Adam Kszczot wrócił do starcia z Michałem Rozmysem. "Powiedziałem za dużo"

- Kolega nie potrafi biegać - mówił Adam Kszczot o Michale Rozmysie podczas Lotto Memoriału Kamili Skolimowskiej. Po kilku dniach, kiedy emocje już opadły, wyjaśnił, w czym tkwił problem i jak wygląda jego sytuacja ze zdrowiem.

Dominika Pawlik
Dominika Pawlik
Adam Kszczot PAP / Andrzej Grygiel / Na zdjęciu: Adam Kszczot
Do zdarzenia doszło w trakcie biegu na 1000 metrów. Michał Rozmys zbiegł z trzeciego toru do wewnętrznej i chciał objąć prowadzenie, blokując rozpędzającego się Kszczota. Wicemistrz świata dostał od rywala łokciem, stracił rytm biegu, po czym odepchnął młodszego kolegę, który się zachwiał i lewą stopą wypadł z trasy.

Adam Kszczot w strefie wywiadów pojawił się z krwawiącym kolanem. W ostrych słowach opowiadając o całej sytuacji. Michał Rozmys był spokojniejszy, zapewnił, że przeprosił swojego rywala. Ostatecznie bieg wygrał Marcin Lewandowski, godząc obu biegaczy.

Czytaj też:
-> Lekkoatletyka. Justyna Kasprzycka-Pyra zakończyła karierę. "Fajnie było, ale się skończyło"
-> Lekkoatletyka. Biegaczka z RPA złapana na dopingu. Carina Horn nie wystąpi na MŚ

Kilku dni potrzebował Adam Kszczot, by emocje opadły. Jeszcze raz ze spokojem wyjaśnił sytuację, do której doszło i przede wszystkim swój punkt widzenia.

ZOBACZ WIDEO Stacja Tokio #3: Uratowana kariera. Tomasz Kaczor wicemistrzem świata

"Według znanych zasad lekkoatletycznych, w biegach powyżej 400 metrów dopuszczalne jest wyprzedzanie oraz potocznie zwane „walczenie o pozycję”, jednakże odbywa się to pod pewnymi warunkami" - rozpoczął swoje oświadczenie. Biegacz wyjaśnił to na przykładzie autostrady, a następnie odniósł się do biegu z Chorzowa.

"W Chorzowie, biegnąc po pierwszym torze, pozostawiłem miejsce do wyprzedzania po mojej prawej stronie. Michał, wyprzedzając, nie uzyskał takiej przewagi, w której wyprzedzanie można uznać za zakończone. Mówiąc dokładnie, dopuścił się faulu zmieniając tor, na którym się znajdowałem. Spychając mnie do bandy, mogliśmy się obaj porządnie wywrócić. Ostatecznie musiałem się ratować przed wdepnięciem na krawężnik - co przy tej prędkości groziło poważnym skręceniem kostki lub wywrotką, co byłyby jednoznaczne z wykluczeniem ze startu w Mistrzostwach Świata w Doha. Mówiąc krótko - ratowałem swoje nogi odepchnięciem się od Michała. Nie miałem wyboru. Biegam już 13 lat i taka stresująca sytuacja zdarzyła mi się po raz pierwszy. Dwa lata temu zostałem zdyskwalifikowany w DME, ponieważ wyprzedałem zawodnika po wewnętrznej , który znajdował się całą długością kroku biegowego przede mną. Podkreślę jeszcze raz, wtedy to ja byłem wyprzedającym i zostałem zdyskwalifikowany za wybicie z rytmu przeciwnika. Sytuacja analogiczna. Wyprzedzający nie może wybić z rytmu i tym samym utrudnić kontynuacji biegu przeciwnikowi" - wyjaśnił Kszczot.

Jednak to, co najważniejsze to fakt, że w tym wypadku ucierpiało kolano zawodnika, a jest to ważne w kontekście nadchodzących mistrzostw świata.

"Tuż po biegu wiedziałem, że z kolanem jest źle i wiele się nie pomyliłem… Przy ratowaniu się przed upadkiem uderzyłem rzepką, na pełnej prędkości, w kolce Michała. Efekty: Pierwszej nocy nie przespałem z powodu bólu. Kolejny dzień był bez treningu. Drugiego dnia byłem w stanie truchtać z dużym bólem. Obrzęk utrzymuje mi się do teraz, ale mogę trenować, nie poddaję się. Żyję tylko jedną myślą, że muszę być w 100% gotowy na Mistrzostwa Świata. Po starcie chciałem jak najszybciej oczyścić ranę i ocenić jak głęboka jest. Adrenalina maskuje ból i nie byłem w stanie ocenić strat. Pomoc medyczna czeka zwykle na stadionie rozgrzewkowym, a musiałem przejść przez mix zone i porozmawiać z dziennikarzami. Nie ukrywam, że byłem cały w nerwach, bo przed momentem cudem uniknąłem poważnej kontuzji. W takim nastroju zatrzymałem się przy dziennikarzach, zdecydowanie nie chciałem mówić o stanie mojej nogi, ale nie udało mi się zapanować nad sobą i powiedziałem zdecydowanie za dużo, nie przebierając w słowach. Za tą sytuację i niepotrzebne słowa chciałbym przeprosić wszystkich dziennikarzy w mix-zone" - napisał w oświadczeniu.

Sportowiec podziękował również kibicom za wsparcie. "Coż… profesor też człowiek, może się czasem pomylić" - zakończył.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×