Do strasznego wypadku doszło kilka dni temu w Bydgoszczy. Na skrzyżowaniu czarny samochód osobowy nie zatrzymał się przed karetką jadącą na sygnale. Uderzył w tył pojazdu ratunkowego, który wjechał w pobliski znak i przewrócił się na bok.
Po chwili widać, jak pewien mężczyzna wskakuje na auto i otwiera drzwi od strony pasażera. Wszystko po to, aby jak najszybciej wyciągnąć z karetki poszkodowanych. Teraz w materiale TVN 24 dowiadujemy się, że był to znany polski sportowiec Paweł Wojciechowski.
Były mistrz świata w skoku o tyczce był w pobliżu. Jechał z kolegą, który powiedział mu, że wywróciła się karetka. 32-latek od razu wiedział, jak w tej chwili należy się zachować.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: zobacz skok znanego dziennikarza telewizyjnego. Skok... narciarski!
- Nie myśląc o niczym, ruszyłem. Miałem dość spory dystans do pokonania, bo około 400 metrów i dobiegłem tam praktycznie równo z radiowozem policji - opowiada w materiale, który został wyemitowany w programie "Fakty po Faktach".
Bohaterskie zachowanie tyczkarza można zauważyć w materiale filmowym, który znajdziecie poniżej. Sportowca jednak zaskoczyła bierność innych świadków.
- Jedno było przerażające, że nikt nie podbiegł, nikt nie pomógł. Ja z takiej odległości dotarłem tam jako pierwszy. Pierwsza myśl, która mnie spotkała, to co będzie, jak mnie to spotka, czy też nikt się nie zatrzyma - mówi Wojciechowski.
Co wiadomo o samym wypadku? Samochodem osobowym jechały trzy osoby w tym dziecko. Wszyscy wyszli cało z tego zdarzenia. Do szpitala trafił jedynie kierowca karetki, który jechał sam, ale nie doznał on poważniejszych obrażeń.
Policja uznała, że w tej sytuacji zawinił mężczyzna, który prowadził samochód uprzywilejowany. Sygnały świetlne nie zwalniały go z tego, aby przed wjechaniem na skrzyżowanie upewnił się, że nie zagraża innym uczestnikom ruchu drogowego.
Oscar Pistorius może walczyć o warunkowe zwolnienie. "To otwiera wiele ran" >>
Zaskakujące pomysły polskiego mistrza. Oto jego plany >>