- Rada IAAF (Międzynarodowe Stowarzyszenie Federacji Lekkoatletycznych - przyp. red.) jednogłośnie przyjęła rezolucję. Rosyjska federacja na razie nie zostanie odwieszona - poinformował w piątek Rune Andersen, działacz zajmujący się sprawą Rosji w strukturach IAAF.
Przypomnijmy: kilka lat temu wybuchła afera dopingowa w Rosji. Wyszło na jaw, że władze państwowe sponsorowały system dopingowy na masową skalę. IAAF w listopadzie 2015 r. zawiesiła rosyjską federację lekkoatletyczną.
W efekcie reprezentacji Rosji w LA zabrakło na igrzyskach w Rio de Janeiro. W Brazylii wystąpiła jedynie Daria Kliszyna, jako zawodniczka neutralna. Do zeszłorocznych mistrzostw świata w Londynie dopuszczono 19 sportowców z Rosji, którzy udowodnili, że nie brali udziału w państwowym systemie dopingowym. Także startowali pod neutralną flagą.
Rosjanie liczyli na to, że przed mistrzostwami Europy w Berlinie (7-12 sierpnia) IAAF złagodzi stanowisko. Wprawdzie oficjele z międzynarodowej federacji podkreślili, że widzą postępy w działaniach rosyjskiej federacji, ale jednocześnie wskazali, jakie trzy warunki nadal nie zostały spełnione.
ZOBACZ WIDEO Lekkoatleci lubią koszykówkę. Paweł Fajdek: Gram nawet na rozgrzewce
Po pierwsze, rosyjska federacja musi pokryć koszty poniesione przez IAAF w następstwie dopingowego skandalu (IAAF utworzył w tym celu specjalną grupę). Po drugie, RUSADA (Rosyjska Agencja Antydopingowa) musi odzyskać akredytację Światowej Agencji Antydopingowej (WADA).
Po trzecie zaś, władze lekkoatletyczne w Rosji muszą udostępnić wyniki badań antydopingowych przeprowadzonych w moskiewskim laboratorium w latach 2011-15.
- Poczyniono postęp w kluczowych obszarach. Wciąż jednak są luki, które muszą zostać wypełnione - podkreślił Sebastian Coe, szef IAAF.
Jak informują rosyjskie media, na ME w Berlinie wystartuje (pod neutralną flagą) ok. 30-osobowa grupa sportowców.