Wojciech Fibak, cytowany przez "Przegląd Sportowy": - Wszyscy czujemy, że ta dziewczyna może przyćmić wszystko, co zrobili do tej pory Justyna Kowalczyk, Adam Małysz czy Robert Lewandowski z Kubą Błaszczykowskim. Proszę mi pokazać inny sport bez kategorii, wag, dystansów, konkurencji, w których mielibyśmy gwiazdę takiego formatu? Na pewno go nie znajdziecie. Ta dziewczyna fantastycznie promuje nasz kraj.
Radosław Szymanik, kapitan kadry narodowej w Pucharze Davisa, w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl w ubiegłym roku: - Chciałbym, żeby w każdej dyscyplinie była taka Radwańska, jaką mamy w tenisie: polski sport miałby się dużo lepiej.
Komentarz z popularnego portalu internetowego: - Agnieszka to od przeszło dwóch lat najbardziej znany polski sportowiec na świecie. Czy ktoś w Buenos Aires, Tokio czy Sydney wie, kto to Lewandowski, Justyna Kowalczyk, Błaszczykowski czy Małysz? A kto to Radwańska - wiedzieli doskonale. Po Wimbledonie o Radwańskiej dowiedzą się Aborygeni, Papuasi i Zulusi.
*
Tak, zdobycie przez nią tytułu byłoby jak historia z bajki. - Ale - zaznaczyła Serena Williams - Aggie jest jeszcze bardzo młoda. "Heavy metalowi" amerykańskiej gwiazdy Radwańska nie dała rady sprostać, choć jako debiutantka na tym szczeblu wcale nie wyglądała na przestraszoną. Cenną uwagę poczynił, w momencie odzyskiwania przez Isię pewności siebie, komentujący spotkanie Bohdan Tomaszewski: - Wielokrotna mistrzyni Wimbledonu jest bardziej zestresowana niż jej polska rywalka, znacznie mniej utytułowana.
To nie był finał jednostronny - obawiała się o to Virginia Wade, triumfatorka Wimbledonu z 1977 roku, opierając się na półfinałowym, zamkniętym w dwóch setach, starciu Sereny z Wiktorią Azarenką (od poniedziałku nowa liderka rankingu), przeciw której posłała 24 asy, ustanawiając osobisty rekord. A Paolo Bertolucci, ekspert "La Gazzetta dello Sport", spędził ponoć długie godziny nad próbami przyznania Radwańskiej więcej niż 20 procent szans w pojedynku z Williams - i zostawił jej 20 procent.
Świat zapamięta z kobiecego Wimbledonu łzy Sereny, która zanim wygrała kolejny turniej wielkoszlemowy stawiła czoła śmierci - miała zator w płucach. Także podczas dekoracji, chwilę wcześniej, wzruszyła się Agnieszka Radwańska, tak oto ujawniając drugie znaczenie określenia, które nadał jej przed finałem dziennik "L'Équipe": ostatnia romantyczka.
Bohdan Tomaszewski wspominał na antenie Polsatu Sport, że Jadwiga Jędrzejowska podczas dekoracji po finale Wimbledonu edycji 1937 była radosna, a płakała dopiero w szatni - i to podobno godzinę. Nie znamy może wszystkich motywów Radwańskiej i wcale, jeśli tylko zahaczają o sprawy prywatne, nie żądamy ich znać: Isia po najważniejszym meczu w swoim życiu po prostu wybuchła. Łzy w sporcie, w którym zbyt często odbieramy bohaterom prawo do posiadania ludzkich uczuć, zawsze mówią wiele i zwykle wyrażają więcej niż banalne w takich sytuacjach słowa.
Nogi Jadzi a sukienka Isi
Dzięki Radwańskiej wielu sympatyków tenisa za granicą (i w Polsce) dowiedziało się, że przed 75 laty w finale Wimbledonu grała Jadwiga Jędrzejowska, także urodzona w Krakowie. Może i Steffi Graf w swoim czasie miała od Jędrzejowskiej zgrabniejsze nogi (Bohdan Tomaszewski w to nie wątpi), a Radwańska nosi krótsze od swojej wielkiej krajanki sukienki (nie ma dyskusji), ale ich tenisa porównywać nie ma co. Stwierdzić można co najwyżej, że Jędrzejowska siłą uderzenia bliższa była Serenie aniżeli Isi.
