Ostatni dzień mistrzostw świata w Soczi był obfity w polskie sukcesy. Najpierw na olimpijskim torze w Rosji srebrny medal docelowej imprezy sezonu powędrował w ręce Katarzyny Bachledy-Curuś, Luizy Złotkowskiej i Natalii Czerwonki, które po raz kolejny potwierdziły swoją przynależność do ścisłej czołówki. Nasze panie, choć indywidualnie nie odnoszą rewelacyjnych rezultatów, to w drużynie tradycyjnie są wyjątkowo mocne. Biało-czerwone w niedzielnym wyścigu musiały uznać wyższość jedynie Holenderek. Złoto "Pomarańczowych" nie jest zaskoczeniem, bo łyżwiarstwo szybkie w państwie ze stolicą w Amsterdamie jest zimowym sportem narodowym. Przypomnijmy, że polskie zawodniczki stały w tej konkurencji na podium m.in. podczas ostatnich igrzysk w Kanadzie.
Tuż po kobiecych zmaganiach do rywalizacji przystąpili panowie. Polacy w składzie z Konradem Niedźwiedzkim, Zbigniewem Bródką i Janem Szymańskim poszli w ślady swoich rodaczek, powiększając na Kaukazie medalowy dorobek naszego kraju. Biało-czerwoni uzyskali trzeci czas, zostawiając w tyle Rosjan, Niemców, Norwegów, Włochów i Kanadyjczyków. Ostatni z wymienionych panczenistów tuż po sukcesie w Soczi z nadzieją mówił portalowi SportoweFakty.pl o przyszłorocznym sezonie - Bardzo się cieszę z tego medalu, ponieważ jest to dobry prognostyk przed igrzyskami. W teamie możemy zdziałać naprawdę bardzo dużo. Z sezonu na sezon jesteśmy coraz lepsi. Ja robię życiówki, a więc wszystko idzie zgodnie z własnymi oczekiwaniami - mówił naszej stronie Szymański.
Przypomnijmy, że wcześniej historycznego wyczynu dokonał Bródka, zdobywając Puchar Świata na 1500 metrów.