Piekło zamiast dzieciństwa. Wstrząsające wyznanie Kozakiewicza. "To był największy skurkowaniec"

Jednym gestem uciszył tysiące Rosjan. Jest mistrzem olimpijskim w skoku o tyczce. Władysław Kozakiewicz nie wszystkie wspomnienia ma jednak miłe. - Zawsze kończyło się tym, że bił i ją, i nas - mówi o swoim ojcu w rozmowie z eurosport.pl.

Krzysztof Kaczmarczyk
Krzysztof Kaczmarczyk
Władysław Kozakiewicz Agencja Gazeta / Adam Stępień / Na zdjęciu: Władysław Kozakiewicz
Władysław Kozakiewicz nie miał lekkiego i łatwego wejścia w życie, bo jego ojciec zgotował mu i całej rodzinie piekło. Bił wszystkich: mamę, brata, jego i siostrę.

Matka wyszła za mąż mając zaledwie 16 lat. Jej rodzina cieszyła się, bo wydawało się, że oddają córkę w dobre ręce, a jej życie u boku krawca będzie miało dobrą przyszłość.

Nic z tego nie wyszło. Mąż okazał się tyranem. - To był największy skurkowaniec. Najgorszy facet, jakiego można sobie wyobrazić - przyznał Kozakiewicz w rozmowie z eurosport.pl.

- Bił, obojętnie za co. Po ślubie... Jest zdjęcie, mama taka młodziutka, nie wiem, z 18 lat może, widać, że już nie ma zębów. Powybijał jej - wspomina. Kozakiewicz długo nie był w stanie nic zrobić. Stawał z bratem w obronie mamy, ale zawsze kończyło się tym samym: bił wszystkich domowników, a że mieszkali na 36 metrach kwadratowych, to nie było gdzie uciekać.

Gdy w końcu Kozakiewicz dorósł i zdołał się postawić, to ojciec przekazał mu wiadomość, że "nie jest jego synem, tylko bękartem" i nie chce go więcej widzieć.

Nasz mistrz olimpijski z 1980 roku z Moskwy nigdy nie wybaczył mu tego. Nigdy nie odwiedził jego grobu. Mówi wprost, że istnieją jakieś granice. Gdy zmarł, jego matka była u niego w Niemczech. - Kiedy nadeszła wiadomość, zresztą 8 grudnia, w moje urodziny, że ojciec nie żyje, powiedziała jedno słowo - nareszcie. To proszę sobie wyobrazić ten ból i cierpienie - zakończył Kozakiewicz.

Zobacz także:
Gest Polaka, który uciszył tysiące Rosjan

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×