Szymon Ziółkowski: Nie chcę wojny polsko-polskiej. Ale mam w domu ciężki młot

Jacek Stańczyk
Jacek Stańczyk

Jest pan nudnym posłem?

Są dwie drogi poselskie. Jedna, w której łatwiej nie wychylać się w żadną stronę i siedzieć cicho. Ludzie ci wtedy czegoś nie wytkną. Ja nie jestem z tych, którzy mieli buzię zamkniętą, jeszcze gdy byłem sportowcem. Wiele razy dostawałem za to po uszach. Uważam jednak, że jeśli z czym się zgadzam albo nie, to trzeba się wypowiedzieć.

Odnalazł się pan w tej politycznej wojence?

Ale ja niespecjalnie jeszcze politycznie się biję. Odzywam się czasami i to w kwestiach, w których mam coś do powiedzenia. Nie prowadzę dyskusji na przykład na temat działalności szpitali, o których nie mam zielonego pojęcia. Uważam, że szczerość jest istotna, a tego elementu wśród polskich polityków brakuje.

 Grzegorz Dembiński/Polska Press/East News Grzegorz Dembiński/Polska Press/East News
Politycy wiedzą wszystko…   Bardzo rzadko można usłyszeć od zapytanego posła czy senatora, odpowiedź "nie wiem". Najczęściej znają odpowiedź na każde możliwe pytanie. A nie ma nic uwłaczającego w odpowiedzi dziennikarzowi: "Nie wiem, dowiem się, sprawdzę, umówimy się jutro i porozmawiamy". Nie ma chyba żadnego parlamentarzysty, który z ręką na sercu potrafi wypowiedzieć się na każdy temat, mając wiedzę. Większość ustaw to kolubryny. Czasami trzeba spędzić nawet kilka dni, aby przez nie przebrnąć. A jeśli to jest nowelizacja ustawy, to trzeba jeszcze przeryć się do poprzednich ustaw.

Wydawało mi się, że wy sportowcy w polityce tworzycie jakąś jedność. Że sport łączy, a nie dzieli. A potem czytam w pana tekście, że minister Bańka może i był sportowcem, ale słabym. To jest atak.

Pan minister Bańka po objęciu urzędu prezentował projekt ustawy o zwalczaniu dopingu. I ją z mównicy sejmowej skrytykowałem projekt. Dostało mi się od niego, jakim prawem wypowiadam się na temat dopingu, bo co ja takiego zrobiłem przez ostatnie osiem lat. Jeśli w taki sposób wypowiada się minister, który jako były sportowiec powinien mieć pojęcie, że przez ostatnie osiem lat w przeciwieństwie do niego, ja byłem na stadionach świata, a on niekoniecznie, jest to dyskwalifikujące. Rozumiem, że taki miał prikaz polityczny, ale nie na tym to polega. Według mnie takie resorty jak sportu czy kultury powinny być totalnie apolityczne.

Lech Wałęsa z koszulką Barcelony! I napisem "Konstytucja" - CZYTAJ WIĘCEJ. 

Przecież tak się nie da.

Wykreowanie zawodnika, który teraz zdobywa medale, zajmuje 10-15 lat. To, że teraz minister Bańka może cieszyć się z medali i fotografować się z medalistami, jest zasługą wielu poprzednich rządów, a nie tego, co zrobił teraz. Więc ja i tak jestem, jeśli chodzi o niego, oszczędny w słowach. Bo ten cały jego projekt walki z dopingiem jest abstrakcją i nie ma nic wspólnego ze zwalczaniem dopingu.

Co jest z nim nie tak?

Sportowiec dostał nagrodę za medal, po iluś latach ten medal mu zabierają, bo okazuje się, że był na koksie. Ale nagrody zwracać nie musi. A to są dziesiątki tysięcy złotych z budżetu państwa. Jak ktoś w sklepie spożywczym ukradnie dwa litry oliwy, mendel jajek i żółty ser, to będzie rozprawa i wyrok. A teraz tego nie ma. Nic tak nie boli jak kasa. Dyskwalifikacja może minąć.

To co, wojna z ministrem Bańką?

Miałem nadzieję, że jako były sportowiec okaże się trochę bardziej ponad tym wszystkim. Ostatnio stał się już bardziej politykiem i jego wypowiedzi wykraczają mocno poza resort sportu. Zajmuje się coraz bardziej polityką. Nie oceniam tego pozytywnie. Nie podoba mi się to, w jaki sposób odcinał się od poprzedników. W sporcie nie ma czegoś takiego, że można wszystko przeciąć gilotyną.

Do premiera, po ubiegłorocznych sukcesach lekkoatletów, napisał pan w tekście na swojej stronie internetowej: "Morawiecki, gdzie jest nasze 300 milionów". Sprawa jest nadal aktualna.

Pytam się o to jeszcze raz, złożyłem kolejną interpelację w tej kwestii. Będę o to też pytał na komisji sportu. Podczas wotum zaufania zapytałem pana premiera, gdzie jest 300 mln złotych obiecane na budowę hal lekkoatletycznych. Nie dostałem odpowiedzi. Trzeba przypomnieć, że w zeszłym roku pan premier dwukrotnie obiecywał 300 mln dla lekkoatletów. W marcu po mistrzostwach świata w Birmingham było 300 mln dla lekkiej atletyki. A potem w sierpniu 300 mln na hale lekkoatletyczne. To już 600 mln zł. Niestety nie ma śladu po tych pieniądzach. Jak mówi się A, to mówi się B.

