Zbigniew Bródka: Do Pjongczang pojadę po medal

Zbigniew Bródka zaczyna walkę o Puchar Świata. - Tylu kilometrów latem nie zrobiliśmy już dawno. Nie brakuje nam niczego. Mam szansę na podium, ale o medalach potrafią decydować setne części sekundy - mówi mistrz olimpijski.

W tym artykule dowiesz się o:

WP SportoweFakty: Tegoroczne lato - po wariackim poprzednim - było dla Zbigniewa Bródki spokojne?

Zbigniew Bródka: Na pewno nieco spokojniejsze. Mogłem skupić się na przygotowaniach, więcej czasu poświęcając treningowi. Starałem się nie zakłócać opracowanego planu.

Było więcej pracy na torze?

- Oczywiście, że tak. W sierpniu mieliśmy okazję wziąć udział w zagranicznym zgrupowaniu na lodzie. Przejechaliśmy mnóstwo kilometrów. To na pewno największa objętość, jaką zrobiliśmy w ostatnich latach.

Wygląda na to, że sukcesy wreszcie przekładają się na finanse i jakość przygotowań.

- Tak. Nie brakuje nam niczego. Wszystko, czego potrzebujemy w trakcie przygotowań, jest dostępne, choć znajduje się za granicą. Oczywiście wiele rzeczy trzeba poukładać, aby to właściwie funkcjonowało. Idziemy jednak w dobrym kierunku.

Zbigniew Bródka wróci w tym sezonie na podium Pucharu Świata?

- Jest na to szansa. Faworytów mających apetyt na podium jest jednak wielu. Igrzyska Olimpijskie pokazały, jak poziom jest wyrównany - o medalu mogą decydować setne części sekundy.

Plan to spokojne rozpędzanie się, miejsca siódme, ósme i szczyt formy na mistrzostwa świata?

- Nigdy nie planuję, że będę zaczynał spokojnie i później się rozkręcę. Oczywiście szczyt formy ma przyjść na najważniejsze zawody, czyli mistrzostwa. Puchary Świata będziemy śledzić i przy pomocy sterowania treningiem reagować na bieżąco.

Dobrym doświadczeniem powinien być dla was przykład Janka Szymańskiego. W poprzednim sezonie jesień miał fantastyczną, wygrywał zawody, ale w szczytowej formie do mistrzostw świata nie wytrzymał.

- Dokładnie tak. Ten przykład pokazuje jednak przede wszystkim to, że sukcesy mogę odnosić nie tylko ja, ale także koledzy z drużyny. Janek Szymański wygrywał zawody, Konrad Niedźwiedzki jest blisko podium. Nasza drużyna rośnie w siłę. To napędza i mobilizuje do pracy.

W tym roku podczas mistrzostw świata chcieliście łapać za ogon wszystkie sroki. Walczyliśmy o medal i drużynowo, i indywidualnie, choć oba starty dzieliły godziny. Teraz będzie inaczej? Jest możliwość, by ktoś z was odpuścił start na 1500 metrów i skupił się na biegu drużynowym?

- Start indywidualny jest dla mnie bardzo ważny. Zwłaszcza, że niebawem będę bronił mistrzostwa olimpijskiego. Nie wyobrażam sobie, by będąc zdrowym i w pełni sił nie pojechać tego dystansu. W tym roku nie miał on wpływu na mój występ w drużynie - także w nim miałem dobrą dyspozycję. Program mistrzostw świata jest trudny. Tego jednak nie zmienimy.

Z tyłu głowy są już myśli o Igrzyskach Olimpijskich?

- Wracając z Vancouver podkreślałam, że jeśli pojadę do Soczi, będę tam walczył o medal. Teraz jest tak samo. Codziennie z taką myślą przystępuję do treningów.

Rozmawiał Kamil Kołsut

Źródło artykułu: