Zbigniew Bartman: Nie było "pajacingu"

- Cieszymy się ze zwycięstwa, ale zachowujemy bardzo duży spokój, bo jest to dopiero pierwsze spotkanie - przyznał po meczu Włochy - Polska atakujący biało-czerwonych, Zbigniew Bartman.

Kinga Popiołek
Kinga Popiołek

- Cieszymy się, bo zdawaliśmy sobie sprawę z tego, że czeka nas bardzo ciężkie spotkanie, ponieważ Włosi to - wydaje mi się - najsilniejszy przeciwnik dla nas w grupie. Było to widać w pierwszym secie. Rozpoczęliśmy z wysokiego "c", później w naszej drużynie pojawiło się trochę nerwów, rywale złapali rytm i przegraliśmy trochę na własne życzenie tego pierwszego seta. Fajnie, że drugiego, takiego szarpanego, udało się wygrać. W trzecim zachowaliśmy dużo zimnej krwi, pokazaliśmy charakter, a czwarty to było już postawienie kropki nad "i". Fajnie też, że nie straciliśmy koncentracji, co często się zdarza w sytuacji, kiedy zespół wysoko prowadzi. My tego się ustrzegliśmy, dlatego cieszymy się ze zwycięstwa, ale zachowujemy bardzo duży spokój, bo jest to dopiero pierwsze spotkanie, a mamy nadzieję rozegrać ich jeszcze siedem - podsumował mecz Włochy - Polska w rozmowie z Telewizją Polską Zbigniew Bartman.

Zbigniew Bartman po meczu miał powody do zadowolenia. Zbigniew Bartman po meczu miał powody do zadowolenia.
W ostatnim czasie polsko-włoskie pojedynki obfitowały w wiele emocji, niekoniecznie tylko i wyłącznie tych stricte sportowych. - Było bardzo spokojne. Nawet powiedziałem po meczu kolegom, jak zebraliśmy się w grupce, że dzisiaj nie było "pajacingu", Włosi nie pajacowali. I fajnie to wyszło, zagraliśmy dobre spotkanie. Myślę, że z ich strony był duży szacunek dla naszego zespołu, dlatego my też nie atakowaliśmy, nie prowokowaliśmy - nie jest to w naszej gestii, żeby być tymi pierwszymi agresorami. Jeżeli ktoś nas zaatakuje, to wtedy odpowiadamy, ale teraz było bardzo spokojnie, dlatego wielki szacunek dla Włochów - przyznał polski atakujący.

Po zwycięstwie nad reprezentacją Italii biało-czerwonych czeka dzień przerwy, a potem, we wtorek kolejny rywal - Bułgaria. - Każdy mecz na igrzyskach olimpijskich jest równie ważny. Na pewno pora, o jakiej będziemy grać, jest niezwykle niedogodna, bo rozpoczynamy spotkanie o godz. 11:30 (12:30 czasu polskiego - przyp. red.), a dojazd do hali zajmuje ponad godzinę. Potem z Australią i Wielką Brytanią gramy jeszcze wcześniej, bo o 9:30 i trzeba będzie się przyzwyczaić do wcześniejszego wstawania - nie ukrywał Bartman.

Siatkarz był pod wrażeniem polskich kibiców, jaki w londyńskiej hali zgotowali doping, dzięki któremu można się było poczuć jak w domu. - Trudno było go nie czuć. Myślę, że było też w Polsce słychać, bo nasi kibice tutaj dopisali, zajęli zdecydowaną większość hali. Liczymy, że z każdym kolejny meczem hala będzie wypełniona tylko polskimi kibicami - powiedział na zakończenie Zibi.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×