Amerykanie przystąpili do pojedynku z mianem niepokonanej drużyny, co więcej w dotychczasowych spotkaniach na igrzyskach olimpijskich stracili tylko jednego seta (z Brazylijczykami). Rosjanie mieli więc trudnego przeciwnika po drugiej stronie siatki, ale podopiecznym Alana Knipe'a nikt nie dał zwycięstwa przed rozpoczęciem meczu. Pierwsze piłki spotkania były zacięte, a o trzypunktowej przewadze reprezentacji Sbornej zadecydowały dwa asy Aleksandra Butko (11:8). Z biegiem czasu Amerykanie wyglądali na zagubionych, co skrzętnie wykorzystywali ich rywale i powiększyli prowadzenie do pięciu "oczek". Dzięki błędom Rosjan w ataku udało im się doprowadzić do zaciętej końcówki, która obfitowała w mocne ataki, punktowe bloki, ale również mocne zagrywki. As Matthew Andersona pozwolił ekipie USA wykorzystać piątą piłkę setową.
Początek zdecydowanie należał do rozpędzonych Amerykanów, którzy przed pierwszą przerwą techniczną zdobyli aż pięć punktów blokiem (5:8)! Scenariusz tej partii był podobny do poprzedniej, więc tym razem to Rosjanie rozpoczęli gonitwę, której zwieńczeniem było doprowadzenie do remisu przy serwisie Maksima Michajłowa. W tym momencie o czas poprosił trener Knipe, który wpłynął na jego podopiecznych bardzo dobrze - od razu po powrocie na parkiet zdobyli serię punktów (12:16). Okazała się ona niemal bezcenna, gdyż pozwoliła na spokojniejszą grę, zdenerwowanie Rosjan i wygranie seta.
Trzecia odsłona była najbardziej zacięta, Rosjanie za każdym razem doganiali rywali, którym udawało się odskoczyć na dwa, trzy punkty. Po raz trzeci na parkiecie pojawił się David McKienzie, który kolejny raz okazał się asem z rękawa trenera Knipe’a, przy jego zagrywce Amerykanie zdołali wypracować dwupunktowe prowadzenie, ale również pewność siebie. Ważnym elementem był właśnie serwis, przy pomocy którego obie ekipy próbowały przełamać rywali. Reprezentacja USA nie wykorzystała piłki meczowej, co przyczyniło się do porażki - Siergiej Tietiuchin asem zakończył tę partię.
Wygrana sprawiła, że Rosjanie nie grali już pod presją, co znacząco ułatwiło kończenie akcji. Pewnie prowadzili w czwartym secie i, ani na chwilę niezagrożeni, doprowadzili do tie-breaka. Piąta odsłona była spektaklem jednego aktora - Rosjan, którzy wręcz zdemolowali rywali. Amerykanie zupełnie nie przypominali drużyny z dwóch pierwszych setów. Do triumfu Sborną poprowadził Tietiuchin, który skończył ostatnią piłkę.
Mimo że to Tietiuchin był liderem swojej drużyny, to najwięcej punktów zdobył Michajłow (27 "oczek", Tietiuchin 21). Zdobycze punktowe w ekipie USA nie prezentują się tak okazale, najwięcej "oczek" zapisał na swoim koncie Anderson (18 punktów).
Rosja - USA 3:2 (27:29, 19:25, 26:24, 25:16, 15:8)
Rosja: Butko, Michajłow, Apalikow, Wołkow, Chtiej, Tietiuchin, Obmoczajew (libero) oraz Muserski, Grankin, Sokołow, Bierieżko.
USA: Suxho, Stanley, Lee, Holmes, Anderson, Priddy, Lambourne (libero) oraz McKienzie, Smith, Lotman, Rooney.