W tym artykule dowiesz się o:
Igrzyska olimpijskie w Londynie nie do końca są dla nas tak udane, jak oczekiwaliśmy. Do tej pory nasi faworyci do medalu padają jak muchy - odpadają w eliminacjach bądź też w decydujących walkach. Ci natomiast, na których nikt nie stawiał, zadziwiają swoich trenerów, nas kibiców, a przede wszystkim siebie i wspinają się na wyżyny umiejętności. Nie inaczej było i w podnoszeniu ciężarów w kategorii wagowej do 105 kilogramów.
Murowanym kandydatem do olimpijskiego medalu, jednym z głównych faworytów do złota, był Marcin Dołęga. Na jego korzyść działało jeszcze to, że większość jego głównych rywali wycofała się z rywalizacji. Polski sztangista spalił jednak trzy próby w rwaniu i od razu pożegnał się turniejem.
Niespodziewanie dobrze radził sobie natomiast Bartłomiej Bonk. Ten zaczął od mniejszego ciężaru, ale po pierwszej części dwuboju i tak był pierwszy. W podrzucie Polak tak silny nie jest, ale nie chciał się poddać. Reprezentant Polski uporał się ze sztangą o ciężarze 220 kilogramów i w tym momencie miał sześć kilo przewagi nad resztą stawki! Ciężaru 225 kilo nie dał już rady udźwignąć, chociaż zabrakło niewiele. Ostatecznie Bonk, ku zaskoczeniu wszystkich, dał się pokonać tylko dwóm rywalom i zajął trzecią lokatę, co dało mu brązowy medal. - Już trochę emocje ze mnie schodzą, ale jestem bardzo zmęczony i szczęśliwy. To uczucie nie do opisania. Miałem takie problemy zdrowotne, że zastanawiałem się czy w ogóle tu przyjechać. Zacisnąłem jednak zęby i się udało. Teraz jestem przeszczęśliwy -mówił po zawodach w rozmowie z TVP nasz medalista olimpijski.
Bartłomiej Bonk urodził się 11 października 1984 roku w Więcborku. Aktualnie reprezentuje barwy klubu KS Budowlani Opole. Na rozpoczęcie kariery w podnoszeniu ciężarów zdecydował się mając szesnaście lat. Jego największym sukcesem było czwarte miejsce na mistrzostwach świata w 2010 roku. Stanął także na najniższym stopniu podium na mistrzostwach Europy. Polski sztangista ma 180 centymetrów wzrostu i waży 105 kilogramów. Jest wielokrotnym mistrzem Polski, a także wicemistrzem świata juniorów. Bonk to także olimpijczyk z Pekinu, ale tamtego konkursu nie może zaliczyć do udanych, bowiem spalił wszystkie podejścia w podrzucie i w ogóle nie został sklasyfikowany.
Droga Bonka do sukcesu w Londynie przypominała istną trasę przez mękę. Zawodnik uskarżał się bowiem na problemy zdrowotne. - Nadgarstki bolały mnie do tego stopnia, że gryfu nie mogłem podnieść - wyjaśnia w rozmowie z Polską Agencją Prasową. - Jak już zapadła decyzja, że wystąpię na olimpijskim pomoście, trzeba było zacisnąć zęby i pracować. Bandażowałem nadgarstki, brałem środki przeciwbólowe i trenowałem. Ten medal, który trzymam teraz w dłoniach, jest lekki, ale ja wiem, jak ciężkie były przygotowania - dodaje. Medal nasz olimpijczyk dedykuje swojej żonie. Bartłomiej Bonk to bowiem szczęśliwy mąż i ojciec, który spodziewa się bliźniaków.