Lekkoatletyka. MŚ 2019 Doha: triumf rzetelności. Joanna Fiodorow w srebrze

PAP / Adam Warżawa / Na zdjęciu: Joanna Fiodorow
PAP / Adam Warżawa / Na zdjęciu: Joanna Fiodorow

Joanna Fiodorow pobiła rekord życiowy i została wicemistrzynią świata w rzucie młotem. Jej triumf to piękna sprawa: zwycięstwo rzetelności oraz ciężkiej pracy. 30-latka wreszcie wychodzi z cienia.

W tym artykule dowiesz się o:

Kamil Kołsut z Dauhy

Trudno błyszczeć, kiedy buduje się karierę w cieniu Anity Włodarczyk. Rawiczanka katapultowała poziom światowego rzutu młotem w stratosferę, nadała rywalizacji nowy wymiar. Jest seryjną mistrzynią, sześć razy poprawiała rekord świata.

Konkurs życia

Fiodorow zawsze była tą drugą, trzecią. Pracowała rzetelnie, w ciszy. Dwa razy stała na podium mistrzostw Europy (2014, 2018), a teraz podskoczyła do gwiazd. Ona i liderka światowych list DeAnna Price zaszachowały konkurencję. Już w pierwszej kolejce konkursu Amerykanka oraz Polka objęły zdecydowane prowadzenie, nasza zawodniczka pobiła rekord życiowy. Lepszego momentu na taki wynik nie mogła sobie wymarzyć.

Polacy zmęczeni i sfrustrowani. "Szkoda pieniędzy podatników" -->

W strefie wywiadów uczciwie przyznała, że był to jej konkurs życia. Otworzyła go fantastycznie, ale później za bardzo chciała, w jej rzuty wkradły się błędy techniczne. Kiedy dziennikarze zaczęli pytać ją o igrzyska olimpijskie w Tokio, ucięła: - Dajcie mi odpocząć, pocieszyć się i spokojnie przepracować zimę.

ZOBACZ WIDEO Lekkoatletyka. MŚ 2019 Doha: Joanna Fiodorow: To był mój konkurs życia

Choroba Skolimowskiej

Kilka lat temu Fiodorow miała zakrzepicę - to przypadłość, przez którą zmarła Kamila Skolimowska. Chorobę udało się rozpoznać, bo fizjolog wysłał ją na badania przed wyjazdem na obóz. Gdyby wówczas zaczęła ciężkie treningi, zakrzep mógłby się oderwać. Niewykluczone, że ostrożność i rozsądek Marcina Łebskiego uratował jej życie.

W 2014 roku młociarka miała piąty wynik na kontynencie, ale zabrakło jej w kadrze na mistrzostwa Europy. Nie dogadywała się z trenerem Czesławem Cybulskim, po ogłoszeniu składu Biało-Czerwonych w mediach podniósł się krzyk. Ostatecznie dołączyła do kadry. Pojechała do Zurychu i zdobyła brąz.

Dwa lata później eliminacje ME w Amsterdamie kończyła we łzach, bo dotarła do niej wiadomość o śmierci ojca. Kilkanaście tygodni później, po dziewiątym miejscu na igrzyskach olimpijskich w Rio, znowu starła się z Cybulskim. Myślała o zakończeniu kariery, ostatecznie trafiła pod skrzydła Malwiny Wojtulewicz-Sobierajskiej. Dziś mówi, że była to jej najlepsza decyzja w życiu.

Demokracja federacji. Biegacza dociągnęli do mety -->

Przełom w karierze

Drgnęło już na mistrzostwach świata w Londynie, gdzie była szósta. Rok temu na berlińskich ME sięgnęła po brąz, teraz wyrwała srebro.

Przyleciała do Kataru w świetnej formie, już po eliminacjach mówiła, że stać ją na rekord życiowy. Możliwe, że w osiągnięciu celu pomógł eksperyment, fortel trenerki. Fiodorow przez tydzień chodziła na treningi z Wojciechem Nowickim, ale nie mogła rzucać. Miała poczuć głód, przez siedem dni wykonała tylko dziewięć prób. Pokerowa zagrywka przyniosła efekt.

30-latka medal zadedykowała tacie, podziękowała też trenerce oraz Nowickiemu. On do walki w Katarze przystąpi za kilka dni i wygląda na to, że podopieczni Wojtulewicz-Sobierajskiej wyjadą z Kataru bogatsi o dwa medale. Fiodorow swój odbierze w niedzielę wieczorem.

Komentarze (0)