- Na początku to przeżywałam. Usiadłam i myślałam, jak to przegryźć, co o tym myśleć. W końcu stwierdziłam, że może musiało się tak stać - opowiada Agnieszka Kobus-Zawojska. Cztery lata temu zdobyła brązowy medal w wioślarstwie w kategorii czwórka podwójna. W tym roku z koleżankami z osady celowała w jeszcze lepszy wynik.
"To może być trudny rok"
Pewnie dzisiaj na jej kalendarzu byłaby liczba 119. Bo tyle dni zostało do planowanego rozpoczęcia igrzysk. Oczekiwanie jeszcze bardziej się wydłuży. Pandemia koronawirusa zmusiła MKOL do przełożenia zawodów na inny czas. Najpóźniej odbędą się latem 2021 roku. Sportowcy ciągle siedzą jak na bombie, bo nie znają dokładnego terminu.
- Od kilku dni się z tym oswajałam, bo można było się spodziewać takiej rozsądnej decyzji. Był stres. Wszystko już było poukładane w głowie, igrzyska miały być za ponad 100 dni, a będą pewnie dopiero za 500. Cel jest po prostu odłożony w czasie - tłumaczy zawodniczka.
ZOBACZ WIDEO: Pozytywy i negatywy przełożonych igrzysk. Robert Korzeniowski o szansach i zagrożeniach dla polskich sportowców
Wioślarka dopiero co wróciła ze zgrupowania w Portugalii w Lago Azul. Powrót był ekstremalnie stresujący, plany zmieniały się błyskawicznie. Trener zachodził w głowę, jak zorganizować treningi zawodniczkom po powrocie do Polski. - Najpierw planował powrót do Portugalii po tygodniowej przerwie. Potem powiedział, że zamiast do Portugalii pojedziemy do COS-u w Wałczu. Tego samego dnia zamknęli granice i była panika - opowiada brązowa medalistka z Rio.
- Jednego dnia czytałam wszystko, co dotyczyło epidemii. To był błąd. Nie mogłam spać. Za dużo było myśli i informacji. Każdy coś wysyła, mówią o tym wszystkie media, każdy o tym rozmawia. Wchodzisz na stołówkę i słyszysz "koronawirus, kwarantanna". Nie wyłączysz tego. Jak skupić się na treningu i regeneracji?
A sytuacja zmieniała się z godziny na godzinę. W związku z pandemią zamknięto także COS w Wałczu. Wioślarki po powrocie z Portugalii zostały objęte 14-dniową kwarantanną. Trenują w domach. Kobus-Zawojska została u rodziców pod Warszawą. Ma ergometr, kettlebelle i wygrzebaną ze szpargałów 50-kilogramową sztangę. Trener rozpisał plan. Co miało odbyć się na wodzie, wykonują na rowerze lub ergometrze. Zapewnia, że szybko nie wypadnie z koleżankami z formy. A i tak w głowie są obawy.
- Przeraża mnie, że może to być rok bez startów międzynarodowych. Trudny rok. Start to stres i bodziec. Wisienka na torcie. Po to trenujemy, żeby pokazać się z jak najlepszej strony. Bez startów można jednak wyluzować organizm do pewnego stopnia, żeby z grubej rury zacząć przygotowania do sezonu 2021. Mamy ten sam cel - zdobycie lepszego medalu niż w Rio de Janeiro. Będzie trzeba na niego tylko dłużej poczekać - zapewnia wioślarka.
- Nie można myśleć, że nasze serce włożone w trening poszło na śmietnik. Wszyscy jesteśmy w tej samej sytuacji. A może to dla nas kolejna próba charakteru? Że może wyjdzie, kto jest mocniejszy, również pod względem psychicznym? Teraz najważniejsze jest zdrowie kibiców, zawodników.
Minimalizowanie strat
Świetny wynik na igrzyskach ma w głowie też Adam Kszczot. W biegach na 800 metrów jest w absolutnej światowej czołówce. Decyzję o przełożeniu igrzysk uznaje za trafioną. Teraz wie, na czym stoi.
- Z taką wiedzą nie muszę za wszelką cenę jakimikolwiek dostępnymi środkami budować formy. Wtedy mam dużą szansę na przygotowanie się zgodnie z planem. Mogę pojechać na zgrupowania zagraniczne. To dobra informacja. I kolejny rok możliwości. Planuję biegać jeszcze kilka lat. Przecież nie kończę kariery i nie muszę spinać się na start za rok - mówi Kszczot.
Do Polski biegacz wrócił ze Stanów Zjednoczonych. Zorganizowanym czarterem w ramach akcji #LotDoDomu. W poniedziałek kończy się jego kwarantanna. Do tej pory cały czas trenuje w domu. Jak mówi - to "minimalizowanie strat".
- To zdecydowanie inny trening, nie wykonuję ruchu biegowego. Na pewno będą spore zaległości z tych dwóch tygodni - wyjaśnia. Biegacz szukał alternatyw i zamówił w internecie bieżnię. Wymiary producenta okazały się niezgodne i sprzęt nie zmieścił się w drzwiach. Pozostaje mu praca na rowerze stacjonarnym i trening ogólnosiłowy. Pomaga mu także maszyna hipoksyjna, która podtrzymuje odpowiednie parametry krwi.
Do pełnych treningów Kszczot wróci dopiero za kilka dni. Wtedy będzie mógł spokojnie nadrabiać zaległości i wracać do formy. - Większość z nas jest zadowolona. Przełożenie igrzysk to szansa normalnego, zrównoważonego treningu. Bez szukania na siłę zastępstw treningowych - mówi mistrz Europy w biegu na 800 metrów w Berlinie.
Czytaj także:
Anita Włodarczyk: Trener postawił na mnie krzyżyk
Akcja-ewakuacja, czyli jak polscy sportowcy wracają do ojczyzny