Sportowcy, którzy idą w kamasze, to żadna sensacja. Niedawno szkolenie przeszły Justyna Święty-Ersetic, Sofia Ennaoui oraz Paulina Guba, Anna Kiełbasińska wojsko uratowało karierę, a Marcin Lewandowski jest już kapralem. Baumgart-Witan ruszyła jednak inną ścieżką. Co warto podkreślić, ścieżką, gdzie zarabia się znacznie mniejsze pieniądze niż dostają żołnierze zawodowi.
- Z przyczyn niezależnych ode mnie nie zostałam wpisana na listę szkolenia wojskowego sportowców. Zdecydowałam się więc zostać Terytorialsem - wyjaśnia w rozmowie z WP SportoweFakty.
Zawsze blisko
WOT to siły zbrojne powołane na początku 2017 roku z inicjatywy Ministra Obrony Narodowej Antoniego Macierewicza. Ich celem jest obrona i wspieranie lokalnych społeczności, a więc m.in. realizacji przedsięwzięć z zakresu zarządzania kryzysowego, zwalczania klęsk żywiołowych, likwidacji ich skutków, ochrony mienia oraz akcji poszukiwawczo-ratowniczych.
ZOBACZ WIDEO: HME Glasgow 2019. Ewa Swoboda nie była świadoma swojego wielkiego sukcesu. "Myślałam, że jestem 2. albo 3."
Motto formacji brzmi: "Zawsze gotowi, zawsze blisko". - Podczas przeszkolenia uczyli nas nie tylko obsługi broni, ale też zadań taktycznych oraz zasad postępowania w przypadku nawałnic czy klęsk żywiołowych. Jednym z naszych celów jest, aby właśnie w takich sytuacjach pomagać ludziom z naszego regionu - wyjaśnia Baumgart-Witan.
Spanie z bronią
Szkolenie można odbyć ma dwa sposoby: w trybie ciągłym (16-dniowe) oraz weekendowym (osiem 2-dniowych). Biegaczka ruszyła ścieżką zbliżoną do drugiej opcji. I pierwsze szkolenie ma już za sobą.
- Było bardzo intensywnie, od 6 do 22 byliśmy na nogach - opowiada. - Już drugiego dnia dostałam ostrą broń, spaliśmy na pryczach. Po tym weekendzie byłam cała obolała. Od ciężarów wymiękały mi ramiona, ledwo mogłam chodzić. A przecież jestem czynnym sportowcem! Nie chcę wiedzieć, co czują inni. Jestem dumna z każdego, kto został wcielony.
Wojsko, nie harcerstwo
Na biegaczkę, kiedy poinformowała o planach wstąpienia do WOT-u, spadła fala hejtu. - Czytałam, że nasza formacja to nie wojsko, tylko harcerstwo, a ludzie, którzy idą do Terytorialsów, są nikim. To przedszkolaki i na wojnie będą mięsem armatnim. O ile wiem, to żadna wojna się nie szykuje. Jak mówiłam, mamy inne cele - mówi nam Baumgart-Witan.
I zaznacza: - Uważam, że WOT to świetna i potrzebna inicjatywa. Ludzie idą tam nie dla pieniędzy, ale z potrzeby pomocy "swoim". Terytorialsi działają przecież w terenie, na którym mieszkają. Są lokalnymi patriotami i w czasie pokoju będą służyć swojemu województwu, miastu, okolicy.
Reset po Glasgow
Doświadczona biegaczka przyznaje, że halowych mistrzostwach Europy w Glasgow potrzebowała resetu, nowego wyzwania. - Miałam wszystkiego dość, moja głowa musiała odpocząć. Podczas szkolenia mogłam się odciąć od codzienności, skupić na pracy oraz wykonywaniu rozkazów. I kiedy po tych trzech ciężkich dniach wróciłam do domu, to gęba mi się nie zamykała. Uśmiech od ucha do ucha! - mówi.
Dziś nie wyklucza nawet, że po zakończeniu kariery sportowej pójdzie właśnie w kierunku wojskowym. - Nie jestem już najmłodszą zawodniczką i muszę myśleć o przyszłości - przyznaje. - Szkolenie bardzo mi się podobało. Nie przeszkadzało mi ani jedzenie, ani poranne pobudki, ani brak telefonu. Nie sądziłam, że aż tak się wciągnę!
Bolesna lekcja
Na razie Baumgart-Witan czekają jeszcze wyzwania sportowe. Przed Polką intensywne miesiące, bo już na początku maja weźmie udział w mistrzostwach świata sztafet, a później czekają ją drużynowe mistrzostwa Europy, mistrzostwa świata oraz - być może - wojskowe mistrzostwa świata. Tak długiego i intensywnego sezonu nie przeżyła nigdy.
Zaczyna go po zimie, która była czasem nauki. 30-latka na HME jako liderka europejskich tabel dobiegła tylko do półfinału. - Wiem, co zrobiłam wówczas źle i wyciągnęłam wnioski. Nie zapominam o tamtym biegu, bo to cenna nauka, ale też się nim nie zadręczam - mówi. Niepowodzenie musiała przetrawić błyskawicznie, bo już kolejnego dnia wystartowała w sztafecie. Razem z koleżankami w wielkim stylu zdobyła złoto.
Autor na Twitterze: