W finale konkursu pchnięcia kulą podczas mistrzostw świata w Dausze Michał Haratyk zajął dopiero szesnaste miejsce. Finał obserwował już tylko jako kibic. Walczący o medale zawodnicy stworzyli spektakl, jakiego w tej dyscyplinie sportu dawno nie było. Zwycięzca - Joe Kovacs - osiągnął wynik 22,91 m i tylko o jeden centymetr wyprzedził Ryana Crousera oraz Tomasa Walsha.
- To, co medaliści zrobili w finale, nie było żadnym policzkiem. To był sierpowy w twarz dla wszystkich marzących, by z nimi rywalizować. Oglądając to, miałem mieszane uczucia. Z jednej strony stworzyli wielki spektakl, z drugiej czułem złość, zmęczenie i chyba też bezradność - powiedział Haratyk w rozmowie z "Przeglądem Sportowym".
Po nieudanych mistrzostwach Haratyk przeszedł operację łokcia. Ma obecnie unieruchomioną prawą rękę i nie ma nad nią żadnej kontroli. - Podobno lekarze weszli bardzo głęboko, aż do kości, ale gipsu mi nie założono. Co więcej, pomimo chwilowych problemów lada dzień mam odzyskać pełną ruchomość w łokciu. Czyli nie będzie tak źle, jak sobie to wyobrażałem - dodał kulomiot.
Haratyk ma wyczyszczony łokieć ze wszelkich narośli, które nawarstwiły się w nim przez lata treningów. - Gruntownie wyczyszczono łokieć, m.in. poprzez artroskopię. Nacinali, wycinali, ale o szczegóły nie pytałem. Wiem, że był w środku kompletnie zdewastowany. Okazało się, że mam na kościach jeszcze więcej narośli niż wskazywało badanie USG. Do tego okazało się, że kolejna narośl jest od wewnętrznej strony. Czułem już wcześniej, że tam mi coś dokucza, ale po badaniach nie było to jasne - powiedział Haratyk.
Zobacz także:
Lekkoatletyka. Piotr Małachowski rozważa zakończenie kariery. "Zaczynam wątpić"
Lekkoatletyka. "Barwy biało-czerwone". Iga Baumgart-Witan w roli modelki (wideo)
ZOBACZ WIDEO Stacja Tokio. Szpital zamiast igrzysk. Dramat Joanny Dorociak