Tomasz Skrzypczyński: Nie tak to miało wyglądać. Adam Kszczot zasłużył na więcej [OPINIA]

Getty Images / Na zdjęciu: Adam Kszczot
Getty Images / Na zdjęciu: Adam Kszczot

Adam Kszczot zakończył karierę. Jego pożegnanie ze sportem wywołuje żal, nie tylko dlatego że nie będziemy go już oglądać na bieżni. Przede wszystkim wybitny lekkoatleta nie zasłużył na taki finisz.

W tym artykule dowiesz się o:

- Tylko trzy pytania.
- Ale dlaczego tylko trzy? 
- Ok, to już dwa.

Dziennikarzom nie zawsze było z nim łatwo, wspomniana wyżej wymiana zdań może być tego przykładem. Był wymagający wobec siebie, ale także wobec innych. Potrafił zdenerwować się podczas wywiadu i odejść sprzed kamery, nawet jeśli wszystko działo się na żywo w telewizji. Adam Kszczot nie lubi głupich pytań, oczekuje profesjonalizmu.

Za to rozmowy z nim zawsze są ciekawe, pełne treści. Kibice, zwłaszcza piłki nożnej, mogli się z nim spierać gdy, w porównaniu do innych, nazywał tę dyscyplinę sportem banalnym. Zawsze jednak przedstawiał argumenty i na pewno nie był w tym banalny. Walczył, by media bardziej doceniały pozostałe dyscypliny, doceniał wysiłek sportowców, sam wiedział, ile to kosztuje.

ZOBACZ WIDEO: Lewandowski zrezygnował z olbrzymich pieniędzy. "Od razu rozpętała się burza"

- Trzeba się zapie.....ć - odpowiadał na pytania, jak dobrze przygotować się do sezonu. Jedno szczere i obrazowe, choć mało ekskluzywne słowo, docierało do wyobraźni. Bo i były efekty.

12 medali wielkich imprez - trzy złote mistrzostw Europy na otwartym stadionie, trzy w hali. Do tego dwa srebrne mistrzostw świata, trzy krążki z HMŚ, w tym jeden złoty. Do tego trzy medale mistrzostw świata sztafet. To nie jest przygoda ze sportem, to jest kariera.

Przez całą ostatnią dekadę zawsze można było na niego liczyć. Polskie szanse medalowe? 800 metrów mężczyzn, w ciemno. Nawet jeśli forma w sezonie nie była nadzwyczajna, można mu było ufać, że na najważniejszej imprezie sezonu będzie dobrze. I zazwyczaj było dobrze, albo wręcz rewelacyjnie.

- I co, pampersy zmienione? - rzucił z uśmiechem do polskich dziennikarzy po finałowym biegu na 800 m na mistrzostwach świata w Londynie w 2017 roku. Z szerokim uśmiechem na twarzy, z wielką satysfakcją, bo przed finałem niewielu obstawiało, że zdobędzie medal. Nawet na 200 metrów przed metą, gdy był jeszcze siódmy. A finiszował drugi. Takich finiszów miał w swojej karierze dziesiątki.

Były też jednak niepowodzenia, bo musiały być. Musiał go boleć zwłaszcza brak medalu olimpijskiego. W 2016 roku był murowanym kandydatem do podium, w eliminacjach wyglądał rewelacyjnie. Dlaczego w półfinale zabrakło mu sił w końcówce, nie wie pewnie do dzisiaj. W wywiadach przekleństw nie brakowało i nikt mu się nie dziwił. 0,05 s - tyle zabrakło do finału i wielkiej szansy na wymarzony medal.

Ale kto wie, czy nie jednym z największych sukcesów Adama Kszczota nie są medale, ale status i szacunek, jakiego dorobił się w środowisku 800-metrowców. Dziennikarze nazywali go profesorem bieżni, ale nie było w tym przypadku. Podczas jego biegów wielu rywali trzymało się blisko niego, starając się kopiować jego taktykę. Wiedzieli, że jeśli chodzi o strategię biegu mało kto może się z nim równać.

Szkoda tylko, że od teraz będą musieli wzorować się na kimś innym.

W czwartek Adam Kszczot ogłosił, że rezygnuje z występu w Halowych Mistrzostwach Świata w Belgradzie. To oznacza jedno - nie zobaczymy go już na bieżni w roli zawodnika. Już w lutym 32-latek ogłosił, że po halowym sezonie kończy swoją karierę (WIĘCEJ TUTAJ).

Szkoda, bo nie tak powinno wyglądać jego pożegnanie z wielkim sportem. Adam Kszczot, legenda dyscypliny, zasłużył na znacznie więcej. Nie na zakończenie w atmosferze niedomówień z Polskim Związkiem Lekkiej Atletyki, z którym nie mógł znaleźć zrozumienia. Wszystko wywołuje gorzki posmak, niewspółgrający z pozycją  Kszczota w historii dyscypliny.

Wprawdzie z kibicami żegnał się już podczas Copernicus Cup, gdzie po raz ostatni wystartował na polskiej ziemi, jednak wyszło to z jego inicjatywy. I było jednak zbyt skromne.

Mam nadzieję, że działacze zorganizują mu godne pożegnanie. Z podziękowaniami za lata sukcesów, usilne promowanie dyscypliny, kwiaty też mogłyby się znaleźć. O owacje i podziękowania od publiczności dla Adama Kszczota chyba nie będą musieli się martwić.

Źródło artykułu: