Cały czas trwa walka między zwolennikami i przeciwnikami kontrowersyjnej biegaczki. Caster Semenya podczas ostatniej Diamentowej Ligi w Stanford była zdecydowanie najlepsza na bieżni. Wygrała na 800 m, drugą rywalkę na mecie wyprzedzając o ponad 2,5 sek. Dla jednych jest bohaterką, która rządzi na zawodach, dla innych oszustką korzystającą z nieprecyzyjnych przepisów.
Przypomnijmy: biegaczka toczy spór z Trybunałem Arbitrażowym do spraw Sportu, który uznał w nowych przepisach, że u biegaczek startujących na dystansach od 400 m do 1 mili
poziom testosteronu w organizmie nie będzie mógł przekroczyć 5 nanomoli na litr. Jeśli będzie wyższy, zawodniczka będzie zobowiązana przyjmować leki, które ten poziom obniżą.
Tak jest w przypadku zawodniczki z RPA. W sprawę zaangażował się nawet rząd afrykańskiego kraju. Semenya odwołała się do Trybunału Federalnego i sądu (więcej tutaj >>). Regulamin wymuszający obniżenie testosteronu zawieszono, od czego z kolei odwołało się Międzynarodowe Stowarzyszenie Federacji Lekkoatletycznych (IAAF).
ZOBACZ WIDEO Niezniszczalna. Joanna Jóźwik wygrała z kontuzją [cała rozmowa]
Wszystkie strony czekają na decyzje szwajcarskiego Sądu Najwyższego. Caster Semenya przyznała, że długotrwała walka z władzami lekkiej atletyki zniszczyła ją psychicznie. Zapowiedziała również, że nie wystartuje na mistrzostwach świata, jeśli przegra apelację.
- Jeśli nie będę mogła wystartować na 800 m, nie jadę na MŚ. Moim celem jest obrona tytułu, a jeśli mi nie pozwolą startować, to nie pojadę. 1500 m mnie nie interesuje. Najwyżej wezmę urlop - powiedziała Semenya po zawodach w Stanford dla BBC.
Biegaczka czuje się pokrzywdzona decyzjami, z którymi musi walczyć. - Gdybym mogła porównać moje życie, porównałabym je z Jezusem. Zostałam ukrzyżowana, wyzywali mnie z imienia i nazwiska, wytykając co zrobiłam - powiedziała biegaczka z RPA.
CZYTAJ TAKŻE Caster Semenya odwołuje się od decyzji CAS >>
CZYTAJ TAKŻE Caster Semenya: Traktowano mnie jak królika doświadczalnego >>
190cm i prawie 100 kg na zegarze :DD