Sportowcy muszą deklarować swoje miejsca pobytu na wypadek kontroli antydopingowych. Dzięki czemu inspektorzy USADA będą mogli bez problemu znaleźć podlegającym kontroli zawodników. Trzykrotnie poszukiwany był Christian Coleman, amerykański sprinter.
Zgodnie z regulaminem, każdy przypadek unikania kontroli traktowany jest jako wynik pozytywny. Colemanowi w związku z tym grozi dwuletnia dyskwalifikacja. Jeśli taka kara zostałaby nałożona na rekordzistę świata w biegu na 60 metrów, to nie mógłby on wystartować na przyszłorocznych igrzyskach olimpijskich w Tokio. Tam jest jednym z faworytów do zdobycia złotego medalu.
Czytaj też:
-> Burza w Tatrach. Joanna Jóźwik była w Zakopanem. "Nie miałam świadomości, jaka tragedia się wydarzyła"
-> Lekkoatletyka. Mistrzostwa Polski Radom 2019: Bartłomiej Stój wygrał z legendą. Cztery miesiące po wypadku
W końcu USADA podjęła odpowiednie kroki i oskarżyła Colemana o "nieprawidłowe złożenie informacji o swoim miejscu pobytu". Amerykanin zgodził się na przesłuchanie arbitrażowe 4 września. Następnego dnia USADA podejmie decyzje.
Sportowcy muszą informować o swoim miejscu pobytu, a dokładniej o tym, gdzie będzie można ich znaleźć, a także szczegóły dotyczące noclegów i treningów. Niezastosowanie się do tego trzykrotnie w czasie 12 miesięcy prowadzi do naruszenia przepisów światowego kodeksu antydopingowego.
- Nie przyjmuję suplementów, więc nie martwię się testami antydopingowymi. To, co zostało szeroko ogłoszone o naruszeniach jest po prostu nieprawdą. Jestem pewny, że przesłuchanie wyjaśni sprawę i jesienią będę mógł wystąpić na mistrzostwach świata - powiedział Coleman w rozmowie z NBC.
ZOBACZ WIDEO Bundesliga. Kosmiczny mecz Roberta Lewandowskiego! Hat-trick Polaka przeciwko Schalke! [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]