o to, że w trailerze producent użył określenia "serce mistrza, umysł zabójcy". - To rażące przekręcanie prawdy - napisali w specjalnie przygotowanym oświadczeniu wystosowanym do mediów.

Fachowcy twierdzą, że za takie określenie można żądać wielomilionowe odszkodowanie.

- Martwi nas, że są ludzie, którzy chcą wzbogacić się kosztem wielkiej, ludzkiej tragedii, zarówno Oscara, jak i rodziny Steenkamp - dodali.

Pojawiły się głosy, że stacja Lifetime zdecydowała się na produkcję i emisję tego filmu, bowiem znalazła się w sporych tarapatach finansowych. Taką tezę można na przykład przeczytać w artykule autorstwa Winnie Theletsane opublikowany w serwisie ewn.co.za.

- Z trailera wynika, że Oscar został tam przedstawiony w bardzo niekorzystnym świetle - to kolejny cytat z oświadczenia najbliższych sportowca. - Jesteśmy tym faktem oburzeni, a prawnicy już podjęli odpowiednie kroki, nawet z zablokowaniem premiery filmu włącznie.

Nie wiadomo na ile prawnicy z RPA są w stanie tak szybko (w ciągu miesiąca) zablokować wyświetlanie tej produkcji w USA. Raczej to mało prawdopodobne.

Zapadnie ostateczna decyzja?

Premiera filmu została zapowiedziana na 11 listopada (wcześniej mówiło się o 8 listopada). To zaledwie kilka dni po decyzji Najwyższego Sądu Apelacyjnego RPA. Decyzji ostatecznej w tej sprawie. Otóż zespół prokuratorów (dokumenty przygotował Gerrie Nel, zwany przez dziennikarzy "Buldogiem") wnioskuje o ponowne otwarcie procesu sądowego i żąda kary 15 lat więzienia dla sportowca.

Wedle obecnego stanu prawnego kara 6 lat pozbawienia wolności zakończy się w 2020 roku, a przecież Pistorius może starać się o wcześniejsze zwolnienie. Prokuratorzy nie owijają w bawełnę i na łamach prasy w RPA nazywają taką sytuację "kpiną z przepisów prawa".

Jeżeli NSA odrzuci wniosek prokuratorów, sprawa zostanie już na zawsze zamknięta. Nie ma już innej ścieżki odwoławczej. Nikt nie zmieni wymiaru kary dla Pistoriusa. Jeżeli jednak sędziowie przyznają rację prokuratorom, w perspektywie kilku miesięcy czeka nas kolejne - trzecie już - rozpoczęcie procesu sądowego.

- Mamy już dość tej huśtawki - przyznają najbliżsi sportowca. - Niech to się już skończy.

Najważniejsze daty.

14.02.2013
Oscar Pistorius zastrzelił swoją dziewczynę Reevę Steenkamp.

19.02.2013
Sportowiec wydaje oficjalne oświadczenie, w którym twierdzi, że pomylił Steenkamp z włamywaczem.

3.03.2014
Początek procesu sądowego.

12.09.2014
Pistorius zostaje uznany winnym zabójstwa.

21.10.2014
Sędzia Thokozile Masipa skazuje sportowca na pięć lat pozbawienia wolności.

3.12.2015
Najwyższy Sąd Apelacyjny przychylił się do wniosku prokuratorów, aby uznać Pistoriusa winnym morderstwa (a nie zabójstwa) i skierował sprawę do ponownego rozpatrzenia.

6.07.2016
Kara została zmieniona na sześć lat pozbawienia wolności.

3.11.2017
Najwyższy Sąd Apelacyjny ma rozpatrzeć ostateczne odwołanie prokuratorów od wyroku skazującego. Odwołanie może: odrzucić (tym samym raz na zawsze zakończy sprawę, a Pistorius w 2020 roku będzie wolnym człowiekiem), skierować do ponownego rozpatrzenia.

Komentarze (1)
avatar
Jaola Tymon
13.10.2017
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
"Mamy już dość tej huśtawki - przyznają najbliżsi sportowca. - Niech to się już skończy."
Wystarczy, że przyzna co się naprawdę zdarzyło, a nie utrzymuje, że on nie wiedział, nie spodziewał się
Czytaj całość