Zawodniczki elity kobiet wyruszyły jako pierwsze na trasę maratonu w Londynie. Wszystko po to, aby powalczyć o rekord świata w biegu wyłącznie kobiecym, czyli takim, w którym panie nie mogą "korzystać" z tempa szybszych biegaczy.
Peres Jepchirchir wygrała pomimo kuriozalnej sytuacji na 15. kilometrze. Wtedy przez pomyłkę reprezentantka Kenii chwyciła za dwa bidony i długo czytała, co jest napisane na jednym z nich. Następnie dopytywała rywalek, do kogo należy bidon. Straciła na tym kilkadziesiąt sekund.
Rekord świata był jednak niezagrożony. Na kilka kilometrów przed metą zaczęły się "biegowe szachy" pomiędzy czwórką prowadzących zawodniczek, które sprawdzały, w jakiej formie są rywalki. Jepchirchir wygraną zawdzięcza dzięki atakowi na ostatniej prostej. Na mecie miała 7 sekund przewagi nad Tigst Assefą.
- Czuję wdzięczność. Jestem bardzo szczęśliwa, nie spodziewałam się tego. Wiedziałam, że pobijemy rekord, ale nie spodziewałam się, że to ja zrobię. Kiedy byłam na 40. kilometrze powiedziałam sobie, że przyspieszę w końcówce. To dla mnie wiele znaczy - powiedziała Jepchirchir na mecie.
Tym samym biegaczka zapewniła sobie miejsce w reprezentacji Kenii na igrzyska olimpijskie w Paryżu. Tam będzie bronić złotego medalu. Dodajmy, że poprzedni rekord wynosił 2:17:01.
Czytaj także:
Nerwy w Barcelonie. "Lewy" padnie ofiarą? "Porażka będzie miała konsekwencje"
Jacek Magiera: W Warszawie stałem się tym, kim dziś jestem
ZOBACZ WIDEO: Pia Skrzyszowska: 100 dni do igrzysk? To bardzo dużo