À propos siły fizycznej: do siebie przyrównał Radwańską sam John McEnroe. Słynny kortowy rozrabiaka sam był, na przełomie lat 70. i 80., romantykiem, wielbicielem stylu serw&wolej w czasach przechodzenia tenisa w erę siły i krajobrazu ciężkich wymian z linii końcowej. Podobnie jak Radwańska, popularny Mac nie mógł się pochwalić tężyzną fizyczną. W efekcie został pierwszym w historii liderem rankingu mającym... dwa ramiona tej samej wielkości. Isia, od poniedziałku druga zawodniczka świata, czeka w kolejce na ustawienie sobie takiego samego statusu.
Po raz kolejny udowodniła, że wizyty w siłowni nie potrzebuje. Cóż znaczy bowiem moc wkładana w każde przyłożenie wobec gorącej głowy - widzieliśmy w finale z Sereną. - Gdy zobaczyłem Agnieszkę po raz pierwszy - wspomina Wojciech Fibak na łamach "L'Équipe" - zdawało mi się, że nie gra w tenisa, a w szachy. Ale - jak uważa Paolo Bertolucci - finał nie miał być partią szachów. - Myślę, że mistrzyni - odniósł się tu włoski zdobywca Pucharu Davisa do Williams - sięgnie po swój czternasty tytuł wielkoszlemowy, potwierdzając że ranking ma znaczenie tylko do pewnego stopnia i prawie nigdy, gdy na kort wychodzi Serena, ten mit kobiecego tenisa.
Mała pięść, wielkie serce
Co decyduje o tym, że Agnieszka Radwańska nie jest sztandarem polskiego sportu na świecie? W poprzedniej dekadzie tym mianem można było określać Otylię Jędrzejczak, bo przecież nie słabo kojarzonego poza Skandynawią i krajami alpejskimi Adama Małysza. Pływaczka megagwiazdą to żaden problem: Francuzi szczycili się Laure Manaudou, a jeszcze dalej poszli Włosi, którzy z Federiki Pellegrini uczynili jeden z symboli Italii w 150-lecie zjednoczenia kraju.
Tenis, jako sport globalny, dociera w najdalsze zakątki świata. Sezon rozpoczyna się w Australii, zimą gra się na Bliskim Wschodzie, w Indiach (to panowie) i Tajlandii (panie, w tym Radwańska), karuzela przenosi się następnie na korty ziemne do Ameryki Południowej tudzież do europejskich hal, a zanim na wiosenną kampanię wróci na Stary Kontynent, dwa wielkie turnieje odbywają się w Stanach Zjednoczonych (na dwóch ich krańcach: w Kalifornii i na Florydzie); potem mamy Wimbledon, zwieńczone US Open lato w Ameryce Północnej i jesień na Dalekim Wschodzie. Jakby tego było mało, czołówka kobieca kończy tenisowy rok zmaganiami w Stambule.
Tenis jest jednym z niewielu sportów o wielkiej popularności, nie traktujących kobiet jako obywateli drugiej kategorii - dowodzi na łamach "The Timesa" Hannah Wilks. Panie już kilka lat temu doczekały się równouprawnienia w zarobkach (w Wimbledonie - w 2007 roku), a cały cykl WTA pokazywany jest w Eurosporcie. By jednak przełamać hegemonię panów w doniesieniach medialnych, chyba trzeba będzie czekać lepszych czasów, choć nasi sąsiedzi Czesi chwalą się nie gorszym traktowaniem tenisistek od tenisistów, a ci z przewagą sukcesów kobiecych (Rosjanie i Niemcy) nawet zawodników zostawiają nieraz w cieniu koleżanek.
U nas - czy tego chce, czy nie, Agnieszka Radwańska samym swoim reprezentowaniem Polski na najsłynniejszych arenach tenisowych świata jest znakomitą ambasadorką ojczyzny.
