- Co? Ale za co? Poważnie? Nie no, chyba żartujecie. Przecież tam wszystko było zgodnie z regułami. Po prostu jestem w szoku - to tylko niektóre ze słów, jakie wydobył z siebie Mateusz Borkowski, gdy dowiedział się od dziennikarzy o swojej dyskwalifikacji po półfinale 800 metrów.
Polak zaliczył jeden z najlepszych biegów w karierze, wygrywając swoją serię czasem 1,45,80 s. Jednak według sędziów przy wyprzedzaniu Szweda Andreasa Kramera popełnił błąd i naraził rywala na upadek.
Borkowski był totalnie zaskoczony dyskwalifikacją i wręcz wściekły na tę decyzję. I trudno mu się dziwić, bo sam Kramer nie wiedział dokładnie, za co Polak został usunięty z listy zawodników, którzy awansowali do finału.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: rajskie wakacje seksownej tenisistki
- Czas jest rewelacyjny, naprawdę. Ten bieg pokazuje, że jestem świetnie przygotowany na te mistrzostwa i to świetny prognostyk przed sezonem letnim i igrzyskami olimpijskimi - mówił o swoim biegu nasz zawodnik.
Co dalej? To nie koniec sprawy. Borkowski jest zdeterminowany i będzie walczył o udział w finale. Zapowiedział złożenie protestu. Teraz wszystko w ręku komisji odwoławczej.
- Na pewno nie zrezygnujemy i złożymy protest, chcę pobiec w finale... Sorry, ale nawet nie mam nawet siły teraz gadać... - zakończył.
Do finału niedzielnego biegu na 800 metrów awansowali już Patryk Dobek i Adam Kszczot.
Medal dla polskich skoczków! Czytaj więcej--->>>
[b]Z Torunia - Tomasz Skrzypczyński, WP SportoweFakty