Plan był zupełnie inny. Joanna Fiodorow przede wszystkim chciała wyjechać z Polski. Młociarka nie tak wyobrażała sobie występ na igrzyskach olimpijskich w Tokio - leciała tam po medal, jednak ostatecznie zajęła siódme miejsce. Rozczarowana, kilkanaście minut po konkursie zapowiedziała zakończenie kariery.
Miała dość sportu, jednak we wrześniu media obiegła sensacyjna informacja, że to właśnie 33-latka będzie nową trenerką Wojciecha Nowickiego. Zaryzykowała, podjęła trudną decyzję. I choć zgodziła się pomóc mistrzowi olimpijskiemu, między nią a jej ukochaną dyscypliną długo nie było zgody.
- Do końca stycznia nie mogłam patrzeć na młot, byłam na niego obrażona - nie ukrywa Fiodorow. - Ale potem pojechaliśmy na Teneryfę, z którą mam super wspomnienia. Tam zawsze wszystko mi na obozach wychodziło. I od tego wyjazdu znów czuję przyjemność, na nowo jest frajda. Na dodatek nie muszę się męczyć w kole, a robi to Wojtek - żartuje w rozmowie z WP SportoweFakty.
ZOBACZ WIDEO: To się nazywa moc! Zobacz, co wyczarowała Anita Włodarczyk
Nowej trenerce mistrza olimpijskiego humor dopisuje. Jest zadowolona z dotychczasowej współpracy, podobnie jak sam zawodnik.
- Wojtek jest zadowolony. Zmiany w treningu, które wprowadziliśmy, naprawdę mu odpowiadają. Nie ma też problemów jeśli chodzi o nasze relacje. Dalej działa to na zasadzie koleżeństwa, nie oczekiwałam i nie oczekuję, że nagle zacznie do mnie mówić "pani trener". Nie o to chodzi - zapewnia.
Fiodorow i Nowicki przez lata pracowali w jednej grupie u Malwiny Wojtulewicz-Sobierajskiej. Ich koleżeńska relacja została wystawiona na próbę, bo jako trenerka 32-latka musi być stanowcza. Ale na razie dla niej to temat o którym mówi z uśmiechem na ustach:
- Oczywiście, mam dużo do powiedzenia i czasami muszę huknąć. Bo Wojtka trzeba czasami stopować, on często chciałby robić dużo więcej na treningach, a nie na tym to polega. Zdarza się, że chciałabym go udusić, ale naprawdę się dogadujemy! - śmieje się.
W ostatni weekend w Nairobi Nowicki zaliczył pierwszy występ w sezonie. Jak wypadł? Rewelacyjnie! Polak nie miał sobie równych i wygrał ze znakomitym rezultatem 81,43 metrów - to najlepszy początek w jego karierze! (WIĘCEJ TUTAJ).
- Jestem w szoku, bo obstawiałam 79-80 metrów. Mówiłam, że jak rzuci 80 metrów, to jesteśmy w domu. Ale bardzo mnie zaskoczył. Najważniejsze jednak było to, co mówił po konkursie: że poczuł młot, że był bardzo zadowolony. To mi pokazuje, że idziemy dobrą drogą - cieszy się Joanna Fiodorow.
Założeniem na obecny sezon była przede wszystkim poprawa techniki. - Zmiany idą w dobrym kierunku. Bałam się, że na początku może pojawić się regres, że rzuty mogą być niestabilne technicznie. Ale okazało się, że systematyczna praca, jaką Wojtek wykonał w tym roku, przekłada się na wyniki.
Czy dobre rezultaty swojego podopiecznego sprawiają jej taką samą satysfakcję jak własne w roli zawodniczki?
- Tego jednak nie da się porównać. Ja ustalam plan, ale to zawodnik musi go wykonać. Nie oszukujmy się, że tak naprawdę ogromnie dużo zależy od niego. Trener może mieć najlepszy plan, ale jeśli tego nie wykona się w kole, to nic z tego nie będzie.
Była medalistka mistrzostw świata i Europy w rzucie młotem uspokaja kibiców, którzy mogą się obawiać, że wysoka forma Nowickiego przyszła w tym sezonie zbyt szybko. Cały plan na sezon jest rozpisany w ten sposób, by optymalna dyspozycja pojawiła się na mistrzostwach świata w Eugene (15-24 lipca).
Choć plan też zakładał więcej startów w najbliższych dniach. - Liczyliśmy, że w maju będzie więcej mityngów, ale wyszło jak wyszło. W czerwcu czekają nas przygotowania startowe, będzie ciężka robota, ale trzeba podbudować to, co zbudowało się do tej pory. Wtedy też może być gorzej z wynikami - ostrzega.
- Przed mistrzostwami świata w Eugene odpuścimy, żeby pojawił się luz, żeby Wojtek poczuł flow. Tak, żeby forma przyszła właśnie na tę imprezę, dla nas najważniejszą w całym sezonie.
Wcześniej jednak, bo już w najbliższą niedzielę Nowicki wystartuje w Suwałkach w zawodach "Podlasie Athletics Team". Tam czeka go rywalizacja m.in. z Pawłem Fajdkiem. Dla Joanny Fiodorow będzie to wyjątkowa impreza - właśnie tam zadebiutuje osobiście jako trenerka mistrza olimpijskiego.
- Dla mnie będą to pierwsze zawody, gdy będę obecna jako trenerka. Emocje? Tak, ale nie nastawiam się, że Wojtek będzie rzucał coraz dalej. Najważniejsza jest stabilizacja, by rzuty były regularne w okolicach 80 metrów. Teraz liczy się technika i zbudowanie pewności mentalnej. Wyniki mają przyjść w odpowiednim czasie - podsumowuje.
Tomasz Skrzypczyński, dziennikarz WP SportoweFakty