Kilka dni temu hitem internetu był film, który wrzucił Renaud Lavillenie specjalizujący się w skoku o tyczce. Mistrz olimpijski z Londynu skoczył 5,70 m we własnym ogrodzie. Francuz na czas pandemii koronawirusa postawił u siebie profesjonalny zeskok.
Okazuje się, że tak samo zrobił Piotr Lisek. Wykorzystał do tego działkę przy rodzinnym domu w Dusznikach. Dzięki temu nie musi już się martwić o warunki do treningu.
- Z przyjacielem rodziny wszystko zmierzyliśmy, narysowaliśmy panom robotnikom, gdzie mają wylać beton. Wylali i w ten sposób mam 45 metrów rozbiegu na działce. Właściwie to już teraz mógłbym tam skakać, ale oczywiście jeśli Centralne Ośrodki Sportu zostaną otwarte, to skorzystam z okazji i będę chciał szlifować technikę w Spale, bo to jest dla mnie najlepsze miejsce do trenowania - tłumaczy Lisek w "Przeglądzie Sportowym".
ZOBACZ WIDEO: Zawodnik K-1 opowiada o zakażeniu koronawirusem. "Myślałem o ucieczce z izolatki"
Polski skoczek na co dzień mieszka w Szczecinie. Czeka na decyzję ws. możliwości z korzystania z COS. Gdyby były jakieś komplikacje, to będzie jeździć do rodziców na trzydniowe treningi. Prywatny zeskok sfinansował ze swoich pieniędzy.
- Nie powiem ile, ale nie były to małe pieniądze. Wiem jednak, że aby coś wyjąć, trzeba najpierw coś włożyć. Nie chcę rzucać kwotami, ale jest to inwestycja na lata. Nie żałuję, że wydałem pieniądze. Mam nadzieję, że zwrócą się w postaci wyników - komentuje.
Ministerstwo sportu ma plan, by od 20 kwietnia Centralne Ośrodki Sportu były dostępne dla olimpijczyków. Sportowcy będą odizolowani od reszty społeczeństwa, by zminimalizować ryzyko zakażenia się koronawirusem.
Adam Kszczot i Marcin Lewandowski nie skorzystają z COS. Obawiają się zakażenia koronawirusem >>
Koronawirus. Tak ma wyglądać odmrażanie polskiego sportu >>