Nie martwiąc się o jej wychowanie patriotyczne, odebrane od ojca, wielu zwraca uwagę na jej nieprzystojne zachowanie na korcie: dąsa się, wymachuje ręką, rzuca pod nosem brzydkie słowa, a w najlepszym razie zachowuje kamienną twarz, niezwykle rzadko się uśmiechając, a jedynie od święta w geście triumfu zaciskając pięść (to ledwie piąstka wobec pięści Williams - Bohdan Tomaszewski).
Trzeba wtedy wiedzieć, że taki ma po prostu system: tłumi w sobie wszystko, co w wypadku uzewnętrznienia mogłoby obrócić się na jej niekorzyść. Chowając emocje za maskę tenisowego Terminatora, Radwańska jednocześnie w sposób zupełnie przeczący obrazowi zakompleksionego polskiego sportowca, tego tworu z niskim poczuciem wartości, w realizacji swoich taktycznych planów zachowuje zimną krew.
Najlepszy sezon polskiego tenisa
Na 60 sportowych nacji, w wymiernym rankingu magazynu dziennika "L'Équipe", Polska plasuje się na 50. miejscu. Biorąc pod uwagę wyniki w 30 najpopularniejszych na świecie dyscyplinach, wyprzedzają nas Malezja i Azerbejdżan. Klęska na własnej ziemi w piłkarskim Euro statystyk nie poprawi. Zrobić to może za to Radwańska, a z nią Łukasz Kubot, Marcin Matkowski i Mariusz Fyrstenberg. Nie ma wątpliwości: 2012 to najlepszy sezon w całej historii polskiego tenisa.
Tymczasem zagraniczni dziennikarze dziwią się, że ich polscy koledzy są - poza Wielkim Szlemem - przeważnie nieobecni na turniejach z udziałem Radwańskiej (w tym sezonie relacje z miejsca występu Isi mieliśmy w rodzimych mediach tylko z turniejów WTA Tour w Stuttgarcie i Madrycie - tu dzięki korespondentowi portalu SportoweFakty.pl). Czy teraz coś się zmieni?
Masy nieakredytowanych, wysłanych do Londynu po osiągnięciu przez Radwańską finału, przedstawicieli mediów nie zostały wpuszczone na Wimbledon. (A kto wcześniej zauważył, że wygrała 63 z 75 ostatnich meczów?) Sama zawodniczka, wobec bólu gardła mająca trudności z mówieniem, dwukrotnie w ostatnich dniach odwoływała konferencje prasowe dla polskich dziennikarzy. To nie była żadna złośliwość z jej strony: miejmy nadzieję, że aż do ostatniego dnia będzie w stanie opowiadać o swoich odczuciach także podczas igrzysk olimpijskich na kortach Wimbledonu (start 27 lipca).
*
Radosław Szymanik w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl: - W Polsce jest niesamowite pragnienie sukcesu. Proszę mi pokazać sportowców, którzy w swoich dyscyplinach są w światowej czołówce, którzy się liczą i rozdają karty - cały czas, nie od przypadku do przypadku. Można ich policzyć na palcach dwóch rąk. Każdy duży sukces powoduje, że dyscyplina będzie się rozwijała.
Radwańska zajęła czwarte miejsce w plebiscycie "Przeglądu Sportowego" i TVP na 10 najlepszych sportowców Polski 2011 roku. - Sportowców tak wielkiego jak Agnieszka formatu jest u nas mało - powiedział Szymanik. - Ok, mamy wielu sportowców, którzy się liczą, ale jeśli mielibyśmy porównywać ich do Radwańskiej? Zainteresowanie jest Kubicą, siatkarzami, ale dalej? Odszedł Małysz, ikona w sporcie niszowym. Robert Korzeniowski - niesamowicie utalentowany i utytułowany gość - też niszowa dyscyplina. To wróćmy na tory sportów masowo uprawianych: ciężko kogoś znaleźć.
Radwańska, to dopiero początek.
krzysztof.straszak@sportowefakty.pl