Sezon olimpijski to sezon nietypowy, wyjątkowo dający się we znaki. Bardzo trudno jest "wstrzelić się" z formą w odpowiednim momencie. Imprezą docelową są oczywiście igrzyska olimpijskie, lecz inne rozgrywki, pojmowane jako forma przygotowań do turnieju olimpijskiego, również nie mogą być traktowane po macoszemu. Nie inaczej było w przypadku Polaków i ich tegorocznego występu w Lidze Światowej. Niektórzy obawiali się, że wysoka forma przyszła za szybko. Jak w takim wypadku należy się zachować? Jak długo pożądany poziom dyspozycji może zostać utrzymany?
- Utrzymanie ciała i umysłu przez tak długi okres na najwyższych obrotach jest możliwe. Po to się trenuje, po to się przygotowuje zespół, żeby właśnie w takim okresie grał on na wysokim poziomie - uspokaja Sebastian Świderski, były reprezentant Polski. - Na pewno nie będzie tak, że każda ekipa będzie grała wyśmienitą siatkówkę od początku do końca. Każdemu zespołowi przydarzy się słabszy mecz, być może też jakaś wpadka… Miejmy tylko nadzieję, że Polacy unikną jej w jakimś ważnym spotkaniu - mówi w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl. - Dlatego powtórzę - przede wszystkim trening, trening i jeszcze raz trening.
Aby tak się stało, olbrzymią pracę wykonać muszą wszyscy specjaliści medyczni. Bez nich zawodowy sport nie miałby racji bytu. Nic więc dziwnego, że i na tak ważnej imprezie odgrywają oni kluczową rolę. - Fizjologowie, odnowa - wszyscy ci ludzie będą mieli spory wpływ na to, jak zawodnicy będą się zachowywali na boisku, jak będą grać. Przed nimi naprawdę ciężka praca, ale już niejednokrotnie wcześniej udowadniali - chociażby na Pucharze Świata w Japonii - że znają się na swojej robocie, wiedzą, jak ją wykonywać, więc na pewno nasi siatkarze będą pod dobrą opieką - Świderski nie ma co do tego najmniejszych wątpliwości.
Jedyne, co może martwić, to - zdaniem byłego olimpijczyka - ogromnych rozmiarów oczekiwania związane z występem polskich siatkarzy w Londynie. Czy biało-czerwoni wytrzymają presję? - Po zwycięstwie w takiej imprezie, jaką jest Liga Światowa, balon od razu się pompuje. Każdy kraj, który to osiąga, jest automatycznie postrzegany jako faworyt. Dotyczy to też zresztą zwycięstwa w każdym innym turnieju… Istnieje więc takie niebezpieczeństwo - podkreśla. - Z drugiej zaś strony każda wiktoria podbudowuje, buduje morale, a tym bardziej dzieje się tak za sprawą tak pewnie wygranego finału nad aktualnymi wciąż mistrzami olimpijskimi. Ta pewność będzie gdzieś w chłopakach. Oni sami zresztą zdają sobie sprawę z tego, co ich czeka, są bardzo mocni psychicznie. Należy się z tego tylko i wyłącznie cieszyć - kończy z charakterystycznym dla siebie optymizmem.