Ale przecież premię siatkarzom - jak obiecał, tak przyznał.

Najpierw nagrodę obiecał, potem dowiedział się, że nie może jej przyznać. A to, że teraz dają, to też nie jest do końca takie proste. Pan prezydent podpisał nowelizację odnośnie KPRM [Kancelaria Prezesa Rady Ministrów]. Ale w jaki sposób pan premier może przyznać nagrodę wstecz? Jeśli nawet przyzna, to dlaczego tylko siatkarzom. Jeśli możemy zrobić krok wstecz, to możemy zrobić go do nieskończoności. Skoro siatkarze mają dostać premię za drugi złoty medal, to dlaczego nie mogą dostać ci za pierwszy. Dlaczego Anita Włodarczyk nie może dostać nagrody za złoto olimpijskie i mistrzostwo świata, albo Tomek Majewski za dwa złote medale olimpijskie.

Albo pan.

O sobie na pewno nie będę w tej kwestii wspominał. Bardzo cieszę się, że siatkarze dostaną nagrodę. Super, tylko nie możemy ich stawiać poza nawias. Ja zaproponowałem, żeby w ogóle nie ustanawiać czegoś takiego jak nagroda KPRM. Przecież jest powołana przez obecny Sejm Polska Fundacja Narodowa, która w statucie osób ma wspieranie osób, które promują Polskę na świecie. A jaka jest lepsza i tańsza promocja Polski na świecie niż sport? Nie ma. Idźmy dalej. Dlaczego nie ma znaczka PFN na Williamsie Roberta Kubicy? Też idealnie wpisuje się w zadania Fundacji.

Pan ma grubą skórę i jest gotowy na ataki?

Oj tak. Lata w sporcie mnie tego nauczyły. Łaska kibica na bardzo pstrym koniu jeździ. I jednego dnia jesteśmy wychwalani, choć nawet po sukcesach zdarzają się komentarze, że "na pewno był na koksie". Albo co z tego że wygrał, jak i tak jest łysy. Takie rzeczy zawsze są. Biorąc się za jakiekolwiek życie publiczne trzeba liczyć się z tym, że nie zawsze będzie różowo i spotkamy się z krytyką.

"Super Express" podliczył, że ze wszystkich posłów najczęściej pan lata samolotem za publiczne pieniądze. [402 loty w tej kadencji, blisko ćwierć miliona złotych]

Tak, akurat w ten sposób podróżuję po Polsce. Taką mamy możliwość jako parlamentarzyści. Jeśli ktoś ma o to pretensje, to trzeba zwrócić się do Kancelarii Sejmu z zapytaniem, czy trzeba zmienić ustawę. Po drugie, ja te pieniądze bardzo chętnie wrzuciłbym do siebie do biura, żeby mieć możliwość samemu wykorzystywać i organizować podróż. Nie raz Kancelaria Sejmu płaci dużo więcej za nasze przeloty, jest to suma ryczałtowa. Pociągi nie są rozliczane, a swoją drogą Pendolino też najtańsze nie jest.

Potrafi pan przegrywać z honorem w polityce?

Sport mnie nauczył, że w życiu raczej się przegrywa, niż wygrywa. I wydaje mi się, że w polityce też. Ja na razie jestem w polityce, poza wyborami które wygrałem, to na razie przegrywamy. Jestem w opozycji, więc może łatwiej mi to przełykać. Nie byłem w poprzednich kadencjach.

Utrata władzy boli bardziej.

Prawdopodobnie tak. To tak samo jak zdetronizowanie mistrza. Jak wygrałeś mistrzostwo olimpijskie albo świata, a potem przegrałeś, to boli mocniej. Ale nie da się wygrywać cały czas. Najważniejsze, aby być wiernym sobie, nie być chorągiewką. A to w polityce się zdarza. Wiatr wieje tu bardzo często, łamią się maszty chorągiewek i wygląda to komicznie.

Panu złamanie nie grozi?

Uważam, że postępuję zgodnie z sobą. Nie wstydzę się tego, co mówię, co piszę. Nie wstydzę się wbijania szpili, bo nie działam z wytycznymi przekazu dnia, tylko staram się interpretować wszystko co się dzieje, w sposób przeze mnie akceptowalny. Może czasem władzom mojego ugrupowania się to nie podobać, ale nagany jeszcze nie dostałem. Może dlatego, że nie odzywam się w tematach, na których się nie znam.

To kim jest pan prezydent robiący zdjęcie z koniem?

Pan prezydent nie raz pokazał, że chyba nie do końca kontroluje, co pojawia się na jego Twitterze. I piątek czasem go przejmuje tak, jak było to z Pawłem Kukizem. Zdarzają się takie rzeczy, ale głowie państwa nie wypada.

Kukiz kasuje konto i przeprasza za wulgaryzmy. "Przejęła mnie piątkowa noc" - CZYTAJ WIĘCEJ.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×