Eliminacje zasiały mnóstwo wątpliwości, bo dwukrotny wicemistrz świata musiał nerwowo oczekiwać na pozostałe biegi i liczyć, że rywale nie uzyskają lepszego rezultatu. Adamowi Kszczotowi udało się wejść do półfinału jako jednemu z ostatnich. Wynik nie rokował dobrze na dalszą część rywalizacji.
ZOBACZ: Triumf rzetelności, czyli Fiodorow w srebrze
Obawy znalazły potwierdzenie w przebiegu półfinału. Polak od początku trzymał się z tyłu, próbował przebijać się z ostatniej lokaty, siły starczyło na szóste miejsce. Bieg był bardzo szybki, wynik 1:45.22 nieraz dawał medal mistrzostw świata.
Awans zapewniało miejsce w czołowej dwójce biegu albo dwa najlepsze czasy wśród "szczęśliwych przegranych". Po szalonym ataku od startu do mety wygrał Portorykańczyk Wesley Vazquez. Dotarł do celu w znakomitym czasie 1:43.96 i zgłosił apetyt na medal.
ZOBACZ: Skandal podczas chodu mężczyzn
Kszczot zakończył sezon 2019, w którym zmagał się z wieloma przeciwnościami. Zimą nie startował w hali, potem kilka razy wstrzymywały go różne problemy zdrowotne, na finiszu przygotowań ucierpiał w starciu z Michałem Rozmysem podczas Memoriału Kamili Skolimowskiej.
Na etapie półfinałów odpadł też mistrz świata 2017 Pierre-Ambroise Bosse.
ZOBACZ WIDEO Lekkoatletyka. MŚ 2019 Doha: bieg jak sezon. Adam Kszczot zagubiony