18 zawodników znalazło się na liście startowej konkursu pchnięcia kulą podczas halowych mistrzostw świata w Belgradzie. Organizatorzy postanowili nie przeprowadzać eliminacji. Wszyscy przystąpili od razu do walki o medale - oczywiście z tradycyjnym założeniem, że ośmiu najlepszych po trzech kolejkach uzyska awans do ścisłego finału.
Niestety, zabrakło w nim reprezentantów Polski. Michał Haratyk zakończył rywalizację na dziewiątym miejscu (20,88 m), a Konrad Bukowiecki na dziesiątym (20,79 m). Liczyliśmy szczególnie na Bukowieckiego, który w sezonie 2022 spisywał się świetnie.
- Rozczarowanie na pewno. Wszystko wskazywało na to, że powinno być dobrze. Wydawało mi się, że jestem w bardzo dobrej formie. Wyszło jak wyszło - powiedział Bukowiecki na antenie TVP Sport.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: cóż to jest za miłość! Ziółek kwitnie przy narzeczonym
Murowanym faworytem do złotego medalu HMŚ był rekordzista świata i dominator kuli w ostatnich latach, Ryan Crouser. Już w pierwszej kolejce wyszedł na prowadzenie, uzyskując 22,44 m.
Niespodziewanie jednak w trzeciej kolejce jeszcze dalej pchnął Darlan Romani - 22,53 m. Crouser miał trzy próby, aby odebrać prowadzenie Brazylijczykowi, ale nie był w stanie tego zrobić. Brąz wywalczył Tomas Walsh.
Czytaj także: Gdy padło pytanie o Ukrainę, zaszkliły jej się oczy. "Też to bardzo przeżywamy"