Zamieszanie po maratonie londyńskim. Brytyjski dziennik uderza w gwiazdy z Afryki

Getty Images / Stephen Pond / Na zdjęciu: Mule Wasihun, Eliud Kipchoge i Mosinet Geremew podczas maratonu w Londynie
Getty Images / Stephen Pond / Na zdjęciu: Mule Wasihun, Eliud Kipchoge i Mosinet Geremew podczas maratonu w Londynie

"Eliud Kipchoge bije rekordy, podczas gdy jego kraj stoi w obliczu poważnego kryzysu dopingowego - pisze Matt Lawton z "Daily Mail", który nie wierzy w to, że wszyscy najlepsi maratończycy są czyści. Afryka odpowiada: "Brytyjczycy nam zazdroszczą".

Dominator maratonu Eliud Kipchoge Eliud Kipchoge po raz kolejny nie dał szans rywalom. Zwyciężył w niedzielnym biegu w Londynie z wynikiem 2:02:37. To drugi w historii rezultat na dystansie 42,195 km, gorszy o 58 sekund od rekordu świata ustanowionego przez Kipchoge we wrześniu ub. roku w Berlinie.

Kenijczykowi towarzyszyła przez długi czas dwójka Etiopczyków. Mosinet Geremew nie wytrzymał jednak tempa na ostatnich kilometrach, ale i tak osiągnął rewelacyjny wynik (2:02:55, rekord kraju). Trzeci był Mule Wasihun (2:03:16), zaś dopiero piąty faworyt gospodarzy Mo Farah (2:05:39), który miał być tym, który pokona Kipchoge.

Z jednej strony można bić brawo i cieszyć się, że oglądamy w akcji najwybitniejszego maratończyka wszech czasów. Z drugiej, jak bumerang powracają pytania o to, czy rywalizacja elity na królewskim dystansie (42,195 km) jest uczciwa. Ogromne wątpliwości co do tego ma Matt Walton, szef redakcji sportowej "Daily Mail". Po zakończeniu maratonu londyńskiego przelał je na papier, a jego tekst odbił się szerokim echem w środowisku biegowym.

ZOBACZ WIDEO Vuković idealnym trenerem dla Legii? "Zawsze był trenerem tymczasowym. Nigdy nie dostał prawdziwej szansy"

"Ewolucja biegu maratońskiego w ostatnich latach jest niepokojąca. Trudno nie zadawać pytań elicie" - rozpoczyna Walton. Jego zdaniem największe kontrowersje budzi niesamowity progres wielu biegaczy z Afryki.

Pokażmy to na przykładzie. Dwanaście lat temu świat przecierał oczy ze zdumienia, gdy Haile Gebrselassie uporał się z barierą 2 godzin i 5 minut. Rok później zaś z kolejną - 2 godzin i 4 minut (2:03:59). Wydawało się, że dla tego pokolenia to maksimum, że nieprędko zobaczymy kogoś, kto pobije wyczyn wielkiego Etiopczyka. Tymczasem rekord przetrwał tylko trzy lata, a dziś wynik poniżej 2:04 stał się czymś powszechnym. Tak szybko pobiegło już kilkunastu zawodników.

Angielski dziennikarz stanowczo zaznacza: Eliuda Kipchoge o oszustwo nie podejrzewa. Kenijczyk od lat jest na topie, już w 2003 r. - jako 19-latek - zdobył złoto mistrzostw świata na 5000 m. A w maratonie imponuje regularnością - na dwanaście startów wygrał jedenastokrotnie. Jeden jedyny raz był drugi w Berlinie, w 2013 r., za Wilsonem Kipsangiem. Nazywany jest "Usainem Boltem biegów długodystansowych".

Zobacz także: Eliud Kipchoge: król maratonu i milioner, którego nie brzydzi sprzątanie toalet

Był badany wielokrotnie i nigdy nie wzbudził choćby cienia podejrzenia. Niestety tego samego nie można powiedzieć o jego rodakach.

"Eliud Kipchoge bije rekordy, podczas gdy jego kraj zmaga się z poważnym kryzysem dopingowym" - czytamy w "Daily Mail". Najnowszy przykład to sprawa z 26 kwietnia. Dwa dni przed maratonem londyńskim wybuchł skandal z Abrahamem Kiptumem. Rekordzista świata w półmaratonie (58:18 uzyskane w 2018 r. w Walencji) został tymczasowo zawieszony z powodu nieprawidłowości w paszporcie biologicznym.

Kilkanaście dni temu na cztery lata zdyskwalifikowany został Asbel Kiprop, mistrz olimpijski na 1500 m, którego Marcin Lewandowski ostro nazwał "złodziejem" i "frajerem". Wcześniej wpadła Jemima Jelagat Sumgong, zwyciężczyni maratonu olimpijskiego w Rio de Janeiro. W jej przypadku kara była identyczna - cztery lata.

Zobacz także: Asbel Kiprop zdyskwalifikowany na cztery lata. Mistrz olimpijski stosował EPO

Walton podkreśla: już nie wierzy ślepo w to, co do niedawna było powtarzane w mediach ("Kenijscy biegacze są tak świetni, bo trenują na dużej wysokości nad poziomem morza, a w dzieciństwie biegali do szkoły i ze szkoły"). Nie wierzy także w to, co do niedawna mówili kenijscy trenerzy. Twierdzili oni, że w ich kraju oszukują tylko ci, którym nie udawało się odnieść sukcesu. A ci najlepsi są poza podejrzeniami. "Oczywiście, że to nieprawda" - podsumowuje Walton, który nie ufa także Etiopczykom. "Są powszechne obawy dotyczące standardów antydopingowych w tym kraju" - przypomina.

Artykuł w angielskim dzienniku wywołał oburzenie w Kenii. "Gazeta próbuje osłabić sukces Kipchoge, który podbija trasę w Londynie od czterech lat, co stanowi rekord" - pisze serwis internetowy telewizji Citizen TV.

Kibice - głównie w mediach społecznościowych - nie przebierają w słowach. Twierdzą, że angielski dziennikarz napisał tekst z zazdrości, ubolewając nad porażką miejscowego faworyta Mo Faraha z Afrykanami. "Zazdrość was zabije", "To rodzaj supremacji czarnoskórych biegaczy, z którą musicie nauczyć się żyć" (wśród pań w Londynie wygrała Kenijka Brigid Kosgei - przyp. red.), "Kenia już nie jest waszą kolonią, wstydźcie się" - to tylko kilka z wielu wpisów na Twitterze.

Głos w dyskusji zabrał także ten, któremu oberwało się rykoszetem - Eliud Kipchoge. Stanowczo podkreślił, że z dopingiem nie ma nic wspólnego. - Dla mnie najważniejszym jest zademonstrowanie następnemu pokoleniu, co jest możliwe. Pokazanie, że można wygrywać, biegając czysto. Nie mógłbym stanąć przed dziećmi z całego świata i mówić im, żeby pokochały sport, gdybym nie był uczciwy wobec samego siebie. Powiedziałyby: "Poszedłeś na skróty", a to by mnie zniszczyło - tłumaczył Kipchoge.

Szef sportu "Daily Mail" na koniec ma zaskakującą radę dla tych, którzy emocjonują się zmaganiami maratończyków. "Być może najlepszą rzeczą jest cieszyć się biegiem gościa zwanego 'Aston Martin', przebranego za samochód, a także niezwykłym wyczynem Kate Carter, która została najszybszą maratonką w przebraniu pandy (ukończyła maraton w 3 godziny i 48 minut - przyp. red.). Bo w 2019 r. coraz trudniej oglądać zawodowców bez cienia ostrożności" - kończy Matt Walton.

Zobacz także: Marcin Lewandowski: Nie boję się używać mocnych słów w walce o sport wolny od dopingu

Źródło artykułu: