Halowe Mistrzostwa Europy w 2017 roku - złoto. Halowe Mistrzostwa Europy w 2019 roku - złoto. Na dodatek złoty medal mistrzostw Starego Kontynentu na otwartym stadionie w Berlinie i wicemistrzostwo świata w Dosze. A na deser choćby złoty medal na mistrzostwach świata sztafet.
Ostatnie lata to absolutna dominacja polskiej sztafety 4x400 metrów kobiet w Europie. Zespół składany przez Aleksandra Matusińskiego przyzwyczaił już kibiców do złotych medali. Przed tegorocznymi Halowymi Mistrzostwami Europy, które odbywają się przecież na ukochanej przez nasze biegaczki bieżni w Toruniu, oczekiwania były takie same.
A jednak. Biało-Czerwone zapowiadają walkę o najwyższe miejsce na podium i szanse na złoto są. Jednak faworytem numer jeden jest tym razem inna ekipa.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: niecodzienna sytuacja w polu karnym. Przyjrzyj się sędziemu
Nie może być inaczej, skoro reprezentacja Holandii ma w składzie taką sprinterkę, jak Femke Bol, która jest nazywana fenomenem. Bo nie ma słów lepiej oddających to, co wyprawia w tym roku Holenderka. W sobotę zdobyła złoty medal Halowych Mistrzostw Europy i zrobiła to z wielką lekkością. Czas? 50,63. Najlepszy wynik w tym roku na Starym Kontynencie.
A o jej wielkości świadczy to, że nikt nie jest już takimi jej wynikami zdziwiony. Od początku roku Bol biega regularnie poniżej 51 sekund. Ona już się tam zadomowiła i zaskoczeniem będzie, gdy w poważnym biegu się to jej nie uda. Słowa Justyny Święty-Ersetic, jeszcze sprzed finału 400 m mówiły wiele. - Ona jest numerem jeden, my walczymy o srebro.
Na dodatek Holenderki mają w składzie mocną Lieke Klaver, która była kandydatką do medalu w biegu indywidualnym, jednak ostatecznie zajęła piąte miejsce. A to nie koniec, bo nie można zapominać o Lisanne de Witte, która jest już uznaną marką w europejskich 400 metrach.
A Polki? One wystąpią w niedzielę w osłabionym składzie. Zobaczymy oczywiście będącą w fantastycznej formie Święty-Ersetic, na pierwszej zmianie wystartuje zapewne Małgorzata Hołub-Kowalik. Na drugiej i trzeciej zabraknie jednak Patrycji Wyciszkiewicz i Igi Baumgart-Witan, do dyspozycji trenera nie będzie także Anna Kiełbasińska.
Dwie ostatnie z występu w Toruniu wykluczyły kontuzje, a Wyciszkiewicz-Zawadzka zrezygnowała z powodu słabszej formy. W teorii Biało-Czerwone wyglądają więc na mocno osłabione. A w praktyce?
Matusiński ma do dyspozycji doświadczone już zawodniczki - Aleksandrę Gaworską, Joannę Linkiewicz oraz dwie młodsze - znającą już smak wielkich imprez Natalię Kaczmarek oraz absolutną debiutantkę Kornelię Lesiewicz. I to ta ostatnia może być naszą tajną bronią.
17-latka robi bowiem furorę. Na mistrzostwach kraju zdobyła srebrny medal, przegrywając tylko z Justyną Święty-Ersetic. Przy okazji poprawiła swój rekord życiowy na 52,56 s, co jest rekordem kraju U-20. Liderka naszej kadry sama jest zachwycona postępami nastolatki i liczy, że na Halowych Mistrzostwach Europy młodsza koleżanka spisze się równie dobrze.
- Ja w jej wieku biegałam przecież powyżej 55 sekund. Jej wyniki robią ogromne wrażenie - oceniała Święty-Ersetic. Jeśli Lesiewicz pojawi się w finale, będzie musiała się mierzyć z wielką odpowiedzialnością. Tam nie będzie biegła tylko na swoje konto.
W finale Polkom nie będzie niestety sprzyjał tor - Aniołki zaczną z trzeciego. A to oznacza, że trzeba będzie mocno zacząć, bo wyprzedzanie w hali to wyższa szkoła... biegania. Walka na łokcie może też kończyć się dyskwalifikacjami, co widzieliśmy już wielokrotnie w biegach sztafetowych.
Finał sztafety 4x400 metrów kobiet rozpocznie się o godz. 19:25 i będzie ostatnią konkurencją Halowych Mistrzostw Europy w Toruniu.
HME. Polak podłamany. "Po prostu się boję"--->>>
Z Torunia - Tomasz Skrzypczyński, WP SportoweFakty