Najpierw pomyślał, że lekarz "gada głupoty". Jednak z każdą kolejną minutą zaczęło do niego docierać, że sprawa jest poważna. A nawet bardzo poważna, bo zaledwie 24-letni lekkoatleta usłyszał, że powinien zakończyć karierę. Wszystko z powodu nieuleczalnej choroby.
Jesienią ubiegłego roku Artur Kuciapski, srebrny medalista mistrzostw Europy w biegu na 800 metrów z Zurychu (2014), musiał podjąć bardzo trudną decyzję i skończył z zawodową karierą. Powód? Zesztywniające zapalenie stawów kręgosłupa.
- Moje życie stało się na tyle utrudnione, że po treningu przez dwie-trzy godziny nie mogłem wstać z łóżka, samemu założyć skarpetek, po prostu niemożliwe było zwykłe schylenie. Ból towarzyszył nawet przy leżeniu, a ogromne problemy sprawiało też chodzenie - mówił nam w listopadzie (czytaj WIĘCEJ).
ZOBACZ WIDEO Życie z bólem. Joanna Jóźwik: Pomyślałam, że jak przestanie, to będę niezniszczalna
Młody człowiek wydawał się pogodzony z losem i mówił wprost, że po prostu jego organizm nie nadaje się do sportu. Daleko mu było jednak do podłamania, nadal pozytywnie patrzył w przyszłość, regularnie spoglądając na wykonany na ręku tatuaż "Never Lose Hope" (Nigdy nie trać nadziei).
Słowa okazały się prorocze. Kuciapski wraca do sportu i wystąpi w tegorocznych mistrzostwach Polski w Radomiu. 25-latek znalazł się w składzie swojego klubu AZS AWF Warszawa na niedzielny finał sztafet 4x400 metrów.
Jak doszło do tego, że mający tak ogromne problemy z wykonywaniem najprostszych czynności człowiek znów może biegać?
- To nie było tak, że zachciałem znowu biegać i stał się cud - mówi nam Kuciapski. - Po prostu obecny trener Asi Jóźwik Jakub Ogonowski namówił mnie pewnego dnia na sprawdzian na dystansie 400 metrów i ku mojemu zaskoczeniu wyszło to bardzo dobrze.
Potem poszło już szybko. - Gdy dowiedział się o tym mój trener Andrzej Wołkowycki, zdecydował się o włączeniu mnie do sztafety klubowej na mistrzostwa Polski, bo akurat brakowało mu jednego zawodnika - ujawnia. 25-latek miał zaledwie miesiąc na przygotowanie się do startu.
- Oczywiście w ciągu miesiąca nie zbuduje się wielkiej formy, ale zawsze jest to czas, w którym można coś zrobić. W tym czasie przyzwyczaiłem nogi do wysiłku i biegania w kolcach. Musiałem popracować nad siłą, dynamiką, skocznością, trochę też w formie zabawy, ale udało mi się już zbliżyć do życiówki na 100 metrów - cieszy się wracający do sportu zawodnik.
Co jednak z bólami kręgosłupa, który jeszcze niedawno tak mu dokuczał? Okazało się, że dzięki odpowiednim ćwiczeniom jego poziom spadł na tyle, że jest możliwe wznowienie treningów.
- Nie było magicznego dotknięcia różdżką, ale w ciągu roku poziom bólu spadł do 10-20 procent w porównaniu do tego, co było wtedy. Choć czasami odczuwam lekkie zesztywnienia, to nie ma bóli nocnych, bólu w nogach. Na dodatek nauczyłem się z tym funkcjonować. Wyrobiłem sobie własne ćwiczenia na osłabianie bólu po to, żeby nie brać leków - tłumaczy.
Joanna Jóźwik o tragedii w Zakopanem. Czytaj więcej--->>>
Kuciapski ujawnia, że wciąż zdarzają mu się gorsze dni, w których musi przyjmować leki. - Ta moja choroba przebiega różnie, ale i tak to jest nic w porównaniu z tym, co było. Przede wszystkim czuję komfort podczas treningu. Mam też luz psychiczny, bo gdy pojawia się jakiś ból, to wchodzę w trening siłowy. Zajęcia na siłowni bardzo mi pomagają, wtedy ból jest zdecydowanie mniejszy. Po prostu napięcie mięśniowe jest dla mnie wskazane.
Problemy miały też ogromne znaczenie, że wystartuje w Radomiu na dystansie o połowę krótszym niż gdy zdobywał srebrny medal mistrzostw Europy. W jego sytuacji treningi przygotowujące do biegania 400 metrów mniej obciążają organizm.
- 400 metrów zawsze było moją drugą pasją, a na dodatek wydłużanie dystansu nie najlepiej sprzyja mojej chorobie. Treningi, które są konieczne do biegania 800 m bardziej obciążają stawy i kręgosłup. Jeśli chodzi o różnice z tym co robię teraz, jest zupełna przepaść. Zajęcia są krótsze, intensywne i dopóki będzie dawało to rezultaty, to będę się tego trzymał - przekonuje.
Kuciapski nie chce wybiegać zbyt daleko w przyszłość. Myśli tylko o mistrzostwach w Radomiu. Od tego startu zależy, co czeka go w kolejnych miesiącach.
- Do tej pory wszystko przebiega bardzo dobrze, czekam na start w Radomiu, który będzie dla mnie pewnym testem. Ale mam za sobą dobre i mocne treningi, więc nie spodziewam się przykrych niespodzianek - kończy.